You are currently viewing Kim są doradcy i planerzy finansowi? Sprzedawcy drogich funduszy TFI

Kim są doradcy i planerzy finansowi? Sprzedawcy drogich funduszy TFI

Czy naprawdę potrzebujesz "doradcy"?

Ostatnio w dość dobitny sposób przypomniałem sobie o firmach, których pracownicy świadomie lub nie polecają (a w zasadzie sprzedają) jednostki drogich funduszy inwestycyjnych. Jako że czasy się zmieniają i ludzie młodzi na ogół rzadko chodzą do banków po porady inwestycyjne, to „pani z okienka w banku” sprzedająca fundusze inwestycyjne staje się coraz mniej efektywna. Pokolenia millenialsów (Y) i Z preferują wykorzystywanie internetu, więc w ostatnich latach nasila się działanie „doradców finansowych” i „planerów finansowych”, którzy poszukują (a raczej „łowią”) klientów głównie przez internet. W takiej sprzedaży może i nie byłoby nic złego, gdyby klient dostawał niedrogi produkt dopasowany do jego życiowych celów, tolerancji ryzyka i horyzontu inwestycji. Niestety tak się na ogół nie dzieje, więc w tym wpisie opiszę, kim są doradcy i planerzy finansowi i dlaczego praktycznie zawsze ostrzegam odbiorców moich treści przed kupowaniem produktów, które polecają.

Zacznę od przedstawienia, kim są doradcy i planerzy finansowi, a następnie opiszę, jak (świadomie lub nieświadomie) działają na szkodę swoich klientów.

Podcast

YouTube

W skrócie

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Kim są doradcy finansowi i planerzy finansowi i co różni ich od doradców inwestycyjnych.
  • Co sprzedają doradcy i planerzy finansowi.
  • Dlaczego praca doradcy finansowego może być darmowa z perspektywy klienta.
  • Jak drogie i nieefektywne są fundusze sprzedawane przez doradców finansowych.

Kim są doradcy finansowi i planerzy finansowi?

Jeśli kiedykolwiek kontaktował się z Tobą (przez telefon lub mailowo) ktoś tytułujący się „doradcą finansowym” lub „planerem finansowym”, to pewnie wiesz, że tacy ludzie zwykle deklarują się pomóc za darmo w zarządzaniu finansami. Finanse to w tym zakresie pojęcie dość szerokie, ale główną domeną działalności doradców finansowych w Polsce jest sprzedaż kredytów, ubezpieczeń oraz produktów inwestycyjnych (głównie tradycyjnych funduszy inwestycyjnych). 

I tu jest tak naprawdę sedno „problemu” – osoby, które często reklamują się jako niezależne i działające dla dobra klienta i chcące mu bezinteresownie (wręcz charytatywnie) pomóc są tak naprawdę wysoko opłacanymi, działającymi w modelu prowizyjnym sprzedawcami jednych z najdroższych produktów ma rynku. Opowiem Ci trochę więcej o pracy doradcy finansowego lub planera finansowego z perspektywy osoby, która „przepytała” w ciągu kilku lat już kilkudziesięciu byłych klientów takich doradców, zauważając, że praktycznie bez wyjątków byli oni niezadowoleni z ich usług.

Obserwuj moją stronę na Facebooku!

Znajdziesz tam mnóstwo przydatnych informacji o finansach i inwestowaniu

Doradca finansowy a doradca inwestycyjny

Zacznijmy od bardzo istotnego rozróżnienia: doradca finansowy to w Polsce zupełnie ktoś inny niż doradca inwestycyjny.

Doradca inwestycyjny to profesjonalista z licencją, który prowadzi portfele inwestycyjne swoich klientów. Musi to być osoba, która poza tym, że jest niekarana w zakresie finansów, zdała egzamin na doradcę inwestycyjnego prowadzony przez KNF. Tytuł doradcy inwestycyjnego jest chroniony prawnie, a jego posiadanie umożliwia np. zarządzanie portfelem inwestycyjnym klienta lub doradztwo finansowe. Obecnie w Polsce są 1003 osoby z taką licencją oraz 1744 osoby, które mają zarówno licencję maklera, jak i doradcy inwestycyjnego (sprawdzisz to, wybierając kategorię „maklerzy i doradcy” na stronie KNF).

Doradca finansowy lub planer finansowy to tak naprawdę dowolna osoba, która będzie chciała się tak zatytułować. Jest to tytuł niechroniony prawnie, a więc taki, który można nadać sobie samodzielnie. Każdy może się tak nazwać i samo w sobie nie oznacza to tak naprawdę niczego. Taki człowiek nie ma licencji na zarządzanie portfelami inwestycyjnymi klientów, więc nie może legalnie wykonywać takich czynności. Przyjęło się jednak, że w ten sposób tytułują się osoby będące pracownikami firm, które dystrybuują (sprzedają) jednostki uczestnictwa funduszy inwestycyjnych (znajdziesz je w wyszukiwarce KNF, gdy wybierzesz „Podmioty nadzorowane”, a następnie „Dystrybutorzy jednostek uczestnictwa/tytułów uczestnictwa”. W chwili, gdy piszę ten wpis, jest to w Polsce 56 firm.

Żeby móc sprzedawać fundusze inwestycyjne, wystarczy być pracownikiem jednej z tych firm, a jak już wspominałem, aby zostać doradcą finansowym lub planerem finansowym nie trzeba zdać żadnego egzaminu, więc w praktyce może to być także przypadkowa osoba „z ulicy”. Wiele z tych firm twierdzi, że ich doradcy przechodzą rygorystyczne, kilkumiesięczne szkolenia, ale gdy rozmawiałem z ich byłymi pracownikami, to dowiadywałem się, że są to szkolenia głównie ze sprzedaży, a nie z finansów i inwestowania. Zresztą nawet, jakby były to szkolenia z inwestycji, to co po nich, skoro firma mówi wprost, że jeśli sprzedasz drogi i najgorszy dla klienta produkt, to zarobisz na tym najwięcej.

Czym zajmują się doradcy finansowi?

Na stronach firm zatrudniających „doradców finansowych” znajdziesz informację o tym, że istnieją po to, aby pomóc Ci ogarnąć Twoje finanse, ubezpieczyć Cię, znaleźć odpowiedni kredyt oraz optymalną formę lokowania nadwyżek. Jako bloger inwestycyjny w tym wpisie skupię się wyłącznie na części inwestycyjnej pracy takiego planera, która polega po prostu na sprzedaży (zazwyczaj drogich lub bardzo drogich) jednostek funduszy inwestycyjnych w zamian za prowizję od Towarzystw Funduszy Inwestycyjnych (TFI). 

W tym kontekście doradca finansowy różni się od „pani z okienka z banku” tylko tym, że nie pracuje dla wybranego banku lub TFI, a jest pracownikiem zewnętrznej firmy, która jest dystrybutorem jednostek lub tytułów uczestnictwa funduszy. Podmiotem regulowanym jest więc firma, która oczywiście powinna zadbać o odpowiedni stan wiedzy oraz standardy sprzedaży wśród jej „doradców finansowych”, ale w praktyce bywa z tym bardzo różnie, a firmy raczej skupiają się na skali sprzedaży, a nie na doradztwie inwestycyjnym (wszak do tego akurat ich pracownicy nie mają uprawnień i nie muszą mieć). Nawet jeśli takie firmy są członkami różnych „stowarzyszeń doradców finansowych”, to nie ma to żadnego znaczenia, bo nie jest to tytuł regulowany prawnie i taki pracownik nie musi przechodzić żadnego egzaminu czy testu wiedzy.

Zwykle doradca finansowy może oferować klientowi różne produkty inwestycyjne (w teorii nawet ETF-y), ale w praktyce zwykle zaczyna się i kończy na złożonych i drogich produktach inwestycyjnych serwowanych przez polskie lub zagraniczne TFI.

Jak to możliwe, że praca doradcy finansowego jest darmowa?

Praca doradcy finansowego lub planera finansowego kusi zwłaszcza tym, że z perspektywy klienta jest całkowicie darmowa, a więc klient nie płaci bezpośrednio za usługę „doradztwa”. Osoby, które znają ofertę TFI wiedzą, że te same fundusze mogą mieć różne klasy jednostek oraz różne kanały dystrybucji i w zależności od nich może różnić się ich koszt roczny, a w zależności od kanału dystrybucji – koszt ich zakupu.

Podczas gdy istnieje wiele tanich lub darmowych sposobów na zakup jednostek funduszy prowadzonych przez TFI, to ich zakup przez pośrednika jest zwykle najdroższą lub jedną z droższych opcji. Bywa że kupowane tak jednostki TFI mają bardzo wysoki koszt wejścia, a połowę lub więcej tego kosztu pobiera sprzedawca, który „zamknął klienta” dla Towarzystwa. Mamy tu więc produkty drogie w ujęciu rocznym, drogie w ujęciu zakupu oraz często niedopasowane do klienta pod względem ryzyka, bo przecież doradca finansowy lub planer finansowy nie musi być ekspertem od inwestowania (i zwykle nie jest). Ważne, by przekazał klientowi kluczowe informacje o sprzedawanym funduszu, cokolwiek to znaczy i jakkolwiek jest to kontrolowane później przez kogokolwiek.

Jak działają doradcy finansowi?

Z jednej strony firmy zrzeszające doradców finansowych zawsze powiedzą, że odpowiednio ich przygotowali i spełniają wszystkie standardy w zakresie informowania klientów o ryzyku i cechach funduszy inwestycyjnych, które sprzedają. Z drugiej strony wszystkie osoby, które anonimowo informowały mnie o sposobie sprzedaży funduszy TFI przez planerów finansowych (zarówno byli klienci, jak i byli pracownicy), podkreślały, że było to robione na szybko i tak, aby sprzedać, jak najwięcej jednostek jak najdroższych funduszy, a troska o klienta zawsze była na dalszym miejscu. Dowiedziałem się, że doradcy finansowi skupiali się przede wszystkim na najdroższych (pod względem kosztu rocznego) funduszach prawdopodobnie dlatego, że za ich sprzedaż otrzymywali od TFI najwyższe prowizje. Nie mówiąc o tym, że często te prowizje były pobierane w naprawdę skandaliczny sposób (więcej szczegółów już za kilka akapitów).

Praca takiej osoby jest doskonałym przykładem braku regulacji tam, gdzie prawo powinno być o wiele bardziej restrykcyjne. Możesz oczywiście stwierdzić, że klienci takich osób są sami sobie winni, bo zaufali komuś, kto:

  • elegancko się ubrał,
  • używał kwiecistej mowy,
  • był bardzo miły i zainteresowany klientem,
  • mówił szybko i w sposób powodujący pośpiech.

I zmanipulowani tym podejściem podpisali umowę zakupu drogich funduszy bez sprawdzenia ich kosztu i warunków inwestycji, w którą włożyli swoje pieniądze.

Możesz teraz oczywiście pomyśleć, że to samo powinno dotyczyć influencerów/blogerów/youtuberów inwestycyjnych, bo oni też zwykle pośrednio lub bezpośrednio „sprzedają” jakieś produkty (lub przynajmniej je polecają), np. konta maklerskie. Myślę jednak, że jest istotna różnica pomiędzy osobami, które pośredniczą w sprzedaży jednostek funduszy (doradcami/planerami), a osobami, które oceniają różne rozwiązania, ale nie sprzedają ich (blogerami), bo zwykle polega ona na pasji w dziedzinie i stanie wiedzy takiej osoby.

Wielu byłych klientów takich doradców/planerów podkreśla, że takie firmy mają często struktury „piramid” lub „drabin”, w których prowizje za sprzedaż funduszy częściowo idą też „w górę”, do osób, które ściągnęły je do danej firmy. Według mnie struktury typu MLM (Multi Level Marketing) wzmagają dodatkowo parcie na sprzedaż i wzajemne motywowanie się sprzedawców tych wątpliwych produktów. Spotkałem się z opisem doświadczeń typu naciskanie, by doradcy sprzedawali te wątpliwej jakości produkty członkom swojej rodziny lub przyjaciołom, mimo że Ci w ogóle ich nie potrzebowali (byle tylko dostać prowizję i ta poszła również „do góry”).

Czy nazywanie się "doradcą finansowym" powinno być legalne?

Co ciekawe, był już w polskiej polityce epizod, w którym poseł poddawał pod wątpliwość legalność tytułowania się „doradcą finansowym”, podczas gdy jest się tylko sprzedawcą funduszy. Mowa tu o interpelacji nr 28389, napisanej przez posła Maksa Kraczkowskiego, w której pytał Premiera oraz Prezesa UOKiK o zasadność i legalność stosowania tytułów „doradca finansowy” w kontekście afery Amber Gold. Na tę interpelację otrzymał (moim zdaniem) smutną odpowiedź prezesa UOKiK, w której tamten ogłosił, że:

Odnosząc się do stosowania przez pośredników finansowych określeń ˝doradca finansowy˝ i ˝doradca klienta˝, pragnę uprzejmie zauważyć, że wspomniane sformułowania nie są określeniami prawnie zastrzeżonymi i możliwość posługiwania się nimi nie jest uzależniona od spełnienia przez określony podmiot przesłanek ustanowionych przez ustawodawcę.

To już wiedzieliśmy, ale mamy teraz oficjalne stanowisko prezesa UOKiK. Każdy może się więc nazwać „doradcą finansowym” bez żadnych negatywnych konsekwencji. Kolejna część odpowiedzi jest jeszcze ciekawsza:

Analiza otrzymywanych przez UOKiK skarg konsumentów wskazuje jednak, że konsumenci mogą nie posiadać wystarczającej wiedzy na temat charakteru działalności pośrednika (tj. na temat powiązania pośrednika z określonym usługodawcą, np. bankiem lub ubezpieczycielem). Konsumenci mogą pozostawać w przeświadczeniu, że pośrednik zaoferuje konsumentowi najkorzystniejszy dla niego produkt dostępny na rynku i na takim przekonaniu opierać swoją decyzję. Stąd też podzielam wyrażony w interpelacji postulat przeciwdziałania takim zjawiskom. Charakter opisanego problemu wykracza jednak poza kwestię posługiwania bądź nieposługiwania się określeniem ˝doradca˝ lub równoznacznymi, a najskuteczniejszym sposobem przeciwdziałania opisanym wyżej negatywnym zjawiskom byłoby zapewnienie konsumentowi wiedzy na temat tego, czy charakter działalności pośrednika polega na odnalezieniu najkorzystniejszej dla danego konsumenta oferty, czy też zachęcaniu konsumentów do nabycia określonego produktu.

Czyli z jednej strony UOKiK nie ma nic przeciwko temu, że ktoś tytułuje się „doradcą finansowym” lub „planerem finansowym”, a z drugiej… przeszkadza mu to, że klient nie zawsze rozumie, że taka osoba po prostu sprzedaje mu wybrane fundusze, które wcale nie muszą być z jego perspektywy najtańsze i najkorzystniejsze.

Biorąc pod uwagę niewystarczającą wiedzę konsumentów na temat roli pośredników w procesie oferowania produktów finansowych, w ramach prac nad implementacją dyrektywy 2014/17/UE UOKiK będzie postulował uregulowanie posługiwania się terminami „doradca” i „doradztwo” oraz informowania o roli pośrednika nie tylko w stosunku do rynku kredytów hipotecznych, lecz również pozostałych usług finansowych.

To „postulowanie” trwa już ponad 10 lat, a „doradcą finansowym” może być każdy. Dodam, że nikt raczej nie sprawdza tego, czy klient jest odpowiednio informowany o tym, że taki człowiek jedynie sprzedaje mu produkty wybranych TFI, a nie najlepsze możliwe produkty biorąc pod uwagę jego doświadczenie i profil ryzyka. Zresztą doradca finansowy/planer finansowy nie musi wiedzieć niczego o giełdzie, ryzyku, akcjach ani obligacjach, bo przecież nie jest doradcą inwestycyjnym i nie prowadzi niczyjego portfela… tylko „proponuje” ludziom zakup jednostek funduszy inwestycyjnych! Problem w tym, że są to najczęściej fundusze drogie i niedopasowane do potrzeb klienta.

Skoro wiesz już, kim są doradcy i planerzy finansowi w kontekście inwestycyjnym to teraz pora na najważniejsze, czyli rozdział o tym, co sprzedają oni swoim klientom.

Jakie fundusze sprzedają doradcy finansowi?

Kilka osób, które przepytałem o ich doświadczenia z doradcami finansowymi i planerami finansowymi wspominało, że zazwyczaj zaczyna się od ofert drogich polisolokat, funduszy inwestycyjnych, lub ubezpieczeń z funduszem (także w formie IKE i IKZE), a dopiero później oferuje także inne produkty, ale w takim wypadku zwykle zachęcając do założenia konta maklerskiego, które może i najlepsze nie jest, ale dobrze płaci planerom za afiliację. Im bardziej skomplikowany jest produkt, tym prościej „ukryć” tam dodatkowe opłaty w tym ofert typu „jeśli wycofasz środki w pierwszym roku, to stracisz ich 99% lub więcej”. 

Prawdziwym kuriozum są oferty, które pobierają opłatę transakcyjną (tę płaconą na wejściu), ale nie od kwoty pierwszej inwestycji, a od kwoty całego kapitału, który inwestor deklaruje się zainwestować np. w ciągu 30 lat! Sprawia to, że klient płaci np. 3,10% z 300 000 zł, czyli 9300 zł, inwestując tylko 1000 zł miesięcznie, ponieważ zadeklarował w formularzu, że chce oszczędzać przez 25 lat. Moim zdaniem to nie powinno być w ogóle legalne, ale być może wypowie się ktoś, kto rozumie, jak można pobierać opłatę transakcyjną nie od inwestowanego, a od deklarowanego w długim terminie kapitału do zainwestowania. Przykład opłat o tej konstrukcji w dokumencie ofertowym poniżej:

KuriozalneOplaty

Uważaj więc na bardzo długie opisy (dokumenty o 20+ stronach) takich produktów, bo to często przykrywka na wysokie opłaty na wejściu oraz jeszcze wyższe koszty roczne, które sprawią, że na Twojej „inwestycji” zarobią głównie sprzedawca (to znaczy „doradca”) oraz zarządzający funduszem w TFI, a Ty po kilku latach spostrzeżesz, że Twoje środki w najlepszym wypadku stoją w miejscu.

Kim sa doradcy i planerzy finansowi poziomy oplat samodzielna inwestycja w ETF a TFI przez doradce finansowego

No właśnie: sprzedawane przez doradców fundusze TFI to zazwyczaj takie „babuszki”, które na każdym poziomie mają coraz wyższe oraz dodatkowe koszty, przez które praktycznie nie da się na nich zarobić. Oto przykładowe porównanie kosztów samodzielnego zakupu ETF na koncie maklerskim z zakupem jednostek TFI za pośrednictwem doradcy lub planera finansowego:

  • Samodzielny zakup ETF akcyjnego:
    • prowizja za zakup: typowo pomiędzy 0,0% a 0,50%,
    • koszty bieżące/roczne: typowo pomiędzy 0,05% a 0,30% w skali roku,
    • prowizja od sprzedaży: typowo pomiędzy 0,0% a 0,50%.
  • Zakup funduszy akcyjnych TFI przez pośrednika w postaci doradcy finansowego:
    • prowizja za zakup: zróżnicowana, ale zwykle kilka procent, nawet do 5%. Prawdziwym kuriozum są koszty transakcyjne pobierane za deklarowany, przyszły wieloletni zakup, bo potrafią one „zjeść” od 6 do 18 pierwszych składek w całości!
    • koszty bieżące/roczne: typowo pomiędzy 2,0% a 3,5% w skali roku. Piszę o sumie kosztów bieżących, a nie samej opłacie za zarządzanie. Żeby było „śmieszniej” – wiele takich funduszy ma pod spodem… tanie fundusze ETF, co opisałem we wpisie „Fundusze TFI kontra fundusze ETF, czyli jak przestać inwestować drogo„,
    • opłata za wynik (nagroda za dobre wyniki): tu też bywa różnie, ale wiele funduszy od TFI ma dodatkową „nagrodę” za pobicie benchmarków/indeksów, a indeksy nie zawsze dobierane są poprawnie/najlepiej jak się da, na czym inwestor może tracić nawet dodatkowe kilka % rocznie,
    • prowizja od sprzedaży: tu też różnie, ale typowo albo kilka procent, albo nawet do 100%, jeśli „inwestycja” (lub polisa”) jest kończona w okresie pierwszego roku. Często są to rozwiązania dość „brutalne” dla inwestora (a dokładniej dla jego kapitału). Zwłaszcza, jeśli ów „inwestor” nie czyta dokumentów, które podpisuje.

Doradcy i planerzy finansowi zajmują się zatem sprzedażą drogich funduszy inwestycyjnych prowadzonych przez TFI, które bardzo często inwestują w znacznie tańsze fundusze ETF, ale pobierają od inwestora opłaty nawet kilkunastokrotnie wyższe od ETF-ów, które mają w „środku”! Samo „doradztwo” jest z punktu widzenia inwestora darmowe, ponieważ planer finansowy jest sowicie wynagradzany przez TFI w momencie „zamknięcia klienta” (sprzedaży mu jednostek funduszu) lub nawet na wiele miesięcy po tej sprzedaży. Nierzadko do doradcy lub planera idzie np. równowartość całych rocznych kosztów funduszu za 1. rok, co i tak opłaca się Towarzystwu, zakładając, że klient zostanie tam na dłużej (a umowy są konstruowane dla klienta tak źle, że często nie opłaca mu się kończyć inwestycji wcześniej niż po 5-10 latach, mimo że „inwestycja” ta przynosi kiepskie wyniki).

Co znajduje się w składzie funduszy od TFI?

Wiele funduszy prowadzonych przez polskie i zagraniczne (bo takie też sprzedają doradcy) Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych inwestuje głównie (lub wyłącznie) w jednostki innych funduszy inwestycyjnych, w tym ETF-ów. Dochodzi do takich absurdów, że prowadzony przez polskich zarządzających, aktywny i drogi fundusz inwestycyjny o kosztach rzędu 2 – 3,5% rocznie, inwestuje swoje środki w 5 – 7 innych funduszy inwestycyjnych i ETF-ów, których przeciętny koszt wynosi np. 0,3 – 0,6% rocznie! Prostym językiem: jego zarządzający nie robią tak naprawdę nic poza kupowaniem w odpowiedniej proporcji kilku dość tanich funduszy, pobierając za to od polskich klientów kilkukrotnie wyższą opłatę od oryginalnych funduszy!

Kim sa doradcy i planerzy finansowi koszty funduszy tfi

I nie jest to żadna nisza, bo niektóre z takich funduszy uzbierały setki milionów złotych, a nawet miliardy złotych aktywów polskich klientów. Część z tych klientów została „przyprowadzona” przez doradców finansowych oraz planerów finansowych, którzy świadomie lub nie sprzedali swoim „leadom” bardzo drogie i niekorzystne dla klienta rozwiązania. Zazwyczaj takie osoby łapią się po kilku latach trwania „inwestycji” na tym, że praktycznie nie ma zysku (bo cały zostaje zjedzony przez koszty), więc najlepiej, jeśli zrozumieją wpływ kosztów na inwestycję jak najwcześniej (najlepiej przed jej dokonaniem).

Jak wysokie koszty inwestowania wpływają na wynik?

Napisałem o tym już kiedyś wpis pod tytułem „Jak zyskać więcej? Kontroluj koszty i unikaj drogich instytucji!„, w którym pokazałem wpływ kosztów bieżących na stopę zwrotu z teoretycznej inwestycji o stałym oprocentowaniu, więc dziś pokażę to na prawdziwych danych historycznych dla globalnego indeksu akcji MSCI ACWI. Osoba, która zainwestowałaby 10 tys. złotych w fundusz o koszcie rocznym „jedynie” 2%, po 30 latach inwestowania w światowe akcje zamiast 165 tys. złotych, skończyłaby z kwotą 91,8 tys. złotych (44% niżej od indeksu). Jeśli nieopatrznie wybrałaby fundusz o koszcie 3% rocznie, to po 30 latach miałaby już tylko 68 tys. złotych, czyli 58% mniej od indeksu giełdowego.

Kim sa doradcy i planerzy finansowi wplyw kosztow inwestycji na inwestycje jednorazowa1

Jako że symulacja jednorazowej inwestycji jest „sztuczna”, bo prawie nikt tak nie inwestuje, to zrobię teraz to samo dla regularnej inwestycji. Okazuje się, że fakt, że wpływ kosztów na inwestycję jest tu mniejszy, to dalej 30 lat kosztu 2% rocznie redukuje uzbieraną kwotę o 32%, a 30 lat kosztu 3% rocznie – aż o 43%. Jeśli inwestując regularnie w niskokosztowy (0,20% rocznie) ETF uzbieralibyśmy np. 1 milion złotych, to robiąc to samo przez kosztujący 3% rocznie fundusz TFI, który sprzedałby nam doradca finansowy, skończylibyśmy z kwotą 590 tys. złotych. Nasze potencjalne 400 tys. złotych „wyparowałoby” ze względu na wysokie koszty bieżące takiego funduszu.

Kim sa doradcy i planerzy finansowi wplyw kosztow inwestycji na inwestycje regularna1

Jeśli na rynku dostępne są tanie fundusze indeksowe, w tym indeksowe ETF-y o koszcie rzędu 0,05, 0,10, 0,15 lub 0,20% rocznie, to polecający „to samo, ale 10-krotnie droższe” doradca finansowy lub planer finansowy po prostu działa na szkodę klienta. Poszedłbym o krok dalej od prezesa UOKiK w 2014 roku i napisałbym, że tacy doradcy nie tylko nie przedstawiają klientom najlepszej dla nich oferty, ale „wciskają” mu jedną z gorszych (droższych) ofert dostępnych na rynku. Sam zresztą zobacz na kilku przykładach takich funduszy.

Jakie wyniki mają fundusze wciskane klientom przed doradców finansowych?

W świecie aktywnych funduszy inwestycyjnych można znaleźć „zwycięzców”, czyli takie, które wygrywają z indeksem w krótkim terminie, ale rzadko znajduje się fundusze aktywne, które po 10 lub 15 latach dalej wygrywają z indeksem. Jedną z przyczyn tego zjawiska są ich koszty, które niczym grawitacja ciągną w dół ich wyniki. Porównajmy np. jeden z największych funduszy ETF na S&P 500 (SPDR S&P 500 ETF Trust) o koszcie rocznym 0,09% rocznie z polskim funduszem aktywnym TFI Pekao Subfundusz Akcji Amerykańskich Walutowy SFIO, który kosztuje 2,72% rocznie:

Kim sa doradcy i planerzy finansowi oplaty tfi etf stany zjednoczone

Wnioski są oczywiste: takie koszty sprawią, że nawet bardzo dobrze prowadzony fundusz aktywny drastycznie przegra ze znacznie tańszym ETF-em. Co ciekawe, ten fundusz Pekao TFI pozyskał ponad 400 milionów złotych aktywów od swoich klientów, więc nie jest on funduszem małym. 

Jeszcze gorzej jest w przypadku dywidendowego TFI Goldman Sachs Spółek Dywidendowych USA, który pozyskał 360 mln złotych aktywów, kosztuje aż 2,82% rocznie i ma wyniki znacznie gorsze od amerykańskich ETF-ów dywidendowych, które znalazły się na czele mojego rankingu takich ETF-ów i kosztują odpowiednio 0,05% (VIG) i 0,06% (SCHD) rocznie:

Kim sa doradcy i planerzy finansowi oplaty tfi etf dywidendowe

Najciekawsze albo najsmutniejsze w całym tym procederze jest to, że początkującym inwestorom wydaje się, że te fundusze TFI przynoszą dobre wyniki, bo są na plusie, ale nie rozumieją oni, że przez lata „gubią” oni ze względu na wysokie koszty i nieudolne zarządzanie 30-50% zysku lub więcej, które oszczędziliby, inwestując samodzielnie w znacznie tańsze fundusze ETFJest to koszt niewiedzy, za którą w inwestowaniu płaci się równie słono, co w innych dziedzinach życia.

Szukasz taniego konta maklerskiego do akcji i ETF-ów?

Nota XTB: Inwestowanie jest ryzykowne. Inwestuj odpowiedzialnie.

Chcesz założyć IKE/IKZE z bogatą ofertą ETF-ów?

Mój link obniża prowizję na rynkach zagranicznych z 0,29% do 0,24%.

Szukasz zagranicznego konta maklerskiego?

Pełen ranking kont maklerskich do akcji i ETF-ów znajdziesz tutaj

Jak inwestować prosto, tanio i bez doradcy?

Żeby ten wpis był konstruktywny, a nie wyłącznie krytyczny, chciałbym zaproponować Ci alternatywę dla bardzo drogiej (jak na „darmową”) usługi doradztwa finansowego. Wiem, że dla wielu osób obsługa konta maklerskiego nie jest taka prosta, ale wierzcie mi, że jeśli radzicie sobie z kontem bankowym, to i z kontem maklerskim oraz kupowaniem na nim ETF-ów sobie poradzicie. Proces zakupu takich funduszy w najbogatszych pod względem oferty europejskich ETF-ów polskich domach i biurach maklerskich opisałem we wpisie „Kupowanie zagranicznych funduszy ETF krok po kroku„.

Nie wiesz, jakie konto maklerskie wybrać? Po prostu zajrzyj do aktualizowanego przeze mnie na bieżąco rankingu kont maklerskich i wybierz to, które najbardziej Ci odpowiada.

Wiem, że wiele osób ma opory przed samodzielnym inwestowaniem dlatego, że ciężar decyzji jest dla nich zbyt duży, więc jak doradca „pomoże”, to niezależnie, czy sprzedaje im dobry i tani, czy zły i drogi produkt, to czują większe bezpieczeństwo i pewność, niż jak gdyby inwestowali samodzielnie. Z tym akurat nie zrobię tak wiele, bo setki osób piszą mi maile z prośbą o oceny portfeli dokładnie z tego samego powodu – chcą bym, je zaakceptował i zdjął z nich chociaż część ciężaru i odpowiedzialności za ich decyzje (a ja – wredny – nigdy tego nie robię i co najwyżej daję jakieś ogólne komentarze na temat ich planu). Natomiast proste inwestowanie pasywne ma bardzo niską barierę wejścia, więc, zamiast słuchać doradcy finansowego lub planera finansowego, po prostu poczytaj o ETF-ach i prostych portfelach pasywnych.

Proste portfele pasywne z ETF-ami

Nie wiesz, od czego zacząć proste i samodzielne inwestowanie? Najlepiej zacznij naukę od strony zacznij tutaj mojego bloga. Masz tu kilkadziesiąt darmowych wpisów, dzięki którym pojmiesz podstawy prostego i taniego inwestowania.

Boisz się, że nie będziesz miał na to czasu albo że zabraknie Ci dyscypliny? Wiedz, że w wielu instytucjach (np. w Interactive Brokers) można w pełni zautomatyzować swoje inwestowanie. 

Potrzebujesz pomysłu na portfel? Zajrzyj do „Proste inwestowanie pasywne – najlepsze portfele dla zabieganych” lub do „ETF (6/6) – Jak zbudować portfel inwestycyjny z ETF-ów?„, a na pewno zainspirują Cię do stworzenia własnego, prostego portfela.

Masz jakieś pytania z dziedziny inwestowania pasywnego? Dołącz do naszej grupy na Facebooku, gdzie ponad 21 tysięcy osób codziennie dyskutuje na temat prostego, taniego i rozsądnego inwestowania długoterminowego. To właśnie tam wypowiadało się wielu byłych klientów doradców i planerów finansowych, żałując, że kiedykolwiek zaufali tym osobom i przestrzegając przed ich nachalnym i nietetycznym zachowaniem.

Obserwuj mnie na Twitterze (X):

Subskrybuj mój kanał YouTube:

Podsumowanie

Doradcy finansowi i planerzy finansowi powinni moim zdaniem nazywać się po prostu „sprzedawcami funduszy inwestycyjnych”, co znacznie lepiej opisywałoby specyfikę ich profesji. Bardzo niekorzystne dla potencjalnego klienta jest w polskim prawie to, że zastrzeżona jest tylko pozycja doradcy inwestycyjnego, a doradcą finansowym może nazwać się każdy. Firmy, które takich doradców lub planerów zrzeszają i szkolą, z pewnością zachowują najwyższe standardy informacyjne i z pewnością sprzedają jednostki funduszy TFI bardzo skutecznie, ale dalej są sprzedawcami, a nie doradcami, bo prawdziwy doradca powinien polecać najlepsze (najtańsze) produkty z pełnej ich gamy, a nie tylko fundusze firm, które płacą im za polecanie najwięcej.

Daj znać, czy zetknąłeś się z doradcami lub planerami finansowymi i jakie jest Twoje zdanie na ich temat. Ten wpis dla wielu nie będzie szokujący, bo myślę, że publicznie wiadome jest to, czym zajmują się takie osoby. Problem w tym, że polecane przez wielu znacznie większych ode mnie influencerów o gigantycznych zasięgach, trafiają do tysięcy nieświadomych osób, które „łowione są” w te drogie fundusze, a nawet namawiane do zostania doradcami i wciskania tych słabych produktów jeszcze większej liczbie osób. Jest to zatem mój apel do regulatora o to, by zastanowił się, czy ktoś, kto jest tak naprawdę wyłącznie sprzedawcą konkretnych produktów, powinien móc nazywać się jakimkolwiek doradcą (finansowym, inwestycyjnym, majątkowym).

Zapisz się do mojego newslettera:

.
Zastrzeżenie

Informacje przedstawione na tej stronie internetowej są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715). Czytelnik podejmuje decyzje inwestycyjne na własną odpowiedzialność. Autor bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam umieszczanych na blogu.

4.3 25 głosy
Oceń artykuł
Obserwuj wątek
Powiadom o
guest

99 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Komentarze dotyczące treści
Zobacz wszystkie komentarze