MSCI World i MSCI EM czy MSCI ACWI?
Czy lepiej jest inwestować osobno w fundusz ETF na rynki wschodzące oraz w fundusz ETF na rynki rozwinięte, czy też optymalnym wyborem będzie kupno jednego funduszu ETF na akcje z całego świata? Tak postawione pytanie stanowi jeden z najczęstszych dylematów, który rodzi się w głowach początkujących inwestorów zainteresowanych, bardzo prostą w gruncie rzeczy, budową podstawowego portfela światowych akcji z funduszy ETF (czyli tych notowanych na giełdzie). Obserwując to, jak wiele wątpliwości budzi ta kwestia, postanowiłem przygotować niniejszy wpis. Odpowiem w nim na pytanie, czy kupować ETF na cały świat, czy też fundusze ETF na rynki rozwinięte i wschodzące osobno, przy okazji zahaczając o kwestię budowy indeksów akcji MSCI i dokonując kilku ciekawych, jeśli nie zaskakujących symulacji.
Dla osób nieobeznanych z metodą tworzenia indeksów przez MSCI wyjaśnię, że tytuł wpisu odnosi się do wyboru pomiędzy następującymi wariantami portfela akcji:
- zakupem samego MSCI ACWI (All-Country World Index), czyli indeksu zawierającego akcje z całego świata w ich naturalnej proporcji „rynkowej”,
- zakupem osobno MSCI World (nazwa jest myląca, bo zawiera on wyłącznie akcje spółek z rynków rozwiniętych) oraz MSCI EM (Emerging Markets – rynków wschodzących), by samemu móc regulować udział poszczególnych rynków w portfelu.
Drugi wariant ma swoje zalety, ponieważ pozwala on wybrać proporcję rynków o różnym poziomie rozwoju w jego portfelu, jednocześnie pozbawiając go „autoregulacji”, która następuje wewnątrz MSCI ACWI. W tym wpisie zmierzą się zatem inwestowanie w 100% pasywne z bardziej aktywnym obstawianiem wybranych części świata, a więc – do dzieła, bo wiem, że wiele osób od dawna czekało na to porównanie!
Podcast
YouTube
W skrócie
Z tego artykułu dowiesz się:
- Czym są światowe indeksy akcji MSCI ACWI, MSCI World i MSCI Emerging Markets.
- Jak MSCI klasyfikuje rynki.
- Czy cykle na EM i DM to prawda, czy bzdura.
- Jak zmieniał się w czasie udział krajów w indeksie światowych akcji.
- Czy lepiej wybrać ETF na cały świat, czy aktywnie obstawiać rynki rozwinięte lub rynki wschodzące.
Powiązane wpisy
- Czy warto inwestować w rynki wschodzące? Cykle EM/DM i przeważanie EM
- ETF na globalny rynek akcji – ranking najlepszych
- Najlepsze fundusze ETF na rynki rozwinięte
- Najlepsze fundusze ETF na rynki wschodzące
- ETF (6/6) – Jak zbudować portfel inwestycyjny z ETF-ów?
- Proste inwestowanie pasywne – najlepsze portfele dla zabieganych
- W jaki ETF na akcje zainwestować? S&P 500, MSCI World czy MSCI ACWI?
Czym są światowe indeksy akcji MSCI?
Aby móc kompleksowo omówić wybór między osobnym kupnem funduszu ETF na rynki wschodzące i funduszu ETF na rynki rozwinięte a inwestycją w jeden fundusz ETF na cały świat, warto zacząć od wyjaśnienia tego, czym jest MSCI. Na początku należy zaznaczyć, że MSCI jest firmą tworzącą indeksy, a nie wystawcą/zarządzającym ETF-ami. Firma powstała w roku 1964 w USA i początkowo działała jako Capital International (CI). Swoją dzisiejszą nazwę zawdzięcza ona przejęciu praw do indeksów przez Morgan Stanley (MS) w 1984 roku, dzięki czemu nazwy indeksów zaczynają się od MSCI, czyli Morgan Stanley Capital International. Do światowych indeksów, które MSCI prowadził od 1969 roku, należą następujące benchmarki:
- MSCI World, który istnieje do dziś i wg mnie powinien nazywać się „MSCI Developed Markets”, bo w jego skład wchodzą tylko rynki rozwinięte,
- MSCI EAFE (Europe, Australia, Asia, Far East), czyli rynki rozwinięte minus USA i Kanada.
W roku 1988 MSCI postanowiło stworzyć nowe indeksy, do których należały:
- MSCI ACWI, czyli indeks akcji z całego świata – tak naprawdę to on powinien nazywać się „World”, ale ze względu na błędne nazwanie MSCI World prawie 20 lat wcześniej, MSCI zdecydowało się nazwać ten indeks MSCI All-Country World Index.
- MSCI Emerging Markets, czyli indeks akcji z rynków wschodzących, który będzie jednym z głównych bohaterów tego wpisu.
Choć MSCI prowadzi setki podobnych indeksów, to my skupimy się tylko na trzech z nich. Aby nie dyskryminować innego dostawcy indeksów – firmy FTSE, zdecydowałem się zostawić tu jeszcze „tłumaczenie” indeksów na te, które dostarcza FTSE (m.in. dla osób, których interesują fundusze ETF Vanguarda):
- akcje spółek z całego świata: MSCI ACWI lub FTSE All-World,
- akcje spółek z rynków rozwiniętych: MSCI World lub FTSE Developed World,
- akcje spółek z rynków wschodzących: MSCI Emerging Markets lub FTSE Emerging Markets.
Jako że zabrakło tu jeszcze tych najmniej dojrzałych rynków, to opiszę teraz, w jaki sposób MSCI klasyfikuje rynki finansowe, a więc to, dlaczego wybrane kraje należą do tego, a nie innego indeksu.
Polub moją stronę na Facebooku!
Znajdziesz tam mnóstwo przydatnych informacji o finansach i inwestowaniu
Jak MSCI klasyfikuje rynki finansowe?
Zanim sprawdzimy, czy lepiej kupić ETF na cały świat, czy fundusz ETF na rynki rozwinięte i fundusz ETF na rynki wschodzące osobno, warto zrozumieć, jak MSCI dokonuje klasyfikacji rynków finansowych wybranych krajów. Informacje, które przedstawię, pochodzą z bieżącego opisu klasyfikacji rynków do granicznych, wschodzących i rozwiniętych ze strony MSCI, z którego lekturą polecam się zapoznać osobom szczególnie zainteresowanym tym tematem.
W skrócie: Frontier Markets, czyli rynki graniczne (np. Wietnam, Bahrain, Maroko, Islandia, Kazachstan) to najmniejsze rynki finansowe świata, na których osoba zagraniczna w ogóle może inwestować. Osoba zainteresowana funduszami ETF na rynki wschodzące powinna z kolei wiedzieć, że Emerging Markets, czyli rynki wschodzące to grupa krajów, których giełdy dynamicznie się rozwijają, ale jeszcze trochę brakuje im do wejścia do giełdowej czołówki. Ciekawostka: by zakwalifikować się do rynków wschodzących wg kategorii MSCI, nie trzeba być specjalnie bogatym krajem, bo nie ma tu kryterium dochodowego. Między rynkami granicznymi a wschodzącymi główną różnicą jest zatem dostępność giełd dla inwestorów zagranicznych oraz liczba dużych spółek, które są na nich notowane.
Inwestorzy, którzy rozważają kupno funduszy ETF na rynki rozwinięte, powinni natomiast zdawać sobie sprawę z tego, że Developed Markets, czyli rynki rozwinięte to te, umieszczane przez MSCI w trochę niefortunnie nazwanym indeksie MSCI World, do którego wstęp mają tylko wybrane kraje. Kolejna ciekawostka: by zakwalifikować się do grona rynków rozwiniętych, trzeba utrzymywać dochód narodowy brutto (GNI) na obywatela, który może być uznawany za wysoki (obecnie 16 tys. USD rocznie) w ciągu 3 następujących po sobie lat. To zdecydowanie najtrudniejszy do spełnienia z warunków – reszta dotyczy liczby dużych spółek na giełdzie (musi ich być 5 i muszą być dość sporej kapitalizacji) oraz otwartości na inwestycje zagraniczne. Skrótową wersję kryteriów zamieszczam na slajdzie poniżej:
Jeśli interesują Cię fundusze ETF na rynki wschodzące oraz fundusze ETF na rynki rozwinięte, możesz zadawać sobie pytanie: gdzie w tym wszystkim znajduje się Polska? Jesteśmy obecnie klasyfikowani jako rynek wschodzący, gdzie wraz z Czechami, Brazylią, Chinami, Meksykiem i kilkunastoma innymi krajami czekamy na „awans” do grona rynków rozwiniętych. Tak naprawdę Polsce nie brakuje wiele do tego awansu, bo GNI na obywatela już znajduje się w akceptowalnym zakresie, dzięki czemu być może za kilka lat znajdziemy się w gronie państw rozwiniętych. Tymczasem wracamy do głównej tematyki tego wpisu, czyli do decyzji o tym, w który indeks lub indeksy światowe inwestować swoje ciężko zarobione pieniądze.
Inwestowanie pasywne i aktywne w kontekście indeksów MSCI
W celu lepszego zarysowania tematu dzisiejszego wpisu wyjaśnię teraz, czym różni się globalna inwestycja pasywna, od świadomego i aktywnego „obstawiania rynków”.
- Inwestor pasywny zawsze będzie wybierać indeks globalny, czyli MSCI ACWI, ponieważ rozumie, że udział poszczególnych krajów jest tam zmienny i w pewnym sensie „naturalnie” z czasem ewoluuje. W indeksie MSCI ACWI jest obecnie około 11% spółek z rynków wschodzących i 89% spółek z rynków rozwiniętych, co niektórzy widzą jako problem, preferując bardziej aktywne rozwiązanie.
- Inwestor aktywny, który chce np. „obstawić” większy wzrost rynków wschodzących w przyszłości, kupuje osobno rynki rozwinięte (MSCI World) i rynki wschodzące (MSCI Emerging Markets) w wybranej i założonej przez siebie proporcji (np. 60/40 zamiast 89/11, które obecnie jest „naturalne”). O samych rynkach wschodzących napisałem też osobny wpis, który trafił jakiś czas temu na mój blog o oszczędzaniu i inwestowaniu, zatytułowany: „Czy warto inwestować w rynki wschodzące? Cykle EM/DM i przeważanie EM”.
Wpis ten nie będzie krytyką żadnego z podejść, a jedynie próbą odkrycia czy rozsądniej będzie kupić ETF na cały świat, czy na fundusz ETF na rynki rozwinięte i fundusz ETF na rynki wschodzące osobno. Zaczniemy od najprostszego, czyli od porównania stóp zwrotu indeksu na akcje firm z rynków wschodzących (MSCI EM) oraz tego na akcje firm z rynków rozwiniętych (MSCI World) z indeksem globalnym MSCI ACWI.
Historyczne stopy zwrotu indeksów MSCI
Gdy czytam ostatnio o rynkach wschodzących, to wydaje mi się, że jedynym, co widzą i myślą obecnie inwestorzy, to to, że radzą sobie one w ciągu ostatnich kwartałów nieco gorzej od rynków rozwiniętych. Jeśli spojrzymy jednak na ostatnie 35 lat zmian wartości trzech opisywanych dzisiaj indeksów, to ujrzymy zaskakujący dla niektórych wykres, na którym rynki wschodzące kompletnie dominują nad rozwiniętymi:
Czy powyższe oznacza, że powinniśmy inwestować tylko w rynki wschodzące? A może powinniśmy dopatrywać się tu pewnej cykliczności i wyrokować, że w niektórych dekadach „rządzą” rynki wschodzące, a w innych rynki rozwinięte? Na start polecam zmianę perspektywy i przyjrzenie się okresowi samych ostatnich 10 lat na giełdzie, w których rynki wschodzące (MSCI EM) nie radziły sobie już tak wspaniale.
Zanim jednak to zrobimy, chciałbym zwrócić Twoją uwagę na jeszcze jedną niezwykle istotną rzecz, jaką jest fakt, że udział EM i DM w indeksie MSCI ACWI zmienia się w czasie. W 1987 roku rynki wschodzące stanowiły około 1% indeksu MSCI ACWI, a dziś jest to około 11%, co sprawia, że MSCI ACWI robi się coraz mniej zależne od samego MSCI World, które do złudzenia przypominało przez tak wiele lat. Zmieńmy na chwilę perspektywę, by zobaczyć lata, w których MSCI EM dostało zadyszki, ustępując pola rynkom rozwiniętym.
Stracona dekada rynków wschodzących
Lata 2012 – 2022 nie były zbyt wyrozumiałe dla rynków wschodzących, które w ujęciu Total Return z perspektywy 2022 roku praktycznie stoją w miejscu (~15%) wobec punktu, w którym były one 10 lat temu. W tym samym okresie indeks MSCI World „zarobił” w ujęciu dolarowym 130%, a indeks MSCI ACWI (w którym stale dominuje MSCI World) około 113%. Niektórzy nazywają to „straconą dekadą” rynków wschodzących, jeszcze inni wiążą to z rzekomą cyklicznością grup rynków, a fakty są takie, że przeważający rynki wschodzące inwestorzy na pewno nie są z ostatnich kilku lat zbyt zadowoleni.
Niezależnie od tego, gdzie upatrujesz się przyczyn wystąpienia tej słabszej dekady, warto na chwilę zwolnić i przyjrzeć się danym z 35 lat notowań tego indeksu wobec jego „starszego brata”, jakim jest indeks rynków rozwiniętych MSCI World.
Najlepsze i najgorsze lata MSCI World, EM i ACWI
Ocenę zmienności rynku najbardziej lubię przeprowadzać nie tylko licząc ich roczne odchylenie standardowe w długim okresie, ale też zestawiając ich najgorsze i najlepsze lata w danym okresie. Pierwszym krokiem do zrozumienia specyfiki rynków wschodzących jest to, że ze względu na bardzo zmienny skład krajów i ich niższy poziom rozwoju (a więc zwykle wyższą dynamikę wzrostu gospodarczego), są one z natury bardziej zmienne od rynków rozwiniętych.
Świadczy o tym to, że odchylenie standardowe wartości indeksu MSCI Emerging Markets w ciągu ostatnich 35 lat wyniosło 32,57% rocznie, czyli prawie 2-krotnie więcej niż odchylenie standardowe notowań indeksu MSCI World, które wynosiło w tym samym czasie 17,82%. Tym, którzy intuicyjnie nie rozumieją odchylenia standardowego, polecam po prostu spojrzeć na najlepsze lata indeksów, które oznaczyłem w tabeli kolorem zielonym oraz ich najgorsze lata oznaczone przeze mnie kolorem czerwonym:
W internecie często pisze się o tym, że w najgorszych okresach rynki tracą „nawet około 50% swojej wartości od szczytu”, co zwykle dotyczy indeksu światowego i niekoniecznie w okresie 12-miesięcznym. Dla posiadacza portfela złożonego w 100% z indeksu spółek z rynków wschodzących, np. MSCI EM, ruch w obydwie strony rzędu 50% lub więcej w ciągu roku był praktyką, a nie tylko teoretycznym rozważaniem. O ile rynki rozwinięte w ekstremalnych latach zyskiwały lub traciły około 20-25% w ciągu roku, to dla rynków wschodzących dodatnie stopy zwrotu rzędu 60% i więcej zdarzyły się w aż 4 na 35 lat.
Czy powyższe czyni te rynki lepszymi inwestycjami? Czy powinniśmy wszyscy przerzucić swoje pieniądze na rynki wschodzące? Zwolennicy teorii ich cykliczności powiedzą, że tak, ale my będziemy dziś bardziej dociekliwi i przyjrzymy się podłożom samej teorii, by ocenić, czy są one sensowne, czy stworzone tylko po to, by „na siłę uprościć inwestowanie” i udawać, że dzięki temu potrafi się przepowiedzieć przyszłość.
Cykle DM i EM - prawda czy bzdura?
W świecie inwestowania znajdziecie wiele osób, które na podstawie historycznych wykresów akcji lub indeksów próbują prognozować przyszłość. Jedną z głupszych moim zdaniem teorii jest ta o cykliczności wzrostu na rynkach wschodzących i rozwiniętych, które jak gdyby „rosną na przemian, czego dowodzi historia”. Wykonując tabelę z wynikami indeksów MSCI World, MSCI EM i MSCI ACWI można by nawet na siłę upatrywać się takich zależności, bo odpowiednie grupy rynków rosły historycznie jakby „na przemian”:
To świetny moment, by powiedzieć „stop” i poza obserwacją faktu, że w latach 1988-1992 i 2003-2007 rynki wschodzące górowały nad rynkami rozwiniętymi, zastanowić się, dlaczego akurat w tych okresach mogło tak być i co było motorem wzrostu wyrażonej w dolarze wartości rynków wschodzących. Dwa powody, przez które rynki wschodzące dominowały nad rozwiniętymi w latach 1988-1992 i 2003-2007 to:
- „Ugiełdowienie” się wybranych krajów, które obejmowały nurt kapitalistyczny. Kapitalizacja rynków wschodzących rosła niezwykle szybko, gdy coraz więcej spółek wchodziło na giełdę, a inwestorzy w tych krajach wpadali w tendencje do spekulacji (efekt „wow” towarzyszący debiutom na giełdzie).
- Dodawanie do indeksu MSCI Emerging Markets kolejnych krajów. Może zabrzmi to prozaicznie, ale za drugą hossę na rynkach wschodzących (2002-2007) odpowiadały inne kraje niż za pierwszą (1987-1992), co zaraz pokażę na konkretnych przykładach.
Podstawą jest jednak zrozumienie tego, jakie kraje wchodzą i wchodziły w skład poszczególnych indeksów, bo dopiero po ich poznaniu będziesz mógł świadomie podjąć decyzję o tym, czy wybrać ETF na cały świat, czy na rynki rozwinięte i wschodzące osobno.
Zmiana składu indeksów DM i EM w czasie
Zmiana proporcji udziału wybranych krajów w indeksach MSCI bywała w przeszłości dość dynamiczna. Wystarczy spojrzeć na udział Japonii w indeksie MSCI ACWI, który w 1987 roku wynosił 40%, a niespełna 10 lat później już tylko 11%, co bywa czołowym argumentem „za” inwestowaniem globalnym, a nie wybieraniem tylko jednego kraju. Zmienna była też proporcja udziału USA, Europy Zachodniej i z kilkoma wyjątkami prawie wszystkich innych rynków finansowych świata, choć w niestabilności udziału w indeksie i tak królują kraje wschodzące.
W poniższej tabeli zawarłem kluczowe rynki rozwinięte i rynki wschodzące oraz ich udział w światowym indeksie MSCI ACWI, które wykonałem na podstawie dokumentu ze składami MSCI EM i MSCI World w ostatnich latach, tego wpisu ze strony Morningstar i najnowszego składu (detailed holdings) funduszu iShares MSCI ACWI. Zbieranie danych za cały okres istnienia MSCI ACWI takie łatwe nie było, ale oto gotowy efekt tej „zbiórki”:
Choć zmiana udziału Japonii oraz USA w indeksie robi wrażenie, to procentowo rynki wschodzące rosły i kurczyły się o wiele bardziej znacząco niż rynki rozwinięte. Fani inwestowania wyłącznie na GPW (sam do nich należałem) mogą zdziwić się tym, jak mało znacząca w perspektywie świata była i jest polska giełda, ale nie na niej będziemy się tu skupiać. Chciałbym, byś spojrzał na wzrost udziału konkretnych krajów w indeksie ACWI w latach 1987-1992 i 2002-2007, czyli dokładnie wtedy, kiedy działy się „cykliczne hossy” na rynkach wschodzących. Może to pozwoli nam wyjaśnić ich fenomen i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy to naprawdę cykliczność, czy czysty przypadek.
Liderzy wzrostu rynków wschodzących
Choć będzie to ogromne uproszczenie, to najprościej wzrostu rynków wschodzących w wybranych latach upatrywać można w fakcie, że owe rynki były czymś nowym, gorącym i bardzo „sexy” z punktu widzenia inwestora we wzrost. Gdy w 1988 roku powstał indeks MSCI Emerging Markets, to w jego składzie było tylko 10 krajów, które łącznie stanowiły niespełna 1% światowego indeksu. Co ciekawe, kraje-założyciele indeksu stanowią obecnie tylko 1,51% MSCI ACWI, czyli niewiele więcej niż 35 lat temu, a indeks ten dominują Chiny, Indie i Korea Południowa, których na początku nawet nie było w tym indeksie.
Dochodzimy do ważnego spostrzeżenia, które zdominuje całą resztę tego wpisu, a mianowicie tego, że głównym motorem wzrostów rynków wschodzących są zazwyczaj kraje, które dopiero co weszły w skład tego indeksu, a nie te, które są w nim od lat. Spostrzeżenie opieram na tym, że w latach 1987-1992 najbardziej „rozpychały się” w indeksie Malezja, Meksyk, Tajlandia, Chile, FIlipiny i Brazylia, z których podczas kolejnej hossy na rynkach wschodzących dynamicznie rosła tylko ta ostatnia.
Wystarczy jeden rzut oka na poniższą tabelę, by zauważyć, że hossę na EM w 2002-2007 „zasponsorowały” inwestorom Chiny, Indie, Indonezja, Korea Południowa, Brazylia i – ku uciesze polskich inwestorów – Polska (choć wzrost udziału Polski w ACWI pochodził głównie ze spadku notowań dolara wobec złotego):
Ważna informacja: w tabeli nie ma wszystkich składowych rynków wschodzących, tylko te, których udział w indeksie MSCI ACWI w czasie zmieniał się najbardziej. Poza sukcesami, czyli zwiększaniem udziału w indeksie światowym, mamy też klęski w postaci kurczenia się kapitalizacji wybranych rynków, które zaznaczyłem w tabeli kolorem czerwonym. Osoby, które w 2017 roku zakładały, że rynki takie jak Argentyna, Rosja, Turcja, Polska czy Kolumbia są tanie, mogły się w kolejnych latach bardzo rozczarować, bo ich łączny odsetek udziału w indeksie światowym skurczył się z 1,38% do 0,51%, mimo że w 2012 roku wynosił on 2,31%.
Widać gołym okiem, że wewnątrz indeksu MSCI Emerging Markets mamy rynki bardzo różne, z których niektóre zwyciężają, rozszerzając z czasem swój udział w indeksie, a inne przegrywają, gdy ich udział kurczy się z czasem. Nie zapominajmy też o krajach, które w przeszłości opuściły ten indeks, awansując do MSCI World (było ich niewiele, bo tylko 3), lub zostając zdegradowane do MSCI Frontier Markets, czyli rynków granicznych (4 kraje) lub do krajów poza indeksami (MSCI Standalone Markets – 3 kraje), bo taka degradacja też naturalnie wpływała na udział tej grupy w MSCI ACWI.
Kraje, które opuściły rynki wschodzące
Jako że MSCI Emerging Markets jest niejako stadium przejściowym pomiędzy MSCI Frontier Markets a MSCI World (Developed Markets), to powinniśmy spodziewać się tego, że każdy z rynków kiedyś w końcu opuści tę pulę. Według moich obliczeń przez indeks rynków wschodzących przez 35 lat przewinęły się 32 różne kraje, z czego obecnie jest tam 24 z nich, co i tak stanowi dość wysoki odsetek i formę stabilności indeksu. Od 1997 do dziś z MSCI EM do MSCI World awansowały Grecja, Izrael i Portugalia, którym bardzo w tym procesie pomagał rozwój giełd oraz rosnąca ocena stabilności polityczno-legislacyjnej.
Kilka krajów odpadło z tego indeksu przez kwestie polityczne. Rosja i Wenezuela opuszczały ten indeks w trybie przyspieszonym, a Argentyna robiła to stopniowo, wraz z upadkiem gospodarczym i dewaluacją argentyńskiego peso. Kraje takie jak Jordania, Maroko, Sri Lanka czy Pakistan po prostu nie zadbały wystarczająco o rozwój giełd i przyciągnięcie międzynarodowych inwestorów, co ukarane zostało ich przeniesieniem do rynków granicznych.
Pragmatyczne oko analityka nie przegapi jednak faktu, że MSCI Frontier Markets, czyli indeks rynków granicznych, nie istniał przed 2007 rokiem, więc bardziej masowa migracja spółek z niektórych krajów wystąpiła dopiero po 2007 roku, bo – pragmatycznie rzecz ujmując – wcześniej nie miały one zbytnio dokąd migrować. Niezależnie od opinii, którą masz na temat rynków wschodzących, fakty są takie, że nawet udział w tym indeksie jest dość chwiejny i jako że można z niego zarówno awansować, jak i zostać zdegradowanym do MSCI FM lub MSCI SM, więc z natury jest „poczekalnią”, którą w końcu opuszcza się.
Co myślę o cyklach na rynkach wschodzących?
Prawdę mówiąc, uważam, że spostrzeganie „cykli na rynkach wschodzących” jest niczym więcej niż zaklinaniem rzeczywistości w celu jej uproszczenia i przekazania informacji dalej, niekoniecznie w sposób poprawny. Argumenty przeciwko istnieniu jakichkolwiek cykli towarzyszących rynkom wschodzącym i rozwiniętym są następujące:
- Motorami tego, co niektórzy nazywają drugim cyklem wzrostów na rynkach wschodzących, który wystąpił w latach 2002-2007 były (poza Brazylią) inne kraje, niż cyklu z roku 1987-1992.
- Rynki wschodzące to pojęcie znane od 1987 (1988) roku, bo wtedy powstał ten indeks. Było tam wtedy tylko 10 rynków finansowych, ale możliwość inwestycji w akcje na nich notowane, była pewnym novum, co naturalnie przyciągało kapitał inwestorów (stąd 1 „hossa na rynkach wschodzących”). Do „państw założycieli” MSCI EM należą Brazylia, Argentyna, Chile, Meksyk, Portugalia, Grecja, Jordania, Malezja, Tajlandia i Filipiny.
- Polemizowałbym, że druga hossa „cyklu wzrostowego” na rynkach wschodzących wywołana została z bardziej organicznych powodów. Dodanie do indeksu Chin i Indii, których wzrost gospodarczy robił wrażenie, sprawiał, że inwestorzy zapominali nawet o tym, że udział w światowej kapitalizacji to zupełnie coś innego niż udział w światowym PKB, a giełda jest tylko reprezentacją, a nie prezentacją całej gospodarki danego kraju. Słabość dolara (tracił on w tym okresie wobec PLN, CNY, INR i innych walut EM) również „sztucznie” windowała udział innych rynków w indeksie MSCI ACWI.
Kolejny „cykl wzrostowy” na rynkach wschodzących nie zadzieje się tylko dlatego, że „akcje tam są tanie” ani dlatego, że „w ostatnich 10 latach przynosiły one znacznie gorsze wyniki od rynków rozwiniętych”. Nie wystarczy też sama słabość USA i Europy, bo teoria o ucieczce kapitału z rynków rozwiniętych, gdy te są w kryzysie to kompletna bzdura i aby ją sfalsyfikować, wystarczy przejrzeć notowania rynków rozwiniętych i wschodzących w 2008-2009 roku, gdy wszystko w tandemie leciało na łeb, na szyję:
Panika to panika, a gdy występuje, to inwestorzy raczej wycofują się z akcji jako z całej klasy aktywów, a nie migrują z jednych rynków na inne. Polemizowałbym, że taka migracja mogłaby raczej wystąpić w spokojnych czasach, w których inwestorzy kierują się przemyśleniami i rozsądkiem, a nie paniką, euforią i stadnym instynktem.
Puenta jest taka, że według mnie kolejna hossa na rynkach wschodzących wystąpi nie dlatego, że „powinna, bo występuje co 7, 10 czy 12 lat”, a dlatego, że znajdą się kolejne kraje-motory takiego wzrostu, które okażą się silne wobec USA i Europy Zachodniej, bo te stanowią obecnie aż 78% światowego indeksu akcji. Nie zapominaj też o tym, że kraje wraz ze wzrostem gospodarek i giełd migrują do wyższego indeksu, więc jeśli np. „obstawiasz” Chiny czy Indie i przez to chcesz przeważać w portfelu udział rynków wschodzących, to nie zdziw się, jeśli kiedyś znajdą się one w gronie rynków rozwiniętych, opuszczając indeks MSCI EM. Czas na najważniejsze, czyli na próbę odpowiedzi na pytanie postawione w tytule wpisu.
Szukasz taniego konta maklerskiego do akcji i ETF-ów?
Nota XTB: Inwestowanie jest ryzykowne. Inwestuj odpowiedzialnie.
Chcesz założyć IKE/IKZE z bogatą ofertą ETF-ów?
Mój link obniża prowizję na rynkach zagranicznych z 0,29% do 0,24%.
Szukasz zagranicznego konta maklerskiego?
Pełen ranking kont maklerskich do akcji i ETF-ów znajdziesz tutaj.
ETF na cały świat czy na rynki rozwinięte i wschodzące osobno?
Żeby zgrabnie podsumować dotychczasową treść artykułu, wypiszę najważniejsze wnioski, które stanowić będą fundament ostatniego rozdziału:
- Udział krajów w indeksie rynków wschodzących (MSCI EM) jest bardzo zmienny.
- Sama ich obecność w tym indeksie też dynamicznie zmienia się z czasem.
- Indeks rynków wschodzących, by zdominować rynki rozwinięte, potrzebuje motora wzrostu, czyli kraju lub grupy krajów z imponującym wzrostem gospodarczym i wieloma firmami wchodzącymi na giełdę.
- (Najważniejsze) Perełki wśród rynków wschodzących siłą rzeczy opuszczą kiedyś ten indeks, zasilając pulę rynków rozwiniętych (MSCI World).
Czy biorąc pod uwagę powyższe argumenty, naprawdę warto aktywnie obstawiać rynki wschodzące w portfelu? Zacznijmy od backtestingu, czyli symulacji historycznych wyników takich portfeli w zależności od składu.
Wyniki portfeli o różnym udziale DM i EM
O ile wynik z inwestycji osoby, która na początku 1988 roku zainwestowała w każdy z poszczególnych indeksów, faworyzował MSCI Emerging Markets, to uśrednianie (1000 USD miesięcznie) w okresie 35 lat przyniosłoby zupełnie inne rezultaty. To jasne, że większy udział bardzo zmiennego MSCI Emerging Markets zwiększał zmienność całego portfela, bo obserwując poniższe tabele i wykres szybko dojdziesz do wniosku, że wpływał on na zmienność, a mniej na końcowy wynik inwestycji:
Warto jednak zauważyć, że jesteśmy po lub w trakcie „straconej dekady” rynków wschodzących, więc cała przewaga nad rynkami rozwiniętymi, którą te demonstrowały jeszcze w 2007-2012 roku została sprzeniewierzona, ustępując inwestorowi, który przeważał rynki rozwinięte lub inwestował tylko w nie. Moim zdaniem najciekawsza informacja, jaką zaczerpniemy z wykresu to to, że MSCI ACWI do złudzenia przypomina inwestycję w MSCI World, który przed rokiem 2003 stanowił przeciętnie 95% lub więcej jego portfela.
Obecna sytuacja jest jednak inna, bo mimo że udział firm z EM w światowym indeksie jest względnie stabilny (10-12% w latach 2012-2022), to zbyt wielka inwestycja w nie byłaby w ujęciu dolarowym w ostatnim czasie dość kiepską decyzją, która zwiększyłaby zmienność i pogorszyła wyniki portfela inwestycji. Przeanalizujmy teraz, czy warto aktywnie obstawiać udział rynków wschodzących w portfelu, w zależności od tego, czy w przyszłości będą one zyskiwać względem rynków rozwiniętych, czy wobec nich tracić.
Co jeśli DM będą dominować nad EM?
Poniższe symulacje mają być dla czytelnika lekcją pragmatyzmu i choć zawiera ona ogromną liczbę uproszczeń, to może niejednemu otworzyć oczy na zagadnienie aktywnego obstawiania udziału rynków w portfelu. Wyobraźmy sobie, że do rywalizacji staje 3 inwestorów, z których jeden wybiera MSCI ACWI, czyli inwestuje pasywnie, a dwóch inwestuje w rynki rozwinięte i rynki wschodzące w ustalonych wcześniej proporcjach. Jako te proporcje ustawię najczęściej spotykane 80/20 i 50/50, które często padają w pytaniach od czytelników. Oto jak przy kurczącym się udziale EM w indeksie światowym wyglądałoby przeważanie rynków wschodzących nad rynki rozwinięte w kolejnych kilkunastu latach:
Wszystkie liczby w powyższej tabeli są wymyślone, a wartości EM i DM to pomocnicze liczby, które miały pokazać scenariusz dalszej dominacji rynków rozwiniętych nad rynkami wschodzącymi i to, jak wpłynęłoby to na stopy zwrotu każdego z inwestorów.
W skrócie: inwestujący globalnie (w MSCI ACWI) nie odczułby zbytnio kolejnej słabej dekady EM, bo stanowiłyby coraz mniejszy udział w jego portfelu. Ostatecznie skończyłby z wynikiem +42%, a inwestycja wyszłaby mu prawie tak lukratywnie, jak zainwestowanie w same rynki rozwinięte, które zdominowały ten okres. Inwestor aktywnie przeważający rynki wschodzące, by zawsze mieć ich w portfelu 20%, uzyskałby wynik +34%, a ten, który połową kapitału obstawiał EM z wynikiem tylko +15% w całym okresie inwestycji.
W tym przypadku posiadanie MSCI ACWI działa jak ubezpieczenie, dzięki któremu relatywny spadek wartości EM w indeksie światowych akcji nie powoduje zbyt wielkiej straty, a z czasem jego wpływ na inwestycję jest dla pierwszego inwestora coraz mniejszy. Wniosek numer 1: pasywna inwestycja w MSCI ACWI zabezpiecza przed zmiennością indeksu rynków wschodzących.
Co jeśli EM będą dominować nad DM?
Odwróćmy jednak sytuację i załóżmy, że rozwój gospodarczy Chin i Indii sprawi, że rynki wschodzące będą powiększać swój udział w indeksie światowych akcji. W tym mało prawdopodobnym przypadku, z początkowych 10,36% udziału wzrosłyby one do prawie 30% w indeksie MSCI ACWI, co bardzo korzystnie zaczęłoby wpływać na stopę zwrotu z inwestycji także inwestora pasywnego:
Jeśli motorem wzrostu w kolejnych latach będą rynki wschodzące, to chyba oczywiste jest to, że osoba, która ma ich w portfelu aż 50%, wyjdzie na tym o wiele lepiej, niż inwestor pasywny, który ma ich obecnie w portfelu tylko 10,36%. Skupmy się jednak na niewielkiej różnicy w stopach zwrotu między inwestorem w MSCI ACWI, a tym, który „aktywnie obstawił” sztywne 20% EM w swoim portfelu. Stopniowe zwiększanie proporcji rynków wschodzących w światowym indeksie sprawiło, że nie robiąc absolutnie niczego, inwestor pasywny, czyli ten, który wybrał MSCI ACWI, z czasem zwiększał udział EM w swoim portfelu, co korzystnie wpływało na jego stopę zwrotu.
Polemizowałbym zatem z osobami, które przeważają MSCI EM nad DM, bo aby skorzystać z ich wzrostu, nie trzeba wcale kupować (oddzielnie) tego indeksu, by z owego potencjału w przyszłości skorzystać. Jeśli stawiasz na wzrost rynków wschodzących w kolejnych dekadach, to wystarczy, że będziesz miał MSCI ACWI, ponieważ EM mogą z czasem się w nim „bardziej rozpychać”, korzystnie wpływając na stopę zwrotu z Twojego portfela. Dowód? Inwestor pasywny zarobił tu 48%, a ten, który na sztywno trzymał 20% EM i 80% DM w portfelu 54%, co stanowi bardzo podobne wyniki w tym okresie.
Nie zapomnij jednak o tym, że najsilniejsze gospodarki wschodzące będą w końcu migrować do tych rozwiniętych, więc scenariusz, w którym MSCI EM stanowi 27 lub 30 procent udziału w światowym indeksie MSCI ACWI uważam za niezwykle mało prawdopodobny. Inwestowanie to gra prawdopodobieństw i mimo że rozumiem osoby, które w MSCI ACWI widzą „prawie same Stany Zjednoczone” to zachęcam na spojrzenie na ten indeks inaczej. MSCI ACWI to taka polisa ubezpieczeniowa przeciwko spadkowi wartości jednego kraju wobec innych, które w tym przypadku „oddadzą” inwestorowi to, co stracił na inwestycji w akcje kraju w chwilowej niełasce. MSCI ACWI „ubezpiecza” również od nadmiernego udziału USA w portfelu, „regulując” proporcje posiadanych akcji niczym innym, niż ich obecną kapitalizacją w indeksach.
Jeśli zatem obstawiasz 50% EM w portfelu, bo wierzysz w dynamiczny wzrost gospodarczy Chin i Indii, to pamiętaj, że los może spłatać Ci niezłego figla, przenosząc je do indeksu rynków rozwiniętych, do którego przecież pretendują wszystkie rynki finansowe świata. Jeśli zbyt aktywnie „obstawiasz” udział poszczególnych rynków, to prawdopodobnie dość często musisz dokonywać transakcji równoważących portfel, co wiąże się też z podatkami oraz płaceniem prowizji nie tylko od zakupu, ale też od sprzedaży instrumentów. Przyjrzyjmy się teraz krótko wpływowi prowizji i podatków na inwestowanie, ale pod kątem decyzji, czy inwestować w jeden ETF na cały świat, czy dwa osobne ETF-y na rynki rozwinięte oraz na rynki wschodzące.
Koszty i podatki, czyli to, o czym wielu zapomina
Na koniec krótki, ale ważny akapit o tym, że prowadząc portfel złożony z 2 ETF-ów akcyjnych, siłą rzeczy poniesiesz wyższe koszty podatkowe i prowizyjne związane z tzw. rebalancingiem, czyli równoważeniem składu portfela. Problem ten poruszyłem we wpisie „Czy warto równoważyć proporcje portfela inwestycyjnego?„, dowodząc tego, jak kosztowne może być zbyt częste równoważenie proporcji portfela, zwłaszcza jeśli ten posiada zbyt wiele składowych.
Jedno jest pewne: prowadząc iście „bogleheadsowy” portfel 100% światowych akcji, złożony z jednego ETF-a typu akumulującego przez wiele, wiele lat nie zapłacimy ani grosza podatku od zysków kapitałowych, a prowizje maklerskie płacić będziemy tylko za zakup kolejnych jednostek funduszu. Jeśli znajdziemy do tego tanie konto maklerskie z prowizją transakcyjną wynoszącą 0,05% lub mniej, to przez całe nasze „inwestycyjne życie” procentu składanego prawie nie ruszy ani podatek Belki, ani prowizja maklerska.
O powyższym nie należy zapominać także przy ustalaniu proporcji EM do DM. Z jednej strony, taki portfel może być tańszy w kontekście kosztu rocznego (patrz: wpis „Proste inwestowanie pasywne – najlepsze portfele dla zabieganych„), a z drugiej niezwykle drogi pod kątem podatków i prowizji. Kontrolujmy zatem wszystko to, na co mamy wpływ, redukując koszty podatkowo-prowizyjne, zamiast aktywnie obstawiać możliwe do spełnienia scenariusze, które mogą skończyć się tym, że nasza „gwiazda rynków wschodzących” przedwcześnie awansuje, kwalifikując się do rynków rozwiniętych.
Obserwuj mnie na Twitterze:
Subskrybuj mój kanał YouTube:
Podsumowanie
Słowem podsumowania napiszę tylko, że był to jeden z ciekawszych w pisaniu tekstów, które dotychczas „wyprodukowałem”, a sama analiza była dla mnie tak interesująca, że chętnie kontynuowałbym rozważania na ten temat w przyszłości. Koniecznie daj znać w komentarzach, czy podzielasz moje zdanie i czy temat indeksów MSCI jest dla Ciebie interesujący, a jeśli tak to napisz też, o czym w tym kontekście chciałbyś jeszcze przeczytać.
Wpis ten miał za zadanie skontrować popularną tezę „cykliczności” rynków wschodzących, zauważając, że każdy ich wzrost potrzebował motorów w postaci kilku konkretnych krajów, które akurat wtedy otwierały się na kapitalizm. Druga popularna w polskim świecie inwestycyjnym idea polega na aktywnym „obstawianiu” rynków wschodzących (np. lokując 20% lub 30% z nich w swoim portfelu), co zadziała źle w przypadku ich słabszego okresu, a nie przyniesie wielkich korzyści w przypadku „wielkiej hossy” w Chinach, Indiach czy Polsce, co chciałem udowodnić w ostatnim rozdziale wpisu. Dziękuję za zainteresowanie i do zobaczenia w kolejnym wpisie lub w komentarzach poniżej!
Zapisz się do mojego newslettera:
Wyraziłeś/-aś chęć zapisu do mojego newslettera. Teraz sprawdź swoją skrzynkę E-mail i potwierdź chęć zapisania się.
Zastrzeżenie
Informacje przedstawione na tej stronie internetowej są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715). Czytelnik podejmuje decyzje inwestycyjne na własną odpowiedzialność. Autor bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam umieszczanych na blogu.