W co warto inwestować

W co warto inwestować? Jakie aktywa pobijają inflację?

Jak zarobić na inwestowaniu?

O tym, w co warto inwestować, napisałem już niejeden wpis, ale ostatnio zauważyłem, że brakuje prostego materiału z dowodem na to, że prawie każdy rodzaj inwestowania jest dobry, jeśli tylko robi się to konsekwentnie. W duchu tego, że wpis wcale nie musi być bardzo długi, aby wpis był dobry i przekonujący, postanowiłem wyjątkowo stworzyć krótki i prosty wpis, tłumaczący, ile dało się zarobić na różnych rodzajach inwestowania w ostatnich 20 latach z perspektywy polskiego inwestora, czyli licząc w polskim złotym (PLN). 

Mimo bardzo wielu treści o inwestowaniu i rosnącej liczbie blogów i kanałów YouTube (zwłaszcza tych drugich) przedstawiających treści o inwestowaniu, zabrakło mi miejsca, w którym ktoś porównałby akcje, obligacje, lokaty, nieruchomości, złoto oraz waluty obce w kontekście historycznych stóp zwrotu oraz zmienności. Niestety jestem tutaj mocno ograniczony czasowo, bo aby uwzględnić np. polskie nieruchomości, musiałem zacząć analizę w 2005 roku, prezentując „tylko” 20 lat historii. Wielu ekspertów jednak poparłoby to podejście, twierdząc, że lata sprzed 2005 to „prehistoria” inwestowania, więc, zamiast narzekać, pozwól, że przedstawię Ci wyniki inwestycyjne z różnych klas aktywów, co opatrzę moim komentarzem i przemyśleniami. 

Podcast

YouTube

W skrócie

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Jakie klasy aktywów pobiły polską inflację w latach 2005 – 2024.
  • Które aktywa przegrały z polską inflacją ostatnich 20 lat.
  • Dlaczego ta statystyka wzbudza optymizm.
  • Skoro z inflacją można było wygrać tak prosto, to czemu większość ludzi wybiera formy oszczędzania, które z nią przegrywają.
  • Tabela, którą możesz wysłać znajomym, by przekonać ich do inwestowania pieniędzy.

Jak porównywałem stopy zwrotu? Założenia

Jako że dane dotyczące różnych klas aktywów są nieco „dziurawe”, to część z nich musiałem odtworzyć lub odnaleźć nie w jednym, a w kilku źródłach, łącząc dane z różnych okresów. Dlatego chcę zacząć od wypisania źródeł danych i opisania ewentualnych metod ich odtworzenia, aby nikt nie miał wątpliwości, skąd wzięły się liczby, które zaraz zaprezentuję.

Dzięki powyższemu będziesz mógł ściągnąć dane, z których korzystam oraz odtworzyć te symulacje samodzielnie (jeśli jesteś tym zainteresowany). Przejdę teraz do omówienia ogólnych wyników inwestycyjnych najpopularniejszych klas aktywów i instrumentów finansowych.

Obserwuj moją stronę na Facebooku!

Znajdziesz tam mnóstwo przydatnych informacji o finansach i inwestowaniu

Historyczne wyniki inwestycyjne różnych klas aktywów

Pragmatyk napisałby, że w pewnym sensie w ostatnich 20 latach w Polsce warto było inwestować praktycznie w „cokolwiek”, co nie było lokatami i walutami obcymi, bo tylko te przegrały w tym okresie ze skumulowaną polską inflacją. Coś podobnego potwierdzą zresztą także dane dotyczące inwestycji z USA, które będą dowodem tego, że lata 2005 – 2024 dla Polski i polskiego inwestora nie są żadną anomalią w skali świata. Zacznę więc od omówienia ostatnich 20 lat inwestowania z perspektywy Polaka i polskiej waluty, a później przedstawię Ci podobne wyniki dla USA ostatnich 50 lat.

Historyczne wyniki dla 20 ostatnich lat w Polsce

Z inflacją poradziły sobie podstawowe klasy aktywów giełdowych, czyli akcje i obligacje, a także nieruchomości oraz złoto. Jeśli o akcje chodzi, to najlepsze stopy zwrotu w przeliczeniu na polskie złote dały akcje amerykańskie w postaci indeksu S&P 500 (największe 500 spółek notowanych w USA), uzyskując średnio aż +12% w ciągu roku oraz akcje z rynków rozwiniętych (+10,3% rocznie), w którym indeksie także dominuje obecnie USA. 

Nieco gorzej, ale dalej bardzo dobrze poradziły sobie akcje światowe (czyli indeks rynków rozwiniętych i rynków wschodzących MSCI ACWI), uzyskując wynik +9,7% rocznie. Mniej usatysfakcjonowany byłby inwestor, który postawił na same rynki wschodzące, czyli indeks MSCI Emerging Markets, który w przeliczeniu na PLN uzyskał +7,8% rocznie, a bardzo nieszczęśliwy były inwestor wybierający polski indeks szerokiego rynku WIG, który w tym okresie przyniósł +5,6% rocznie, czyli… mniej od polskich obligacji skarbowych indeksowanych inflacją! Skoro już przy obligacjach jesteśmy, to polskie obligacje antyinflacyjne EDO dałyby w tym czasie średnio +5,7% rocznie, a polskie obligacje stałoprocentowe i zerokuponowe w postaci indeksu TBSP — jedynie +4,1% rocznie, co sprawiłoby, że po opłaceniu podatku Belki pobiłyby polską inflację jedynie nieznacznie.

W co warto inwestowac stopy zwrotu w PLN 20 lat1

Posiadacz „typowej polskiej nieruchomości” z rynku pierwotnego w jednym z największych polskich miast też nie miałby powodów do narzekania. Same ceny nieruchomości mieszkalnych rosły w tym czasie średnio o 6% rocznie, a wliczając w to dochód z wynajmu (bez dźwigni w postaci kredytu hipotecznego), łączna średnia roczna stopa zwrotu wzrosłaby do +9,2%, pobijając część indeksów akcji (MSCI EM i WIG).

Inwestujący w złoto też były bardzo zadowolony ze swojej inwestycji, bo stopa zwrotu wyniosłaby w ciągu tych 20 lat aż +11,1% rocznie, solidnie pobijając inflację w Polsce, która w tym okresie wynosiła średnio 3,3% rocznie. Niezadowolony ze swojego sposobu oszczędzania byłby posiadacz polskiej lokaty, która dając +3,1% rocznie przegrałaby z inflacją. Inwestujący w popularne waluty obce, czyli amerykańskiego dolara, franka szwajcarskiego i euro też nie chwaliliby się obranymi przez siebie sposobami inwestowania, bo każdy z nich przegrałby z polską inflacją tego okresu (frank +2,8% rocznie, dolar +1,6% rocznie, euro +0,2% rocznie).

Co mówią powyższe statystyki, gdy poza stopą zwrotu weźmiemy pod uwagę także zmienność każdego z typów oszczędzania lub inwestowania? 

  • Fenomenalną stopę zwrotu wobec ryzyka miały polskie obligacje antyinflacyjne 10-letnie EDO, które przy prawie zerowej zmienności (nie są notowane na giełdzie, więc są mało zmienne), znacznie pobiły typowe lokaty w Polsce (dowiodłem tego już we wpisie „Jak działają obligacje skarbowe i dlaczego są lepsze od lokat?„.
  • Spośród indeksów akcji należy pochwalić agregaty, czyli MSCI World i MSCI ACWI za to, że przy umiarkowanej zmienności dawały bardzo solidne stopy zwrotu z inwestycji.
  • Nieruchomości oraz złoto, które niektórzy nazywają „ulubionymi polskimi rodzajami inwestycji” również radziły sobie bardzo dobrze, przy czym złoto było w tym 20-letnim okresie bardziej zmienne od akcji, o czym powinien wiedzieć inwestor chcący „ustabilizować” nim swój portfel akcji.

Podsumowując: praktycznie każda kombinacja akcji, nieruchomości i złota przy odpowiednim udziale obligacji pozwoliłaby polskiemu inwestorowi w latach 2005 – 2024 pobić inflację w Polsce. Nawet gdy uwzględnimy odpowiedni dla każdego rodzaju inwestowania podatek (dla złota będzie to 0%, bo zakładamy, że ktoś kupuje złoto fizyczne, które sprzedaje po upływie 6 miesięcy), to każdy z tych rodzajów inwestycji spokojnie pobił inflację także po opłaceniu podatków, czyli netto.

Sprawdzę teraz, czy te wnioski potwierdzają dane dotyczące instrumentów amerykańskich z perspektywy obywatela USA.

Historyczne wyniki dla 50 ostatnich lat w USA

Opłacalność inwestowania w akcje i obligacje potwierdzają także dane z USA. W tym krótkim podrozdziale zaprezentuję dane z dwóch nowych źródeł, jakimi są:

Długoterminowo nieco lepsze stopy zwrotu przyniosły akcje małych spółek (+12,9% rocznie), które jednak były bardziej zmienne (odchylenie standardowe wyniosło 25,5%) od największych spółek notowanych w USA (odchylenie standardowe = 16,3%), które dały bardzo solidne +12,3% rocznie. Pod względem stosunku zysku do ryzyka akcje dużych spółek spisały się zatem znacznie lepiej od akcji najmniejszych 10% spółek z USA. 

Na papierze niewiele gorzej od akcji wypadły w tym porównaniu obligacje korporacyjne średniego ryzyka, które dałyby inwestorowi średnio +8,6% rocznie, ale warto wspomnieć, że z zainwestowanych w 1975 roku 100 USD po 50 latach inwestor miałby z obligacji korporacyjnych około 6,2 tys. dolarów, a z akcji ponad 32,5 tys. dolarów. Jeśli chodzi o amerykańskie obligacje skarbowe, to te o dłuższej zapadalności (10-letnie) przyniosły na przełomie 50 lat średnio +6,1% rocznie, a te o krótszej (3-miesięczne) tylko 4,3% czyli niewiele lepiej od inflacji, która dla USA wyniosła w 1975-2024 średnio 3,7% rocznie.

W co warto inwestowac stopy zwrotu w USD 50 lat

Zaskakująco słabo w tym okresie poradziło sobie złoto, które przy znacznie wyższej zmienności od długoterminowych obligacji skarbowych (23,7% wobec 10,1%) dałoby amerykańskiemu inwestorowi niższy średni roczny zysk od tychże instrumentów (5,4% rocznie wobec 6,1% rocznie).

Nieruchomości w USA nie rozczarowały, bo same ich ceny rosły o średnio 5,3% rocznie, czyli gdybyśmy doliczyli do tego zyski z wynajmu, to stopa zwrotu wzrosłaby prawdopodobnie do pomiędzy 7% a 8% rocznie, czyli podobnie jak w Polsce w ostatnich 20 latach. Nie rozczarowuje to, bo zmienność cen nieruchomości jest znacznie niższa niż zmienność złota, więc oferowały one przyzwoity zysk wobec ponoszonego ryzyka.

Jedyne, co zaskakuje w statystyce dotyczącej Stanów Zjednoczonych i perspektywy amerykańskiego inwestora, to fakt, że odpowiednik lokat — krótkoterminowe obligacje skarbowe — w długim terminie delikatnie pobiły amerykańską inflację. W teorii przynajmniej lokaty i obligacje krótkoterminowe mają bardzo niewielkie szanse na pokonanie inflacji i sugeruje się je raczej do krótkoterminowego przechowywania gotówki niż do długoterminowych inwestycji z myślą o pokonaniu inflacji.

Dane z USA potwierdzają więc pierwszy wniosek z tego wpisu, czyli to, że przy odpowiednio długim horyzoncie (20 – 50 lat) historycznie niemal wszystkie klasy aktywów inwestycyjnych, czyli zarówno akcje i obligacje, jak i złoto oraz nieruchomości pobijały inflację. Przyjrzę się teraz trochę bliżej wykresom 20-letnich wyników inwestycyjnych każdej z klas aktywów wobec polskiej inflacji, próbując dojść do tego, w co warto inwestować pieniądze, jeśli chce się to robić zyskownie oraz możliwie bezpiecznie.

W co warto inwestować pieniądze?

Na co nam w inwestowaniu historyczne wyniki, jeśli przyszłość prawie na pewno będzie inna? Prawdopodobnie znasz sformułowania tego rodzaju:

Wyniki osiągnięte w przeszłości nie są wiarygodnym wskaźnikiem przyszłych wyników.

lub

Wyniki osiągnięte w przeszłości nie gwarantują podobnych w przyszłości.

Można się na nie natknąć w opisach funduszy, produktów i usług inwestycyjnych różnego rodzaju, których dostawcy są prawnie zobowiązani do poinformowania inwestora o tym, że przeszłe wyniki nie gwarantują przyszłych oraz (ogółem) że przyszłość jest niepewna. Skoro przyszłość nie jest warunkowana przeszłością, to warto się też może „technicznie” zastanowić, czemu niektóre klasy aktywów pobijały inflację, a inne nie, czyli czym w ogóle są, czemu ludzie w nie inwestują i dlaczego przynosiły takie, a nie inne wyniki inwestycyjne i co sprawia, że być może dalej będą pobijać inflację.

Czy warto oszczędzać na lokatach?

Wydawane co miesiąc raporty PFR zatytułowane „Comiesięczne zestawienie informacji o oszczędnościach Polaków” informują o tym, co nasi rodacy robią ze swoimi oszczędnościami finansowymi. Od wielu lat załamuję ręce, widząc, że ponad 50% środków finansowych Polaków „leży i kurzy się” w gotówce, na rachunkach bieżących, depozytach, lokatach oraz kontach oszczędnościowych. I nie zrozum mnie źle, bo część środków jest w pełni uprawniona do tego, by się tam znajdować, ale skala przechowywania tam swoich pieniędzy pozwala sądzić, że ogromna liczba Polaków trzyma długoterminowo swoje środki na nieoprocentowanych lub słabo oprocentowanych rachunkach, świadomie lub nie dając się pobić inflacji.

Dlaczego lokaty w długim terminie co najwyżej dorównają inflacji (a prawie na pewno jej nie pobiją)? Teoria jest prosta: banki oferują je na takich warunkach, na jakich „muszą”, więc jeśli klient się znajdzie i będzie zainteresowany takim oszczędzaniem, to nie muszą udzielać ich na przyzwoitych warunkach (czyli w okolicy obecnych stóp procentowych i obligacji skarbowych). Sprawia to, że mimo że w latach 2005 – 2021 polskie lokaty pobijały inflację, to gdy tylko ta bardzo wzrosła w latach 2022 – 2023, inflacja bezproblemowo pokonała lokaty, zostawiając je daleko w tyle:

W co warto inwestowac lokaty a inflacja

Powyższego nie można powiedzieć o obligacjach skarbowych indeksowanych inflacją, które ze względu na swoją konstrukcję podążają i będą podążać za inflacją CPI w Polsce. Myślę, że oszczędzający na lokatach długoterminowo robią to ze względu na:

  1. brak rzetelnej wiedzy na temat innych sposobów inwestowania,
  2. skrajną awersję do ryzyka (często płynącą z pkt. 1),
  3. przeświadczenie, że lokaty są jedyną bezpieczną formą oszczędzania (co też bierze się po części z pkt. 1), bo może i mamy BFG (Bankowy Fundusz Gwarancyjny), to nawet przechowywanie środków w banku może być ryzykowne choćby z perspektywy kursów walutowych / siły waluty.

Mając świadomość tego, jak niewielka jest wiedza o inwestowaniu w naszym społeczeństwie i tego, że nawet usilne próby jej szerzenia nie sprawią, że ludzie zaczną inwestować w akcje (i czytając niektóre komentarze i maile, myślę, że nie wszyscy powinni to robić), ubolewam nad tym, że tak niska jest w narodzie świadomość o detalicznych obligacjach skarbowych. Dlatego uprzejmie Cię proszę o przesłanie wpisu „Jak działają obligacje skarbowe i dlaczego są lepsze od lokat?” każdemu, kto swoje długoterminowe oszczędności przechowuje na lokatach, depozytach i rachunkach bieżących, aby zrozumiał, że można to robić lepiej, wybierając choćby obligacje skarbowe, których historyczne wyniki teraz przeanalizuję.

Czy warto inwestować w polskie obligacje skarbowe?

Polskie obligacje skarbowe to niezwykle szeroki temat, ale dla większości inwestorów indywidualnych świat obligacji skarbowych kończy się na obligacjach detalicznych (oszczędnościowych), czyli np. TOS, COI lub EDO. Istnieją też obligacje hurtowe (notowane na giełdzie), których celem są raczej fundusze inwestycyjne i emerytalne oraz inne instytucje, a nie inwestorzy indywidualni, ale my też możemy je kupić na giełdzie (rynku GPW Catalyst).

W tym prostym i krótkim zestawieniu reprezentantem obligacji detalicznych będą 10-letnie EDO indeksowane inflacją, a ambasadorem obligacji hurtowych będzie indeks TBSP, w którym są obligacje stałoprocentowe i zerokuponowe tego rodzaju. Obydwa rodzaje polskich obligacji skarbowych dobrze poradziły sobie z polską inflacją, ale już na pierwszy rzut oka widać na wykresie kwestię stabilności obligacji detalicznych (i tego, że podążają one za inflacją) oraz ryzyka stóp procentowych obligacji hurtowych z indeksu TBSP:

W co warto inwestowac obligacje skarbowe a inflacja1

Choć z inflacją wygrały obydwa rodzaje inwestycji w polskie obligacje skarbowe, to indeks obligacji hurtowych TBSP pod koniec 2022 roku miał moment, w którym inflacja prawie go wyprzedziła. Było to związane z podniesieniem stóp procentowych w Polsce z poziomu 0,1% we wrześniu 2021 roku do poziomu 6,75% rok później, czyli we wrześniu 2022 roku. Podniesienie stóp procentowych było związane z walką z wysoką inflacją (jej wzrost widać na wykresie granatowym powyżej), co dla notowanych na rynku obligacji o stałym oprocentowaniu jest dotkliwe w skutkach (kurs giełdowy trwających emisji spada, by dostosować się do nowych, wyższych rentowności nowych emisji). Raz jeszcze dowodzi to tego, że obligacje notowane o stałym oprocentowaniu nie są dobrym zakupem w czasach niskich stóp procentowych, choć na ogół (np. w USA) długoterminowo raczej pobijają one stopą zwrotu obligacje indeksowane inflacją. 

Jednak polskie obligacje indeksowane inflacją, czyli m.in. detaliczne COI, EDO, ROS i ROD są lepsze od większości obligacji tego rodzaju emitowanych za granicą (przynajmniej zgodnie z moim stanem wiedzy), bo dodatkowo nie mają one ryzyka rynkowego a mimo wszystko można w dowolnej chwili zażądać ich wykupu przez emitenta, co wiąże się z opłacaniem określonej w liście emisyjnym kary. Ze względu na to, że polskie detaliczne obligacje skarbowe indeksowane inflacją są po pierwszym roku trwania oprocentowane zgodnie z roczną inflacją oraz stałą marżą (np. 2% rocznie + inflacja), przy pewnym długoterminowym poziomie inflacji (do około 10%) wygrywają z nią nawet po uiszczeniu podatku Belki (19% od przychodu odsetkowego). Oznacza to, że w przeciwieństwie do lokat i rachunków oszczędnościowych, polskie obligacje detaliczne indeksowane inflacją mają bardzo wysoką szansę na pobicie inflacji i jednocześnie nie mają ryzyka zmienności kursu, które dotyczy obligacji notowanych na rynku.

Obligacje EDO/ROD mogą być dobrym wyborem dla kogoś, kto chce ustabilizować wahania swojego portfela. Pisałem o tym zresztą we wpisie „Co najlepiej stabilizuje polski portfel inwestycyjny? Obligacje? Złoto? Coś innego?„, w którym to właśnie te obligacje zdeklasowały całą konkurencję. 

Wielu oszczędzających mylnie sądzi, że, aby wygrać z inflacją wystarczy kupić waluty obce. Mogą się jednak mylić, co udowodnię na liczbach oraz prowadząc logiczny wywód.

Czy warto inwestować w waluty obce?

Zmiana kursów walut jest procesem bardzo skomplikowanym i warunkowanym bardzo wieloma czynnikami. Między innymi dlatego, „słynne” 80% (lub więcej) inwestorów indywidualnych traci w ciągu roku pieniądze grając na rynku Forex (4X, FX, pozarynkowym rynku walutowym). Nie mówiąc o tym, że waluty same w sobie moim zdaniem nie powinny być traktowane jako inwestycja długoterminowa, bo przecież ich funkcją jest umożliwienie lub ułatwienie obrotu usługami i towarami, a nie przynoszenie korzyści z samego ich posiadania. To oczywiście nie znaczy, że nie było historycznie okresów, w których waluty obce radziły sobie dobrze na tle polskiego złotego.

Niezmiennie uważam, że jeśli chcesz inwestować w waluty obce, to, zamiast nich możesz wybrać krótkoterminowe obligacje danego kraju/w danej walucie, dzięki czemu będziesz miał przynajmniej „lekko oprocentowaną walutę”, a nie coś, co tak jak PLN podlega inflacji (tylko w innym kraju lub krajach). Dowodzi tego zresztą 20-letnia historia notowań franka szwajcarskiego (CHF), euro (EUR) i dolara amerykańskiego (USD) wobec polskiego złotego (PLN), zgodnie z którą każda z 3 „inwestycji” przegrała z polską inflacją. Najbliżej wygranej był frank szwajcarski (CHF), który w tym okresie mocno umocnił się wobec PLN (co dotkliwie odczuli tzw. frankowicze, czyli posiadacze kredytów we frankach), ale średni roczny wzrost wartości o 2,8% w połączeniu z aż 10% odchyleniem standardowym (czyli prawie takim, jak dla indeksu globalnych akcji MSCI ACWI liczonego w PLN), to wartość nieakceptowalna dla świadomego inwestora. 

W co warto inwestowac waluty obce a inflacja

Z czego zatem wynika to, że wielu początkujących oszczędzających poza lokatami w PLN wybiera też „lokowanie” środków w walucie obcej? 

  1. (Ponownie) z nieświadomości i braku wiedzy o inwestowaniu pieniędzy. Osobom nieświadomym waluty obce wydają się”inwestycjami”, bo ich kursy wobec PLN „na ogół rosną”.
  2. W internecie popularyzuje się też treści, zgodnie z którymi polski złoty to waluta „śmieciowa”, a dolar lub frank, to waluty „twarde”, co wspomaga powyższy trend.
  3. Niezmiennie dziwi mnie też to, że ludzie nie rozumieją tego, że waluty obce są bardzo zmienne przy bardzo niskiej i na ogół nieprzewidywalnej (dla zwykłego śmiertelnika) stopie zwrotu.
  4. Nie pomaga chyba też to, że skoro w społeczeństwie wiedza o inwestowaniu jest niska (właściwie zerowa), to rodzina, znajomi lub współpracownicy nie pomagają, sugerując „inwestycję” w waluty obce podpierając się np. tym, że ich wujek/ojciec/dziadek lata temu zarobił krocie na zakupie i trzymaniu dolara.

Nie warto inwestować w waluty obce, ale jeszcze mniej warto postrzegać je jako inwestycję, którą nie są (są środkiem obrotu w gospodarce). Pieniądze w swoim obrocie służą wzrostowi gospodarczemu, a jego motorem oraz beneficjentem są spółki giełdowe, wobec czego moim zdaniem najbardziej naturalną inwestycją są akcje spółek giełdowych.

Czy warto inwestować w akcje?

Choć akcje w naszym kraju kojarzą się ze spekulacją, kasynem i tym, że można na nich głównie stracić, to na świecie (zwłaszcza na Zachodzie) są one postrzegane inaczej. W każdym świadomym zarządzania finansami osobistymi społeczeństwie inwestowanie w akcje kojarzy się z czymś dobrym, czyli pośrednio ze wspieraniem firm i bezpośrednio z możliwością zyskiwania na wzroście działalności spółek notowanych na giełdzie. Według mnie inwestowanie w akcje nie jest tak ryzykowne, jak postrzega to ogół naszego społeczeństwa, ale tak długo, jak robimy to:

  1. w sposób spokojny, czyli nie reagujemy emocjonalnie na wszelkie wieści z rynku (nie dokonujemy codziennie po kilka transakcji w obawie o nasze pieniądze i nie sprawdzamy stanu rachunku co godzinę),
  2. w sposób długoterminowy, czyli nie spodziewamy się osiągnięcia wysokiego zysku (lub jakiegokolwiek zysku) w ciągu np. miesiąca, półrocza lub roku a nasz sukces inwestycyjny mierzymy po (najlepiej 10+) latach, nie po kilku miesiącach,
  3. w sposób odpowiednio zdywersyfikowany, czyli nie wybieramy tylko kilku spółek lub jednego sektora, lub branży gospodarki. 

Z tego właśnie powodu inwestowanie indeksowe w sposób pasywny tak bardzo zyskuje na popularności w ciągu ostatniej dekady. Świadomi ludzie chcą współuczestniczyć we wzroście gospodarczym bez potrzeby ponoszenia nadmiernego ryzyka i bez konieczności obserwowania wydarzeń gospodarczych i przejmowania się nimi. Jeśli jeszcze nie jesteś przekonany do akcji, to może pomoże Ci w tym rzut oka na historyczne wyniki wobec PLN indeksów: amerykańskiego, rynków rozwiniętych, całego świata, rynków wschodzących oraz samej Polski w ciągu 20 lat:

W co warto inwestowac indeksy akcji a inflacja

Zmienność i to, że w ciągu okresów kilkuletnich akcje mogą znacznie tracić, a więc i przegrać z polską inflacją to dla mnie coś oczywistego, ale moim zdaniem niedostatecznie podkreślanego przez promotorów inwestowania w akcje. Nie ma wysokiego zysku bez ryzyka i właśnie tak należy postrzegać rynek akcji, którego ryzyko płynie z tego, że nawet duży koszyk spółek (indeks) jest podatny na wydarzenia gospodarcze w skali kraju/regionu/globu, więc spowolnienia gospodarcze naturalnie sprawiają, że inwestorzy w akcje nominalnie tracą. Rozwój ludzkości sprawia jednak, że nawet po kilku bardzo złych (spadkowych) latach historycznie zawsze wychodziło „słońce”, a cierpliwi inwestorzy, którzy wierzyli w dalszy rozwój ludzkości, zostawali wynagradzani tym, że stopa zwrotu z inwestycji w akcje znacznie przekraczała stopę zwrotu z obligacji i innych bezpieczniejszych form lokowania pieniędzy.

Po co w ogóle dodawać do portfela inwestycyjnego obligacje, skoro długoterminowo akcje je pokonywały, a indeks akcji jest sam w sobie zdywersyfikowany (bo ma np. 500 spółek z 10 różnych sektorów gospodarki)? Z prostego powodu: typowy człowiek nie wytrzyma (i sprzeda), gdy zobaczy, że jego rachunek zanotował 40, 50 lub 60% obsunięcie wartości od szczytu (prostym językiem: ze 100 tys. zł zrobiło się w ciągu kilku miesięcy 60, 50 lub 40 tys. zł). Posiadanie obligacji skarbowych poza akcjami spółek giełdowych może sprawić, że strata nie wyniesie np. 50 tys. zł, a tylko 25 lub 30 tys. zł, co sprawi, że inwestor „wytrzyma” i nie sprzeda jednostek ETF-u akcyjnego (podążającego za indeksem akcji) w najgorszym ku temu momencie, nie oddając ich za „bezcen” innemu inwestorowi giełdowemu.

Największym problemem akcji jest to, że są notowane na giełdzie, więc w dni powszednie w godzinach (około) 9-17 zmieniają się ich kursy/ceny notowań. Zachęca to do ciągłego sprawdzania i „gry” (czyli realizowania szybkiego zysku lub ucinania małych strat), podczas gdy z mojego doświadczenia najzyskowniejsze inwestycje akcyjne to te, które trzymam najdłużej. No i tu wchodzą do gry nieruchomości (zwykle mieszkania na wynajem), które przez to, że nie są „notowane na rynku” (ich obrót jest pozagiełdowy i nie można podejrzeć na bieżąco wartości swojej nieruchomości bez wystawienia jej na rynek) sprawiają, że prościej się w nie inwestuje osobom z awersją do ryzyka lub tym, które za bardzo „ciągnie” do spekulacji i dla których inwestycja w akcje mogłaby się źle skończyć.

Czy warto inwestować w nieruchomości?

Przyznaję, że kiedyś byłem może nie tyle przeciwnikiem, ile sceptykiem inwestowania w nieruchomości, ale nie dlatego, że nie wierzyłem w ich wzrost wartości, ale ponieważ stoję w kontrze do powszechnie powielanego mitu o tym, jakoby inwestycja w mieszkanie na wynajem generowała „dochód pasywny”. Uważam, że inwestowanie w mieszkania to bardziej praca niż generowanie dochodu pasywnego i mimo że wiele jego aspektów da się zautomatyzować, np. zatrudniając firmę do obsługi wynajmu, to zwykle dość mocno uszczupla to naszą stopę zwrotu z takiej inwestycji.

Wszystko zmieniło się jednak kilka lat temu, gdy obserwując moich nieinwestujących na giełdzie znajomych, zauważyłem kilka ogromnych zalet inwestowania w nieruchomości, które paradoksalnie dotyczą raczej formy inwestycji niż samej „wiary, że ceny nieruchomości ciągle rosną” (tego też jestem sceptykiem):

  1. dla osób niezaznajomionych z innymi typami inwestycji, wzięcie kredytu hipotecznego i nadpłacanie go może być jedyną (i dość dobrą) formą oszczędzania i inwestowania. Znam osoby, które nie mają dyscypliny, by oszczędzać i inwestować w akcje i obligacje, ale bezproblemowo mogą przeznaczyć paręset złotych miesięcznie na nadpłacanie swojego kredytu hipotecznego,
  2. kredyt hipoteczny może być bardzo tanią dźwignią (przy niskich stopach procentowych) i zwykle warto wykorzystywać swoją zdolność kredytową do powiększania swojego majątku,
  3. mieszkania nie są notowane na giełdzie. Oczywiście średnie ceny ofertowe i transakcyjne można sprawdzić co kwartał na stronie NBP, ale fakt, że ich cena nie zmienia się co kilka sekund sprawia, że inwestorom może być łatwo wytrzymać „teoretyczne” spadki, bo mogą po prostu nie być świadomi, że nieruchomości tanieją (ich ceny transakcyjne spadają).

Powyższe 3 aspekty sprawiają, że nieruchomość inwestycyjna jest tak jakby „domyślną inwestycją” w Polsce i krytykować nie warto samego inwestowania w mieszkania na wynajem, ale jak już to negować „fałszywe stwierdzenia”, np. „ceny nieruchomości nigdy nie spadają” lub „inwestycja w nieruchomość generuje dochód pasywny”. O tym, że nie jest to dochód pasywny przekonał się z pewnością każdy, kto miał nieszczęście zetknąć się z nieuczciwym lokatorem, a o tym, że ceny nieruchomości spadają przekonał się ten, kto kupił mieszkanie na górce 2007 – 2008 roku i obserwował, że w ciągu kolejnych prawie 10 lat można było kupić mieszkanie taniej:

W co warto inwestowac nieruchomosci a inflacja

Same ceny transakcyjne „typowej nieruchomości z rynku pierwotnego” w jednym z dużych miast w Polsce spokojnie pobiłyby polską inflację ostatnich 20 lat, a gdy dodamy do nich zyski z wynajmu, to stopą zwrotu inwestycja przypomina raczej akcje niż obligacje. Pamiętajmy jednak, że inwestycja w indeks akcji może być bezobsługowa i naprawdę pasywna, a zakup, remont oraz późniejsze wynajmowanie mieszkania prawie na pewno bezobsługowe nie będzie. Warto jednak zastanowić się nad zakupem (zwłaszcza w okazyjnej cenie) mieszkania na wynajem, pamiętając o tym, że nie ma tu „gwarancji zysku” i że warto policzyć sobie w Excelu możliwy do osiągnięcia zysk z wynajmu oraz sprawdzić, czy koszty takiego kredytu hipotecznego nie będą obciążać naszego budżetu za bardzo.

Poza nieruchomościami, drugą „ulubioną” formą inwestowania Polaków jest złoto (a przynajmniej tak mi się czasami wydaje, czytając wpisy i komentarze w internecie), więc to je przeanalizuję jako ostatnie.

Szukasz taniego konta maklerskiego do akcji i ETF-ów?

Nota XTB: Inwestowanie jest ryzykowne. Inwestuj odpowiedzialnie.

Chcesz założyć IKE/IKZE z bogatą ofertą ETF-ów?

Mój link obniża prowizję na rynkach zagranicznych z 0,29% do 0,24%.

Szukasz zagranicznego konta maklerskiego?

Pełen ranking kont maklerskich do akcji i ETF-ów znajdziesz tutaj

Czy warto inwestować w złoto?

Złoto ma za sobą bardzo dobre 20 lat, w których znacznie (przeszło 4-krotnie) pokonało polską inflację. Ciężko się zatem dziwić, że jest doceniane przez polskich inwestorów, bo jeśli dodamy do tego jego fizyczną formę, atrakcyjny wygląd i to, że jest z nami od tysięcy lat (i jakoś w tym czasie przechowywało wartość oszczędności), to rozwikłamy zagadkę, dlaczego akurat złoto jest tak popularnym przedmiotem inwestycji. Wykres ceny złota wobec PLN w ostatnich 20 latach wygląda bardzo dobrze, ale przypomina raczej indeks akcji niż indeks obligacji pod kątem zmienności:

W co warto inwestowac zloto a inflacja

Złota (zwłaszcza kupionego fizycznie) dotyczy jednak podobna zaleta, co inwestycji w nieruchomość, czyli to, że ktoś, kto kupił złoto i przechowuje je w domu, nie musi codziennie sprawdzać jego notowań (choć są one prosto dostępne). Może po prostu zamknąć to złoto w sejfie (lub zakopać, lub schować w innym bezpiecznym miejscu) i założyć, że w kolejnych kilku lub kilkudziesięciu latach pozwoli mu zachować wartość jego oszczędności. Po prostu o złocie (i nieruchomościach) prościej „zapomnieć” w kwestii sprawdzania ich rynkowych cen niż w przypadku akcji spółek giełdowych, co niewątpliwie jest jego zaletą w kontekście inwestowania długoterminowego.

Wady złota opisałem kompleksowo we wpisie „Czy warto inwestować w złoto? Opłacalność inwestowania w złoto„, a należą do nich:

  1. potencjalnie wysokie prowizje od kupna i sprzedaży,
  2. konieczność znalezienia bezpiecznego miejsca do jego przechowywania,
  3. to, że historycznie potrafiło być na minusie nawet przez ponad 27 lat z rzędu (większości indeksów akcji się to raczej nie zdarza).

Jednak warto wspomnieć prawdopodobnie największą jego zaletę w kontekście polskiego prawa podatkowego, czyli to, że jeśli złoto sprzedasz po upływie przynajmniej 6 miesięcy od jego zakupu, to będzie to zwolnione z podatku. Właśnie tak złoto pokonało akcje amerykańskie (S&P 500), które — jeśli wrócisz do tabeli z wcześniejszej części wpisu — uwzględniając podatki, łączna 20-letnia stopa zwrotu to 826% netto wobec 804% netto dla akcji z indeksu S&P 500 biorąc pod uwagę także reinwestycję dywidend ze spółek.

Podsumowując: złoto — podobnie jak każdy inny rodzaj inwestycji — ma zarówno wady, jak i zalety i warto być świadomym obydwu. We wpisie „Co najlepiej stabilizuje polski portfel inwestycyjny? Obligacje? Złoto? Coś innego?” pokazałem, że w odpowiedniej proporcji z akcjami i obligacjami dawało pozytywny efekt na portfel inwestora, jako że jest „czymś innym od akcji i obligacji” i jego brak korelacji z obydwiema tymi klasami aktywów pomagał zbuforować niektóre straty związane z instrumentami finansowymi.

W co warto inwestować w zależności od sytuacji?

Do inwestowania jest tak wiele podejść, jak wielu jest inwestorów, a ja nie lubię nikomu narzucać ani proporcji portfela, ani tego, jakie aktywa lub instrumenty finansowe powinien ze sobą mieszać. Zauważam jednak dwa sprzeczne podejścia, które opisałbym następująco:

  • purytanizm giełdowy, czyli „jedyną słuszną” opcją jest portfel instrumentów finansowych, zwykle samych akcji lub mieszanki akcji z obligacjami,
  • skupienie wyłącznie na nieruchomościach lub wyłącznie na złocie i traktowanie wszystkiego innego jako niewartego inwestowania (obligacje) lub zbyt ryzykownego (akcje).

Sugerowałbym nieco inne podejście do swojego inwestowania, jak i zarządzania finansami ogółem, czyli zrozumienie wszystkich dostępnych typów inwestycji, otwarcie się na samą możliwość zainwestowania w nie i zastanowienie się, po co miałbyś inwestować akurat w to, a nie coś innego (i w jakiej proporcji). Dam Ci teraz kilka przykładów tego, co nazywam świadomym podejściem do swoich inwestycji.

Osoba młoda (25 lat) bez zobowiązań

Załóżmy, że opisywana osoba ma 25 lat, nie jest w związku małżeńskim i nie ma, ani nie planuje na razie mieć dzieci. Wie jednak, że chciałaby kupić mieszkanie za kilka lat, ale nie wie gdzie, za ile i kiedy. Oto jak może podejść do swoich inwestycji świadomie:

  • Opcja nr 1: jeśli zakup mieszkania jest dla niej ważny i wie mniej więcej, ile może ono kosztować, to może oszczędzać i inwestować bezpiecznie (np. w obligacje skarbowe) wyłącznie w celu uzbierania jak największego wkładu własnego. Przyznam, że nie jest to mój ulubiony pomysł (sam zresztą tak nie robiłem), więc preferuję alternatywę:
  • Opcja nr 2: może priorytetyzować zarówno zbieranie na mieszkanie, jak i inwestowanie długoterminowe, dzieląc swoje środki na obligacje skarbowe (jako wkład własny na mieszkanie) oraz inwestycje długoterminowe, np. akcje na koncie IKE lub IKZE (specjalnych kontach emerytalnych dających korzyści podatkowe).
  • Czego nie robić w takiej sytuacji? Pod żadnym pozorem nie inwestować wyłącznie w ryzykowne/zmienne klasy aktywów, np. w akcje lub złoto, licząc na to, że będzie się miało szczęście i w okresie kolejnych 1, 2 lub 3 lat dadzą one zarobić (a nie stracić). Nie polecam też kupować mieszkania dla siebie „na siłę”, by zamrozić „galopujące ceny mieszkań”, bo warunki kredytu z 10% wkładu własnego mogą być znacznie gorsze niż takiego z 20% wkładu własnego oraz możemy kupić mieszkanie w miejscowości, w której nie będziemy chcieli mieszkać, więc tylko narobimy sobie dodatkowej pracy z jego odsprzedażą i zakupem innej nieruchomości.

To wbrew pozorom trudny moment w życiu (w kwestii inwestowania), ale dużo osób ponosi wysokie ryzyko, zważywszy na to, że są w młodym wieku (co nie jest błędem, wg wpisu „W jakim wieku ryzykować na giełdzie najwięcej?„). Pamiętaj, że w tym wieku warto skupić się przede wszystkim na swojej karierze i związanym z nią wzrostem zarobków, bo na zwiększaniu oszczędności możesz w długim terminie zarobić dużo więcej niż na samych inwestycjach (wpływ inwestycji na Twój portfel będzie tym większy, im większy posiadasz kapitał).

Osoba po pięćdziesiątce chcąca zabezpieczyć swoją emeryturę

Wiem, że wśród czytelników mam bardzo wiele osób w takiej sytuacji, więc wybór takiej osoby będzie ukłonem w ich stronę. Powiedzmy, że dzieci są już „odchowane” i na swoim, a Ty nie znasz się specjalnie na giełdzie, masz pewne nadwyżki i oszczędności na lokatach, dawno spłaciłeś mieszkanie i zastanawiasz się, jak rozsądnie zabezpieczyć swoją emeryturę. To kolejna „trudna sytuacja inwestycyjna”, której rozwiązań jest wiele:

  • Opcja nr 1: dokładnie spisać swoje cele emerytalne i zastanowić się, kiedy i na co będziesz chciał wypłacić swoje środki. Im bardziej oddalony jest cel, tym więcej akcji powinieneś posiadać w portfelu.
  • Opcja nr 2: nie będąc ekspertem w niczym, możesz inwestować „we wszystko po trochu”, czyli w portfelu umieścić trochę obligacji, trochę akcji i trochę (np.) złota. Jeśli posiadasz bardzo duże oszczędności, to możesz też zdywersyfikować portfel zakupem mieszkania na wynajem, pamiętając, że nie jest to dochód do końca pasywny.

Tak naprawdę opcji jest bardzo wiele, a im mniejsze ktoś ma zobowiązania wobec swoich dzieci i im stabilniejsze są jego wydatki oraz im dalsze są jego cele wydatkowe, tym agresywniej może podejść do kwestii ryzyka inwestycyjnego.

Obserwuj mnie na Twitterze (X):

Subskrybuj mój kanał YouTube:

Podsumowanie

Pisząc ten wpis miałem tylko 2 cele: przedstawić historyczne wyniki inwestycyjne (wyrażone w PLN) dla różnych klas aktywów i instrumentów finansowych oraz wyrazić moje zdanie na temat zalet i wad każdego z nich. Końcówka wpisu była swoistym nieplanowanym bonusem, który uznałem za dobre podsumowanie tego tematu. O wyborze inwestycji do portfela można napisać książkę, co zresztą zrobiłem, pisząc „Inwestowanie dla każdego”, choć bez bicia przyznam się, że skupiłem się tam głównie na akcjach i obligacjach.

Daj znać, w co inwestujesz, co myślisz o poszczególnych klasach aktywów i czego spodziewasz się po nich w przyszłości. Pamiętaj, że nikt nie ma szklanej kuli, więc odpowiednia jest dywersyfikacja i brak nadmiernej pewności co do tego, że akurat nasza „ulubiona” klasa aktywów będzie tą, która zdominuje wszystkie inne w kolejnych latach oraz dekadach. Pokora w inwestowaniu jest bardzo przydatna (w życiu w zasadzie też) i niech to będzie takim mądrym i płynącym z doświadczenia zakończeniem tego konkretnego wpisu.

Do zobaczenia w komentarzach!

Mateusz

Zapisz się do mojego newslettera:

.
Zastrzeżenie

Informacje przedstawione na tej stronie internetowej są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715). Czytelnik podejmuje decyzje inwestycyjne na własną odpowiedzialność. Autor bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam umieszczanych na blogu.

4.7 55 głosy
Oceń artykuł
Obserwuj wątek
Powiadom o
guest

182 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Komentarze dotyczące treści
Zobacz wszystkie komentarze