Okazje są wszędzie, trzeba tylko nauczyć się je dostrzegać.
Poprzedni wpis o obligacjach, czyli „Obligacje (5/6) – Jak poprawnie inwestować w obligacje niezależnie od koniunktury?” odpowiada na pytanie jak powinno się inwestować w obligacje. Słowem „inwestować” podkreśliłem zamiar inwestora do trzymania ich na rachunku aż do osiągnięcia przez nie dojrzałości, czyli ich wykupu przez emitenta. W części szóstej, którą właśnie czytasz, omówię alternatywne podejście do obligacji, czyli kupowanie ich z zamiarem osiągnięcia zysku poprzez ich sprzedaż po wyższej cenie. Czy spekulacja na obligacjach popłaca i z jakim nastawieniem do swoich finansów inwestor będzie w stanie na niej zarobić? Odpowiedzią na to pytanie zajmę się w tym wpisie, opisując kilka praktycznych przykładów z ostatnich kilku lat mojego życia.
Zostawiłem ten temat na sam koniec serii celowo, gdyż wymaga on wiedzy przekazanej we wszystkich poprzednich wpisach z serii, a zwłaszcza w pierwszym, drugim i piątym. Ponadto liczyłem i dalej liczę na to, że większość czytelników odnajdzie się lepiej w zwykłym inwestowaniu w obligacje, które pokryłem w poprzedniej części o doborze odpowiednich papierów dłużnych w odpowiednim momencie. Jestem niemal przekonany, że ten wpis przypadnie Ci do gustu, ponieważ będzie on w swojej praktyczności przypominał raczej teksty „portfelowe”, które dotychczas cieszyły się na moim blogu największą popularnością. Pozostaje mi życzyć Ci miłej lektury i dużo skupienia, które przyda Ci się do pełnego zgłębienia tematu i na kolejne kilkanaście minut niejako „wejścia w moje buty”.
Podcast
YouTube
W skrócie
Z tego artykułu dowiesz się:
- Kto powinien, a kto nie powinien spekulować na obligacjach.
- Jak spekulować na obligacjach skarbowych poprzez „granie na spadki stóp procentowych”.
- Jak znaleźć okazję na rynku wtórnym obligacji korporacyjnych i kupić papiery „spółki w niełasce” znacznie poniżej ich ceny godziwej.
- Jak wykorzystać moment złego sentymentu do całej branży lub rynku, by kupić „przecenione” obligacje bardzo dobrej jakości.
Powiązane wpisy
- Kiedy kupić ETF na indeks polskich obligacji TBSP?
- Obligacje (1/6) – Jakie są rodzaje obligacji i czym się od siebie różnią?
- Obligacje (2/6) – Co to jest rynek obligacji Catalyst i skąd jego zła sława?
- Obligacje (3/6) – Jak kupić obligacje skarbowe?
- Obligacje (4/6) – Jak zainwestować w obligacje korporacyjne?
- Obligacje (5/6) – Jak poprawnie inwestować w obligacje niezależnie od koniunktury?
Dla kogo jest spekulacja na obligacjach?
O ile długoterminowym i spokojnym inwestowaniem zajmuje się na co dzień to tym, co zaraz opiszę, param się jedynie od święta. Zanim przejdziemy do części merytorycznej wpisu, pragnę wyjaśnić Ci to, co w ogóle skłoniło mnie do zajmowania bardziej ryzykownych pozycji na giełdzie niż zwykle i jakie cechy charakteru przydadzą Ci się do robienia tego poprawnie. Materiał, który znajdziesz w tym wpisie, opisuje styl inwestowania o wiele bardziej ryzykowny, niż zwykłem opisywać na blogu, więc pamiętaj, że wiąże się on z większym ryzykiem częściowej lub całościowej utraty zainwestowanych środków.
Wolę zostawić tu takie ostrzeżenie, ponieważ wielu z moich czytelników to początkujący inwestorzy, którzy podobne działania powinni przełożyć na później i podejmować, tylko jeżeli będą bardzo dobrze poinformowani o sytuacji państwa lub spółki. Zacznę od przedstawienia Ci własnej historii ze spekulowaniem na obligacjach i wyjaśniania skąd wziął się we mnie taki szalony pomysł. Więcej o praktycznej spekulacji na obligacjach, ale tym razem na polskim indeksie obligacji, znajdziesz we wpisie „Kiedy kupić ETF na indeks polskich obligacji TBSP?„, do którego lektury chciałbym Cię serdecznie zachęcić. A teraz do rzeczy, czyli do opisu moich własnych historii dotyczących takich spekulacji w przeszłości.
Dlaczego i kiedy podjąłem decyzje o spekulacji na obligacjach?
Pamiętam, gdy na początku mojej przygody z obligacjami powoli docierało do mnie, że na ich rentowność wpływają dwie składowe. Opisałem to bardzo dokładnie w artykule „Obligacje (5/6) – Jak poprawnie inwestować w obligacje niezależnie od koniunktury?„, więc żeby nie powielać treści, krótko o nich wspomnę w kontekście spekulacji na obligacjach. Każdą obligację cechują nominał oraz kupon, które pozostają niezmienne przez cały czas jej trwania, czyli od momentu emisji do chwili wykupu przez emitenta. Jeśli kupisz od spółki papier wart 100 złotych, który ma płacić 10% kuponu każdego roku, a emitent odda Ci Twoje środki za 10 lat to, pomijając podatek Belki, w ciągu dekady zarobisz jakieś 100 zł oraz otrzymasz zainwestowane 100 zł z powrotem. W efekcie ze 100 zł otrzymasz 200 zł, co jest bardzo satysfakcjonującym (i niemal nierealnym w tych czasach) wynikiem inwestycyjnym.
Pomyśl teraz o tym, ile zarobiłbyś odkupując ten papier od kogoś w ostatnim roku trwania po obniżonej cenie, przykładowo 97 złotych, czyli gdy do wykupu pozostał jeszcze rok. Uproszczone obliczenie mówi, że 10 zł kuponu i 3 zł różnicy wartości przy pominięciu podatków zamiast obiecanego 10% przyniosłoby Ci jakieś 13% w skali roku, co jest znacznie lepszym wynikiem inwestycyjnym. Był w moim inwestowaniu okres, gdy nie byłem do końca zadowolony z oferowanych przez obligacje bezpiecznych spółek niskich kuponów i postanowiłem rozejrzeć się w poszukiwaniu okazji na rynku.
Z zasady unikałem obligacji już emitowanych z wysokim kuponem, gdyż uważam je za mniej bezpieczne, a spółki, które je sprzedają za przyparte do mury i mające problem z płynnością. W związku z tym nagminnie obserwowałem lekkie spadki kursów papierów dłużnych firm, które znałem i uznawałem za bezpieczne, które następnie zacząłem powoli skupować po „promocyjnych cenach”. Po kilku miesiącach takich działań „obudziłem się” w sytuacji, gdy wszystkie zakupione przeze mnie emisje obligacji nabyłem z dyskontem, czyli taniej od ich ceny nominalnej. Spowodowało to zwiększenie ich rocznej rentowności ze średnio 3,5% do 5,5% brutto, wcale nie narażając mnie na większe ryzyko inwestycyjne.
Opisana sytuacja była tym, co nazywam „lekkim spekulowaniem”, ale mam za uszami też bardziej ryzykowne epizody. Zdarzyło mi się nawet kupować obligacje firm w niełasce (ang. fallen angels), które niegdyś uważane były za bezpieczne, ale pewne zdarzenia sprawiły, że inwestorzy zaczęli je postrzegać inaczej. Zanim opiszę Ci jak dokonuję zarówno spekulacji lekkiej, jak i nieco cięższej, przedstawię Ci cechy inwestora, który według mnie odnajdzie się w takim działaniu najlepiej.
Jakie cechy charakteru przydadzą się przyszłemu spekulantowi?
Często wspominam, że według mnie tylko jakieś 15-20% populacji ma zadatki na zostanie skutecznymi inwestorami. Potwierdza to się w komunikatach większych brokerów, według których między 80, a 90% rachunków brokerskich traci pieniądze. Nie istnieje jednak żadna oficjalna statystyka, mówiąca ani ile inwestorów przegrywa z indeksem, ani ile ma średnioroczne straty, ale domyślić się można, że większość z nich jest na minusie. Dzieje się tak głównie ze względu na nierealistycznie wysokie oczekiwania dotyczące stóp zwrotu oraz na brak cierpliwości. Skoro już o niej mówimy, to w skutecznej spekulacji przydadzą Ci się następujące cechy trzy cechy:
- Wstrzemięźliwość w dokonywaniu transakcji. Spekulacja obligacjami nie oznacza wybierania wszystkich okazji, a jedynie te najlepsze, bo niekiedy zamrozisz tak środki na całe miesiące i lepiej byś czuł się z tym komfortowo.
- Dociekliwość i chęć do przeprowadzania analizy finansowej. Jeśli rynek twierdzi, że spółka zbankrutuje, to nie zawsze tak będzie, więc warto nauczyć się samemu czytać i dokładnie badać sprawozdania finansowe.
- Cierpliwość jest kluczowa, bo spekulując na obligacjach, często będziesz musiał poczekać na spodziewany rezultat trochę dłużej niż kilka sesji giełdowych. Z tego powodu powinieneś się raczej nastawiać na kilkutygodniowe lub kilkumiesięczne zajmowanie pozycji i cierpliwe trwanie w niej aż do zajścia zdarzenia, lub wystąpienia sytuacji, pod którą grasz.
Te trzy cechy w połączeniu z doświadczeniem, które naturalnie nabywa się zwłaszcza dzięki praktyce, pozwolą Ci osiągnąć ponadprzeciętne rezultaty z inwestycji w obligacje bez potrzeby podejmowania nadmiernego ryzyka.
Jak spekulować na obligacjach skarbowych?
Pierwszy rozdział wpisu dotyczyć będzie spekulacji na zagranicznych obligacjach skarbowych, a konkretnie tych emitowanych przez europejskie i amerykańskie instytucje skarbu państwa. Wielu czytelników pytało mnie w wiadomościach o to, dlaczego ktoś mógłby w ogóle kupić ujemnie oprocentowany dług Niemiec, Francji, czy Szwajcarii, wiedząc, że na takiej inwestycji straci pieniądze. Paradoksalnie, kupując obligacje, za których posiadanie nie otrzymywało się prawie nic, można było w historii dość sporo zarobić. Podejmowało się tego nie z założeniem długoterminowego trzymania takich papierów, a raczej „grania pod dalsze spadki stóp procentowych”, a w efekcie stawianie na wzrost cen trwających (mimo że słabo oprocentowanych) obligacji.
Gra na wzrost cen obligacji skarbowych
Każdy doświadczony inwestor wie, że istnieją derywaty oparte o stopy procentowe danego kraju, a więc można „obstawiać” bezpośrednio kierunek ich zmian. Ja zdecydowałem się na zagranie pośrednie, kupując w różnych momentach ostatnich dwóch lat dwa ETF-y inwestujące w już wtedy marnie oprocentowane obligacje skarbowe. Jak niejednokrotnie (jeszcze w 2019 roku) pisałem, spodziewałem się dekoniunktury na giełdzie, a zatem dalszych cięć stóp procentowych. Takie działania spowodowałyby sytuację wzmożonego popytu na „bezpieczne” papiery wartościowe, w tym obligacje, co następnie windowałoby ceny ich już trwających emisji.
Pierwszego z opisywanych w tym tekście zagrań dokonałem w pierwszej połowie 2019 roku, a dotyczyło ono ETF-a na globalny indeks obligacji każdego typu, ale głównie „skarbówek”. Moim celem było uzbrojenie się w instrument finansowy oferujący możliwość zarobku na spadkach stóp procentowych oraz na wzroście kursu dolara. Z tych dwóch powodów doskonałym instrumentem okazał się inwestujący w obligacje różnych krajów ETF o tickerze AGGU.UK, posiadający następującą ekspozycję geograficzną:
W skrócie: rynki rozwinięte i ich obligacje zabezpieczone (ang. hedged) wobec dolara. Jak mogłeś zauważyć po historycznych wpisach portfelowych, jeszcze w 2019 roku przeczuwałem nadchodzące osłabienie koniunktury i przyszłą konieczność cięcia stóp procentowych. Z tego powodu dobrym pomysłem wydało mi się w lutym ubiegłego roku zakupienie kilku tysięcy jednostek ETF-a AGGU.UK, którego pełna nazwa to iShares Core Global Aggregate Bond UCITS ETF.
O spekulacji na AGGU.UK
Zanim przedstawię Ci wynik tego bądź co bądź dobrego zagrania spekulacyjnego, chciałbym wyjaśnić Ci krok po kroku mój tok rozumowania w momencie zakupu, czyli w lutym 2019 roku. Oto co kierowało moim działaniem, sprawiając, że w ogóle zająłem taką pozycję:
- Wspomniany ETF inwestuje w światowe obligacje skarbowe, ale ma zabezpieczenie (ang. currency hedge) wobec dolara. Oznacza to, że ponosiłem ryzyko walutowe jedynie na linii USD/PLN, czyli dokładnie tam, gdzie chciałem je ponieść, bo przewidywałem umocnienie dolara wobec naszej waluty. Kurs USD/PLN z lutego 2019 r. wynosił około 3,8.
- ETF AGGU.UK agreguje obligacje większości krajów rozwiniętych, które w tamtym momencie były w trakcie masowego skupu, a więc spadku ich rentowności. Dla przykładu:
- Rentowność francuskich obligacji spadła z ok. 0,55% do 0,45%.
- Rentowność długu niemieckiego przebijała wtedy od góry 0%.
- Rentowność chińskich obligacji spadła wcześniej z ok. 4% do 3,2%.
- Japoński dług oferował już wtedy ujemne (-0,02%) rentowności i był w trendzie spadkowym.
- Głównym motorem spadku rentowności długu państw rozwiniętych był popyt banków centralnych na nisko oprocentowany dług, emitowany w celu rozruszania ich gospodarek przy pomocy inwestycji publicznych. Przewidywałem w tamtym momencie możliwe umocnienie dolara wobec złotego z równoległą kontynuacją spadku rentowności światowych obligacji. Z tego powodu zakupiłem kilka tysięcy jednostek AGGU.UK z myślą o potrzymaniu ich maksymalnie około 1 roku ze względu na zbyt duże ryzyko ustabilizowania się rentowności obligacji. Na moje szczęście banki centralne kontynuowały skup tych kiepsko oprocentowanych (niekiedy negatywnie!) aktywów, wywołując następujący wpływ na cenę wspomnianego ETF-a:
Trzymając jednostki tego ETF-a przez blisko 7 miesięcy jego wartość wzrosła z 5,15 USD za jednostkę do prawie 5,55 USD za jednostkę. Jednocześnie kurs dolara wzrósł z około 3,8 PLN do 4 PLN. W ujęciu realnym wobec złotego to zagranie wyglądało następująco:
Zanotowałem więc ponad 11% zysk brutto z transakcji na obligacjach skarbowych o bardzo niskiej rentowności. Wiedza o masowym skupie obligacji państw rozwiniętych była wtedy powszechna i pisały o niej różne źródła, np. Bloomberg i Reuters, a więc wielu inwestorów indywidualnych zrobiło coś podobnego. W retrospekcji ta transakcja była zdecydowanie najmniej ryzykowna z wszystkich tych, które opisuję w tym wpisie, a zysk z niej był w tej perspektywie co najmniej zadowalający. Kolejna transakcja dotyczyła bardziej lokalnego długu skarbowego, czyli obligacji GILT rodem ze Zjednoczonego Królestwa.
O spekulacji na IGLT.UK
IGLT.UK to fundusz ETF agregujący różne serie obligacji skarbowych Wielkiej Brytanii. Przykuł on moją uwagę pod koniec 2019 roku ze względu na jedną z najwyższych rentowności wśród krajów rozwiniętych Starej Europy. Wyobraź sobie, że rząd Wielkiej Brytanii, zapewne również przez niepewność związaną z Brexitem, oferował papiery o rentowności blisko 1%, podczas gdy inne kraje Europy oferowały obligacje o kuponie blisko 0% lub nawet ujemnym! Przyznaję, że mój zysk na tej spekulacji wynikł bardziej z przypadku związanego z sytuacją epidemiczną i rozwojem COVID-19 niż z założeń, jakie wtedy poczyniłem, a brzmiały one następująco:
- Wielka Brytania, pomimo Brexitu, ma bardzo stabilną gospodarkę, a więc relatywnie wysoka rentowność obligacji (~1%) zostanie z czasem obniżona wzmożonym popytem na bezpieczne papiery skarbowe, a więc cena jednostek trwających emisji wzrośnie.
- Ta spekulacja mogła stać się inwestycją długoterminową, bo część aktywów i tak chciałem trzymać w funcie brytyjskim, a jego tamtejszy kurs wobec złotego był umiarkowany (~ 4,95). W najgorszym wypadku cena ETF-a stałaby w miejscu, a jego kupony dalej wynosiłyby ok. 1% rocznie, gdyż jest to ETF typu distributing.
I w tym przypadku udało mi się dobrze wyczuć sytuację, choć jest to raczej zasługa przypadku, czego dowody zamieszczam poniżej. Zacznijmy od drastycznego cięcia brytyjskiej stopy procentowej LIBOR GBP:
Pierwszy drobny ruch nastąpił jeszcze w styczniu, a jego kontynuacja wymuszona była sytuacją związaną z pandemią choroby COVID-19. Nie przewidziałem poprawnie powodu, ale szczęśliwie przewidziałem skutek, a więc w tandemie z obniżeniem stóp procentowych wzrosła wartość trwających emisji obligacji rządu Wielkiej Brytanii, a wobec tego cena jednostki ETF-a IGLT.UK:
Obligacje te trzymałem wystarczająco krótko, by nigdy nie otrzymać z nich dywidendy, stąd nie będę miał problemu z rozliczeniem podatkowym. Co ciekawe w międzyczasie kurs funta brytyjskiego wobec złotego wzrósł, a więc w ujęciu realnym mój zysk był wyższy i wynosił ponad 10%, co widać na poniższym wykresie:
Niestety przy obecnej, rekordowo niskiej, efektywnie ujemnej rentowności wszystkich obecnych emisji obligacji skarbowych GILT podobna spekulacja raczej traci swój sens. Tym niemniej udało mi się osiągnąć prawie 10% zysku na krótkiej, około 5-miesięcznej pozycji na GILT-ach otwartej, gdy te oferowały wyższą rentowność niż ich „europejskie siostry”, czyli obligacje skarbowe innych krajów rozwiniętej Europy.
Polub moją stronę na Facebooku!
Znajdziesz tam mnóstwo przydatnych informacji o finansach i inwestowaniu
Wnioski płynące ze spekulacji na obligacjach skarbowych
Oto czego nauczyły mnie te i kilka innych „epizodów” spekulacji na obligacjach skarbowych:
- Dynamika zmian cen jest tu zwykle na tyle niska, że „przetrwa je” nawet defensywny inwestor.
- Zagrania bazowały na szeroko znanych i komentowanych oczekiwaniach dotyczących stóp procentowych oraz rentowności przyszłych emisji obligacji skarbowych. Były to więc informacje szeroko dostępne i potwierdzone przez wielu ekspertów.
- Wszystkie pozycje otwierałem czasowo z założeniem, że:
- Wariant A: po prostu zerwę pozycję bez zysku.
- Wariant B: zmienię „spekulację” na pozycję długoterminową z akceptowanie wysoką roczną wartością kuponu.
- Ryzyko walutowe akceptowałem świadomie, oceniając, że obce waluty raczej umocnią się wobec złotego niż vice versa.
Można podsumować, że jak na spekulację były to zagrania dość defensywne, a może nawet nudnawe. Co jednak, gdy inwestor jest w stanie zaakceptować większe ryzyko, oczekując wyższej stopy zwrotu? Może on spróbować swoich sił w spekulacji na obligacjach korporacyjnych, z której zdam Ci relację w kolejnych akapitach.
Jak spekulować na obligacjach korporacyjnych?
Spekulację na obligacjach korporacyjnych dzielę na dwa warianty:
- Mniej ryzykowną grę pod spadek sentymentu do danej branży lub szerokiego rynku. Ten rodzaj spekulacji na obligacjach omówimy na przykładach spadku cen całej branży pożyczkowej przy okazji afery GetBack z 2018 roku.
- Bardziej ryzykowną grę pod słabą sytuację finansową lub cios reputacyjny dla konkretnej firmy. Ten rodzaj spekulacji opiszę na podstawie zachowań kursów obligacji spółki Getin Noble Bank z 2018 roku.
Obydwa rodzaje zagrań były umiejętnym wykorzystaniem anomalii, które czasowo prezentował rynek o bardzo dużym ryzyku inwestycyjnym. Zwłaszcza w tym drugim przypadku prawdopodobieństwo utraty środków było tak duże, że zdecydowany byłem na zakup papierów dłużnych po bardzo okazyjnych cenach, do których wątpiłem, że w ogóle dojdzie. Na szczęście dla mnie, przeliczyłem się, a papiery Getin Noble Banku były miejscowo przeceniane nawet do 50% swojej oryginalnej ceny! Zacznijmy jednak od opisu nieco bardziej bezpiecznego wariantu spekulacji na obligacjach korporacyjnych, czyli grze na spadek sentymentu inwestorów do konkretnej branży na giełdzie.
Gra na spadek sentymentu rynkowego
O aferze GetBack pisałem już we wpisie „Obligacje (2/6) – Co to jest rynek obligacji Catalyst i skąd jego zła sława?” i nie będę tu powielał treści, ale wspomnę o pewnej ciekawej obserwacji. Poza spółką GetBack w roku 2018 na rynku obligacji były jeszcze trzy firmy z branży szeroko pojętego zarządzania wierzytelnościami:
- Firma KRUK S.A. działająca na polskim rynku od ponad 20 lat. Obecnie jest to największa firma z branży pożyczkowej, a jej kapitalizacja wynosi aż 2,67 mld złotych.
- Firma BEST S.A. istniejąca od 15 lat, ale o rząd wielkości mniejsza od Kruka. Jej obecna kapitalizacja, czyli wartość rynkowa to 0,4 mld złotych.
- Najmniejsza z trzech spółka Kredyt Inkaso o wartości rynkowej 0,1 mld złotych.
Naturalnie, społeczność inwestorów uznaje pierwszą z trzech jako najbardziej bezpieczną, głównie z uwagi na długie lata obecności na rynku, nieskazitelną renomę oraz wielkość zarządzanego portfela wierzytelności. Kolejne dwie firmy, czyli BEST i Kredyt Inkaso nie posiadają już tak solidnej renomy na rynku i są po prostu mniejsze, a więc sprawiają wrażenie mniej stabilnych.
W oczywisty sposób przy okazji afery GetBack „dostało się” wszystkim innym spółkom zarządzającym wierzytelnościami. Paradoksalnie, ja starałem się w całej sytuacji, czyli bankructwie GetBack dopatrzeć się nie zagrożenia, a szansy, bowiem portfele wierzytelności bankruta mogły być tanio sprzedane innej firmie. Faktycznie nie trzeba było długo czekać, by Kruk przejął część rumuńskich wierzytelności bankrutującej spółki. Co zatem działo się na papierach dłużnych tych spółek po oficjalnym ogłoszeniu problemów z płynnością pożyczkowego giganta?
O spekulacji na BEST S.A. i Kredyt Inkaso S.A.
Wraz z rozwojem sytuacji w związku z aferą GetBack polscy inwestorzy coraz bardziej tracili wiarę w inne, zwłaszcza mniejsze firmy pożyczkowe. Na rynku krążyły pogłoski o możliwych nowych regulacjach dla branży wierzytelności oraz o konflikcie na linii Best – Kredyt Inkaso, który sprawiał, że cały sektor wyglądał coraz mniej bezpiecznie. Spowodowało to dosyć znaczne osunięcie kursów trwających obligacji obydwu spółek, które doskonale widać na wykresach poniżej. Zielonymi okręgami oznaczyłem momenty moich zakupów, zaś czerwonymi momenty sprzedaży papierów:
Wybierając obligacje spółki BEST, kierowałem się głębokością spadków, a jak wiadomo obligacje trwające dłużej, narażone są na spadki o wiele głębsze, niż te o krótszym terminie dojrzałości. Z tego powodu wybrałem papiery BST0421 oraz BST0622, które momentalnie sprzedawane były nawet z 11% oraz 13% dyskontem, a więc znacznie poniżej ich ceny nominalnej. Z założenia nie chciałem ich trzymać do dojrzałości, a jedynie odsprzedać je trochę drożej, gdy wróci sentyment. Udało mi się to po około 7 miesiącach, gdy papiery te były notowane już tylko 5-6% poniżej ich ceny rynkowej. Było to najmniej opłacalne zagranie, które opisuje w tym wpisie, ale włącznie z odsetkami, które otrzymałem od firmy BEST S.A. stale bardzo zyskowne. O wiele lepsze transakcje zaliczyłem na o wiele bardziej ryzykownych papierach Kredyt Inkaso:
W przypadku najmniejszej ze spółek zajmujących się wierzytelnościami, których papiery notowane są na Catalyst spadek cen obligacji o dojrzałości oddalonej o 2-3 lata do przodu był naprawdę spory. Papiery KRI1221 oraz KRI0322 momentalnie spadały nawet o 20%, oraz 28% od oryginalnej wartości. Tu transakcja trwała również około pół roku, a przyniosła mi fenomenalne 20% zwrotu w okresie inwestycji. Wiązała się jednak z ogromnym ryzykiem, bo skumulował się tu brak sentymentu dla branży oraz kłopotliwa sytuacja spółki. Opiszę teraz interesującą sytuację na największej z trzech spółek, którą zaobserwowałem i wykorzystałem w pierwszym i drugim kwartale bieżącego roku.
O spekulacji na Kruk S.A.
To, co stało się z kursem większości emisji obligacji spółki Kruk S.A., jest dowodem na to, że w obliczu paniki inwestorzy wyprzedają dosłownie wszystko. W tym przypadku nie nastąpiły żadne szczególne przesłanki do osłabienia sytuacji finansowej spółki, ani żaden negatywny sentyment do całej branży wierzytelności. Fakty są takie,że w marcu i kwietniu 2020 roku nastąpiły tygodnie, w których wyprzedawane były dosłownie wszystkie obligacje korporacyjne, również te o bardzo wysokiej stabilności, renomie firmy i niskim zagrożeniu jej upadłością. Nie byłbym sobą, gdybym nie wykorzystał takiej okazji skupując od sprzedających taniejące obligacje KRU0321 oraz KRU0625 jak na poniższym wykresie:
Zauważ, że wcale nie musiałem kupować „na dołkach”, gdyż w żadnym z omawianych przypadków mi się to nie udało. Wystarczyło nabyć te papiery po przecenie odpowiednio 8% oraz 14%, by w ciągu raptem 3 miesięcy zainkasować prawie 10% zysk z inwestycji. Ten ruch oceniam jako najmniej ryzykowny ze wszystkich opisanych w rozdziale o obligacjach korporacyjnych, o czym świadczy szybki powrót notowań emisji obligacji tej firmy w rejony 100% ich ceny nominalnej.
Te cztery transakcje są doskonałym przykładem zakupu obligacji korporacyjnych wysokiej jakości w sytuacji paniki na światowych giełdach. Jeśli uważasz, że zakup akcji był wtedy lepszym pomysłem, to pamiętaj, że przyszłości nie dało się przewidzieć, a akcje mogły tanieć jeszcze przez całe miesiące, czy lata. W najgorszym wypadku potrzymałbym zakupione taniej obligacje aż do ich osiągnięcia dojrzałości, inkasując stale niezłą roczną stopę zwrotu. Konkretne obliczenia zawrę na końcu wpisu, a póki co spójrzmy na zdecydowanie najbardziej ryzykowny rodzaj spekulacji na obligacjach.
Obserwuj mnie na Twitterze:
Subskrybuj mój kanał YouTube:
Gra pod słabą sytuację konkretnej spółki
Największe, ale najbardziej ryzykowne okazje ujawniają się zwykle lokalnie na spółkach, które są w trudnej sytuacji finansowej. Jeśli do tego dojdzie duży cios reputacyjny w postaci afery, która dotknęła bank Leszka Czarneckiego, czyli Getin Noble Bank w 2018 roku inwestorowi mogą zaprezentować się prawdziwe okazje. O samej aferze KNF przeczytasz tutaj, a o ciężkiej sytuacji Getin Noble Banku, która w konsekwencji wynikła możesz przeczytać tutaj. Z moich obliczeń wynikało, że bank faktycznie stoi na skraju upadłości, ale jego właściciel miał asa w rękawie w postaci możliwości pozwania Polski w międzynarodowym Trybunale Arbitrażowym w Sztokholmie.
Z tego oraz wielu innych powodów i przesłanek „obstawiałem” dwa możliwe warianty rozwoju sytuacji:
- Pozyskanie dodatkowego kapitału z NBP lub zwolnienie banków z obowiązku posiadania wysokiej, 55% rezerwy kapitałowej i pozostanie banków Getin i Idea pod kontrolą Leszka Czarneckiego.
- Znalezienie inwestora branżowego lub fuzja z innym bankiem, by zwiększyć płynność banków.
Z tych scenariuszy tym, który faktycznie się wydarzył, był ten pierwszy, gdy NBP zwolnił Getin Noble Bank z obowiązku posiadania 55% rezerwy kapitałowej. Być może zdziwi Cię skala spadków notowań obligacji spółki Getin Noble Bank w okresie tych perturbacji, ale była ona moją najlepszą transakcją na obligacjach, jaką kiedykolwiek dokonałem.
O spekulacji na GETIN NOBLE BANK
Wchodzimy właśnie w bardzo niebezpieczny rejon, gdzie inwestorzy mogli mieć rację, że warto było wyprzedawać dług Getinu, gdy ten był w trudnej sytuacji finansowej. Na wieść o aferze KNF skonfundowani klienci zaczęli masowo wypłacać z banku swoje środki, zrywając lokaty, które są dla banku podstawą do finansowania kredytów. Moim zdaniem inwestorzy posiadający obligacje Getinu wpadli w podobne zakłopotanie, co doprowadziło do masowej ich wyprzedaży o dość kuriozalnej skali:
Na powyższym wykresie zamieściłem przebieg cen dwóch relatywnie krótkoterminowych emisji obligacji spółki o oznaczeniach GNB0820 i GNB0221. W kłopotliwym okresie papiery te miały zostać spłacone w okresie 2 – 3-letnim, a mimo to skala przeceny sięgała nawet 30%! Mnie udało się kupić je dość blisko dołka, sprzedając je raptem 3 miesiące później po cenie ponad 25% wyższej od oryginalnej ceny zakupu. Niektórzy znajomi inwestorzy pytali, czy nie wolę zatrzymać papierów do osiągnięcia ich dojrzałości, ale nie byłem wtedy pewny przyszłości omawianego banku. Jeszcze bardziej drastycznym przykładem „przeceny” na obligacjach banku były ich papiery długoterminowe:
Mowa tu o obligacjach oznaczonych jako GNB0423 oraz GNB0124, które od tamtego kłopotliwego okresu miały jeszcze blisko 5 lat przed osiągnięciem dojrzałości. W krytycznym momencie obie emisje taniały nawet o 45% wobec oryginalnej ceny emisji tylko po to, by 2 miesiące później po „rozluźnieniu atmosfery na spółce” odbić się o 30% w górę. To naprawdę niesamowity rajd jak na polskie obligacje korporacyjne i sytuacja bez precedensu, bowiem Getin Bank zregenerował się i jak widać po notowaniach jego obligacji, inwestorzy powoli zaczynają wyceniać je nieco „stabilnej”.
30% w dwa miesiące to fenomenalny wynik jak na akcje, a naprawdę niespotykany jak na papiery dłużne. Transakcja ta wiązała się z bardzo wysokim ryzykiem i nie poleciłbym jej nikomu, kto nie obstawiał przetrwania spółki z prawdopodobieństwem przynajmniej 70%. Przed dokonaniem zakupu przeprowadziłem bardzo kompleksową analizę sytuacji banku, o której być może kiedyś napiszę osobny wpis. W każdym razie „wiedziałem, w co się pakuję” i nie przeznaczyłem na tę transakcję nic więcej poza moim „kapitałem spekulacyjnym”, którym od czasu do czasu wykonuję podobne ruchy. Przejdźmy do wniosków, które wyciągnąłem po kilku udanych epizodach spekulacji na obligacjach korporacyjnych.
Wnioski płynące ze spekulacji na obligacjach korporacyjnych
Najważniejsze lekcje z moich spekulacyjnych zagrań na obligacjach korporacyjnych to:
- Przy każdej transakcji istnieje „ryzyko”, że spekulacja przerodzi się w inwestycję długoterminową. Czasami inwestor być może powinien podjąć decyzję o pozostawieniu obligacji na dłużej, niż początkowo zakładał.
- To oczywiste, że obligacje o dalej przesuniętym w czasie wykupie w turbulentnych czasach tanieją najbardziej, ale zdziwiło mnie, że przy odbiciach ta zależność nie jest już taka oczywista. Sprytny spekulant, przeczuwając polepszenie sentymentu w branży i na spółce powinien celować raczej w obligacje o najdłuższych terminach wykupu.
- Ryzyko takiego spekulowania jest nieporównywalnie wyższe od ryzyka gry na obligacjach skarbowych, z tego powodu polecam to tylko bardzo doświadczonym inwestorom.
Pozostaje najciekawsza część wpisu, w której prezentuję Ci wyniki brutto moich transakcji na każdym z opisanych we wpisie papierów.
Tabele z wynikami zagrań spekulacyjnych
Rozdział podsumowujący zaczniemy od przedstawienia wyników spekulacji na ETF-ach. W związku z długim terminem trzymania papierów i niekoniecznie wysokim zyskiem oceniam je bardzo przeciętnie. Z drugiej strony zważywszy na charakter instrumentów finansowych, jakimi są obligacje skarbowe i mimo wszystko krótki, niespełna półroczny okres ich obecności na moich rachunkach jest to o wiele lepszy wynik niż ten spodziewany z inwestycji w obligacje skarbowe, o której mogłeś przeczytać w poprzedniej części serii. Oto pełne wyniki ze spekulacji na obligacjach skarbowych, których dokonałem w ostatnich kilku latach:
W skali roku obydwie inwestycje przyniosłyby ok. 20%, co jest naprawdę niezłym wynikiem jak na „skarbówki”. Przypomnę jednak, że spekulacji dokonywałem w bardzo sprzyjającym otoczeniu makroekonomicznym i przy zgodności ekspertów co do kierunku zmian stóp procentowych. W razie pomyłki najgorszym, co mogło mnie spotkać, byłaby konieczność potrzymania tych papierów dłużej, aż zwróciłyby się z wypłacanych kuponów.
W przypadku obligacji korporacyjnych ryzyko było już o wiele większe, ale i zysk z inwestycji w niektórych przypadkach bardzo pokaźny. Nie będę ukrywał, że kilkoma transakcjami byłem dosyć rozczarowany, bo ich stosunek zysku do ryzyka prawdopodobnie nie był warty świeczki. Nie zmienia to faktu, że udało mi się zyskać na wszystkich ośmiu transakcjach, których szczegóły zawarłem w poniższej tabeli:
W tym przypadku zawarłem w wyniku również zysk z kuponów, który narasta w taki sposób, że potencjalny kupujący płacił mi należną część niewypłaconego mi przez spółkę kuponu. Ten mechanizm jeszcze zwiększał mój zysk z inwestycji w dosyć znaczący sposób. Sumarycznie najlepsze wyniki osiągnąłem na najbardziej ryzykownej spekulacji, a więc na papierach Getin Noble Banku. Było do odpowiednio 56,6% na papierach długoterminowych oraz 38,9% na papierach krótkoterminowych. Wyniki o wiele mniej satysfakcjonujące, bo 7,8% i 9,6% osiągnąłem na obligacjach korporacyjnych spółki BEST S.A., których przez cały okres inwestycji nie byłem pewien, a zyskiwały one na wartości bardzo powoli.
Sprawiło to, że niektóre z moich spekulacji niemalże przerodziły się w inwestycje długoterminowe, choć zupełnie nie taki miałem zamiar, początkowo kupując te papiery. Jest to informacja ku przestrodze dla tych, którzy zakładają, że spekulacja na obligacjach może być dokonywana w okamgnieniu, a ich środki zostaną szybko odblokowane. Nie jest to zatem zajęcie dla każdego, ale i trudno to robić w każdych warunkach rynkowych. Czy jest to zatem możliwe w czasach niskich stóp procentowych?
Szukasz taniego konta maklerskiego do akcji i ETF-ów?
Nota XTB: Inwestowanie jest ryzykowne. Inwestuj odpowiedzialnie.
Chcesz założyć IKE/IKZE z bogatą ofertą ETF-ów?
Mój link obniża prowizję na rynkach zagranicznych z 0,29% do 0,24%.
Szukasz zagranicznego konta maklerskiego?
Pełen ranking kont maklerskich do akcji i ETF-ów znajdziesz tutaj.
Czy spekulacja na obligacjach jest dalej możliwa w erze niskich stóp procentowych?
Spekulacja na obligacjach skarbowych może być obecnie bardzo trudna z uwagi na oczekiwania wzrostu, a nie spadku stóp procentowych, a w najlepszym wypadku ich stabilizacji w okolicy zera. Oczywiście istnieje możliwość, że niektóre rządy obniżą stopy procentowe, a co za tym idzie rentowność przyszłych emisji obligacji o kolejne 0,2-0,5 pp., ale ciężko jest przewidzieć których krajów i czy na pewno do tego dojdzie.
Zupełnie inaczej ma się najbliższa przyszłość dla chętnych pospekulować na obligacjach korporacyjnych. Handel nimi jest o wiele mniej zależny od stóp procentowych i choć te wpływają na ich rentowność to spekulant „poluje” raczej na obniżone ceny niż na perspektywę wysokich odsetek. Aspirującemu spekulantowi polecałbym przedsięwziąć następujące kroki:
- Zacząć obserwować kursy jednostek obligacji większych firm o renomie, ale działających w ryzykownych branżach, np. w budownictwie lub windykacji.
- Każda znacząca obniżka cen ma swój zapalnik, a osobom początkującym polecałbym raczej poczekać na osunięcie całego rynku akcji, a więc też obligacji korporacyjnych.
- Takie osunięcie może być dobrym momentem do otwarcia pozycji spekulacyjnej lub nawet rozpoczęcia wieloletniej inwestycji przy znacznie wyższej oczekiwanej rocznej stopie zwrotu.
- Alternatywnie można spróbować przyglądać się największym spadkom na giełdzie Catalyst i analizować ich przyczyny, by rozumieć czy to tylko panika, czy fundamentalny problem z działalnością spółki.
Mam nadzieję, że powyższe komentarze, jak i cała reszta wpisu pomogą Ci zrozumieć to, w jaki sposób można spekulować na obligacjach skarbowych i korporacyjnych. Jak wspomniałem na początku tekstu – absolutnie nie namawiam do podejmowania podobnych działań, gdyż wiążą się one ze zwiększonym ryzykiem inwestycyjnym, niż większość inwestorów jest w stanie podjąć. Przejdźmy do kilku słów na koniec całego cyklu o obligacjach.
Podsumowanie
Muszę przyznać, że cykl o obligacjach rozwijał się bardzo powoli. Pierwsze dwa wpisy zawierały głównie teorię, która być może nie była tak ciekawa jak kolejne dwa wpisy, odpowiadające na pytanie „jak kupić obligacje?”. Momentem kulminacyjnym cyklu miały być wpisy 5 i 6, czyli ten, który właśnie kończysz czytać. Tą serią starałem się odpowiedzieć na wszystkie pytania, które czytelnicy przesłali mi mailowo i na Facebooku, do którego polubienia także Ciebie serdecznie zachęcam.
Większości moich czytelników polecam postępowanie zgodnie z metodyką opisaną we wpisie „Obligacje (5/6) – Jak poprawnie inwestować w obligacje niezależnie od koniunktury?„. Dla tych żądnych przygód napisałem wpis szósty, którym właśnie kończymy całą serię, choć wątpię, że zbyt wielu czytelników zrobi z niego praktyczny użytek i absolutnie do tego nie namawiam. Bardzo Ci dziękuję za aktywne uczestniczenie w życiu mojego bloga i zapraszam do dołączenia do Grupy Inwestomat na Facebooku, na której dyskutujemy o swoich portfelach inwestycyjnych.
Zapisz się do mojego newslettera:
Wyraziłeś/-aś chęć zapisu do mojego newslettera. Teraz sprawdź swoją skrzynkę E-mail i potwierdź chęć zapisania się.
Zastrzeżenie
Informacje przedstawione na tej stronie internetowej są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715). Czytelnik podejmuje decyzje inwestycyjne na własną odpowiedzialność. Autor bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam umieszczanych na blogu.