Przegląd bardzo interesujących ETF-ów zza Oceanu.
Wielu początkujących europejskich inwestorów nawet nie wie o tym, że za Oceanem istnieje cały świat „innych” ETF-ów, do których prawdopodobnie nie mają dostępu. Celem tego wpisu jest zbadanie, czy i dlaczego warto mieć dostęp do amerykańskich ETF-ów, sprawdzając, jakie ciekawe rodzaje ETF-ów są dostępne w USA, ale nie ma ich w Europie (lub ich oferta w Europie dopiero „raczkuje”). Zacznę od tego, że amerykańskie ETF-y (te, których kod ISIN zaczyna się od „US”) były kiedyś (przed 2018 rokiem) powszechnie dostępne w Europie, ale ukróciła to regulacja unijna PRIIPS, zgodnie z którą klient europejski:
- powinien otrzymać KIID (dokument zawierający kluczowe informacje o funduszu) dotyczący funduszu inwestycyjnego (w tym ETF),
- KIID powinien być w języku ojczystym inwestora (lub w języku angielskim, jeśli dopuszcza to lokalny organ regulacyjny). Więcej szczegółów o tym wymogu znajdziesz tutaj.
Brak ETF-ów amerykańskich w polskich biurach/domach maklerskich jest na ogół spowodowany tym, że te fundusze w ogóle nie mają dokumentów KIID spełniających europejskie standardy. Nie chodzi więc nawet o język dokumentu, bo angielski jest w Polsce akceptowalny, czego nie można napisać o np. Holandii i Danii, gdzie dokumenty KIID muszą być tłumaczone na języki urzędowe tych krajów. Mimo wszystko zakup ETF-ów amerykańskich jest możliwy, jeśli wybierzesz jedno ze wspomnianych w moim rankingu kont maklerskich do ETF-ów amerykańskich, stąd pomysł na wpis, w którym zaprezentuję co ciekawsze ETF-y z USA.
Podcast
YouTube
W skrócie
Z tego artykułu dowiesz się:
- Czy warto inwestować w ETF-y amerykańskie i jakie są ich zalety oraz wady.
- Gdzie można kupić amerykańskie ETF-y.
- Jak działa amerykański podatek spadkowy (Estate Tax).
- Które amerykańskie ETF-y już dotarły do Europy, a których jeszcze w ofercie brakuje.
- Na które amerykańskie ETF-y warto zwrócić szczególną uwagę.
Czy warto inwestować w ETF-y amerykańskie?
Zanim zdecydujesz się na założenie konta maklerskiego z dostępem do amerykańskich ETF-ów (lub kupienie ich poprzez sprzedaż odpowiedniej opcji PUT) koniecznie zastanów się, czy te ETF-y w ogóle są dla Ciebie. Nawet jeśli uznasz któreś z przedstawionych tu ETF-ów za ciekawe, to pamiętaj o wszystkich wadach ETF-ów amerykańskich, które należy poznać i zrozumieć przed inwestycją w nie. Właśnie dlatego zacznę ten wpis nie od prezentacji najciekawszych ETF-ów amerykańskich, ale od przedstawienia zalet i wad inwestowania w amerykańskie fundusze notowane na giełdzie.
Polub moją stronę na Facebooku!
Znajdziesz tam mnóstwo przydatnych informacji o finansach i inwestowaniu
Zalety i wady amerykańskich ETF-ów
Zacznijmy od wad, bo to na nie trzeba przede wszystkim uważać, by nie zacząć inwestować w sposób dla siebie niewłaściwy. Z pewnością dwiema największymi wadami inwestowania w ETF-y amerykańskie jest potencjalny wysoki podatek spadkowy (Estate Tax) dla wartości aktywów powyżej 60 tysięcy dolarów, który przybliżę za kilka akapitów oraz to, że praktycznie wszystkie ETF-y z USA są typu wypłacającego (distributing). To drugie warunkowane jest tym, że amerykańskie fundusze na ogół wypłacają inwestorom dochód kapitałowy, który otrzymują, czyli np. dochód z dywidend i odsetek, ponieważ dzięki temu mogą „przerzucić” obowiązek opodatkowania dywidend na posiadaczy ich jednostek, raportując lepsze wyniki (nieobciążone podatkiem od dochodów kapitałowych).
Trzecią wadą nie tyle funduszy ETF z USA, ile ograniczenia ich dystrybucji w Europie poprzez regulację PRIIPS jest ich ograniczona dostępność dla europejskich inwestorów, którzy albo muszą otworzyć konto u amerykańskiego brokera, albo u europejskiego brokera, który w ten lub w inny sposób obchodzi te regulacje. Zwykle oznacza to po prostu, że aby w ogóle móc inwestować w te ETF-y będziesz musiał otwierać kolejne konto maklerskie (ja używam do tego Firstrade, które opisałem we wpisie „Recenzja Firstrade – brokera do amerykańskich ETF, akcji i obligacji„. Tę wadę przypiszę nie tyle samym ETF-om amerykańskim, ile kwestii inwestowania w nie z perspektywy obywatela UE.
Amerykańskie fundusze ETF mają też mnóstwo zalet, bo inaczej bym nie trudził się, by napisać ten wpis. Ich oferta jest stale bardziej innowacyjna i szersza (niekoniecznie pod względem liczby ETF-ów, ale pod względem liczby różnych ETF-ów) od europejskiej i gdy powstają jakieś ciekawe ETF-y, to zwykle dzieje się to w USA, a dopiero później, nawet po kilku latach, adoptowane są także w Europie. Gdy analizuję ogół ETF-ów europejskich i amerykańskich, to ciągle dostrzegam, że w USA jest wyższa konkurencja cenowa, co zazwyczaj przekłada się na niższe koszty roczne (TER) funduszy tam prowadzonych. Podobnie jest z wielkością aktywów tych funduszy, choć największe ETF-y europejskie powoli nadrabiają wobec amerykańskich.
Dodam, że jeden z ich największych minusów, czyli to, że wypłacają dywidendy, można, prosto rozwiązać zleceniem tzw. DRIP (Dividend Reinvestment Programme, czyli program automatycznej reinwestycji dywidend). Taką funkcję oferuje większość amerykańskich brokerów i w połączeniu z możliwością zakupów akcji/ETF-ów ułamkowych sprawia, że jedynym mankamentem otrzymywania tych dywidend staje się konieczność ich rozliczenia podatkowego w kolejnym roku (więcej o rozliczeniu podatkowym dywidend z ETF znajdziesz we wpisie „Jak rozliczyć podatek z giełdy? Wszystko o PIT-38 i PIT-8C„).
Gdzie kupić amerykańskie ETF-y?
Amerykańskie ETF-y można obecnie kupić u 2 maklerów europejskich i przynajmniej 3 maklerów amerykańskich (piszę „przynajmniej”, bo mogę nie wiedzieć o wszystkich firmach, które umożliwiają taki dostęp również europejskim inwestorom). Sam do kupowania amerykańskich ETF-ów od 3 lat korzystam z Firstrade (link afiliacyjny), które opisałem w tym wpisie i nie mam do niego żadnych zastrzeżeń. Wszystkie 5 kont możesz porównać poniżej, pamiętając, że zawsze aktualny ranking kont do kupowania amerykańskich ETF-ów znajdziesz w tej sekcji mojego na bieżąco aktualizowanego rankingu kont maklerskich.
Jeśli z dowolnego powodu nie chcesz otwierać konta w amerykańskim Firstrade, to wiedz, że wielu czytelników mojego bloga informowało mnie o tym, że korzysta z Tastytrade (niegdyś Tastyworks) i na ogół polecają oni to konto (choć sam z niego nigdy nie korzystałem). Obydwaj wspomniani brokerzy oferują handel amerykańskimi ETF-ami bez prowizji, co bardzo pozytywnie wyróżnia ich na tle europejskiej konkurencji, która umożliwia handel ETF-ami z USA. Zanim jednak założysz tam konto, koniecznie zrozum, jak działa amerykański podatek spadkowy.
Jak działa amerykański Estate Tax?
Amerykański Estate Tax, to podatek, dotyczący spadkobierców posiadacza amerykańskich aktywów, w tym instrumentów finansowych z rezydencją w USA. Dotyczy całej wartości zgromadzonych aktywów i nie ma znaczenia, jaki ich procent to osiągnięty ewentualny zysk lub wzrost wartości. W przypadku instrumentów finansowych „Estate Tax” będzie dotyczył tych, których kod ISIN rozpoczyna się od „US” (z wyjątkiem ADR). Dla przykładu:
- Instrumenty amerykańskie (podlegające Estate Tax):
- ETF SPDR S&P 500 ETF Trust (ticker: SPY, ISIN US78462F1030).
- Akcje spółki Apple INC (ticker: AAPL, ISIN US0378331005).
- Instrumenty nieamerykańskie (niepodlegające Estate Tax):
- ETF iShares Core S&P 500 UCITS ETF (ISIN IE00B5BMR087).
- Noty Depozytowe (ADR – American depositary receipt) firmy Taiwan Semiconductor Manufacturing (ISIN: US8740391003, ale ISIN oryginalnych papierów to TW0002330008). Potwierdza to branżowe źródło.
Dla Estate Tax nie ma znaczenia przez jakie (europejskie/amerykańskie) konto maklerskie kupujesz amerykańskie instrumenty finansowe. Jeśli u polskiego lub u irlandzkiego brokera kupiłeś akcje, obligacje lub ETF-y amerykańskie, to potencjalnie podlegasz Estate Tax. Policzenie należnego podatku od aktywów amerykańskich, który Twoi spadkobiercy będą musieli zapłacić pomoże Ci tabela, którą przygotowałem na podstawie stawek podanych w tym artykule:
Jak podaje Deloitte, obywatel Polski jest zwolniony z tego podatku tylko do kwoty 60 tysięcy USD w aktywach amerykańskich. Po przekroczeniu takiej wartości wchodzi się w coraz wyższe progi opodatkowania, dla przykładu:
- niecałe 1,5% od wartości instrumentów 65 000 USD,
- ale już ponad 20% od kwoty 250 000 USD.
Estate Tax będzie dla Twoich spadkobierców tym dotkliwszy, im większe aktywa zgromadzisz w instrumentach amerykańskich. Jeśli inwestujesz jako osoba prywatna, to niestety Estate Tax nie da się uniknąć inaczej, niż upewniając się, że łączna wartość amerykańskich instrumentów finansowych wynosiła maksymalnie 60 000 USD.
Są jednak sposoby na jego ominięcie, z zastrzeżeniem, że właściciel konta musi jeszcze żyć i samodzielnie sprzedać papiery wartościowe, a uzyskane ze sprzedaży środki wypłacić do zagranicznego banku (z siedzibą poza USA). Ta wypłata z amerykańskiego banku jest ważna, ponieważ Estate Tax dotyczy także środków pieniężnych na amerykańskich rachunkach bankowych. Dodam, że obywatele niektórych krajów (np. Danii, Niemiec lub Francji) mają więcej szczęścia od nas, Polaków, bo ich kraje podpisały ze Stanami umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania również w zakresie Estate Tax, dzięki której unikną tego wysokiego podatku. Polacy nie mają tego przywileju, więc muszą uważać na wartość posiadanych aktywów amerykańskich, w tym także ETF-ów z USA.
Które amerykańskie ETF-y już dotarły do Europy?
Wspomniałem wcześniej, że europejskiemu inwestorowi, który chce zainwestować w ETF-y z grupy nowinek, może też pomóc cierpliwość, bo duża liczba popularnych w USA ETF-ów po latach dotarła wreszcie do Europy. Pierwszą grupą ETF-ów, których do niedawna brakowało wśród funduszy UCITS, są fundusze wykluczające USA:
Jeśli mam na coś narzekać, to mogę pomarudzić na to, że wśród europejskich ETF-ów są na razie tylko rynki rozwinięte minus USA, a nie ma jeszcze ETF-u globalnego minus USA (np. na MSCI ACWI ex-US).
Dostawca funduszy ETF WisdomTree w ostatnich 2 latach wprowadził do europejskiej oferty 2 fundusze z grupy „Efficient Core”, które dzięki lewarowi inwestują w portfel 60/40, ale w proporcji 90/60. Są to fundusze na globalne akcje i obligacje oraz na akcje i obligacje z samego USA, podczas gdy wśród ETF-ów amerykańskich znajdziemy też ETF Efficient Core na rynki wschodzące:
Trzecim typem funduszy, które wywodzą się (jak prawie wszystkie) z USA, ale dotarły po latach do Europy są fundusze stosujące strategię opcyjną Covered Call. Z perspektywy laika są to ETF-y, które „magicznie” wypłacają bardzo wysokie dywidendy, ale gdy spojrzymy dokładniej na to, co robią, to zobaczymy, że „dywidendy” to tak naprawdę premia opcyjna, a stosowanie opcji tylko ogranicza ich ewentualny wzrost w czasach, gdy indeksy mocno rosną (przez co ETF-y covered call w długim terminie przegrywają ze swoimi indeksami).
Niezależnie od tego, czy uważasz ich ofertę za przydatną i chcesz je włączyć do portfela, warto wiedzieć, że nie musisz do ich zakupu uzyskiwać dostępu do ETF-ów amerykańskich i bezproblemowo można je od 3 lat kupić także w Europie. Niestety europejska oferta jest stale niepełna i zwykle jest przynajmniej kilka lat „za” ofertą amerykańską, stąd przedstawię teraz dlaczego warto mieć dostęp do amerykańskich ETF-ów, prezentując co ciekawsze fundusze rezydujące w USA.
Jakie ETF-y są dostępne tylko w USA?
Gdy w 2019 roku pisałem pierwsze artykuły na bloga, dopiero planując popularną serię o ETF-ach, dysproporcja w wartości aktywów oraz szerokości i głębokości oferty ETF-ów amerykańskich i europejskich była bardzo duża. Choć z czasem jest coraz lepiej, to niektóre bardzo ciekawe rodzaje (zwłaszcza aktywnych) ETF-ów albo nie docierają do Europy, albo są tu tworzone, ale nie zyskują na popularności, więc w końcu są likwidowane (taki los spotkał np. jedyny ETF europejski na Managed Futures, który nazywał się JP Morgan Managed Futures UCITS ETF i istniał w latach 2017 – 2020 po czym został zlikwidowany.
Na początek poinformuję Cię o tym, że przegląd funduszy ETF będzie dość ogólny i nie dam tutaj rady wejść w szczegóły każdej z kategorii funduszy oraz każdego z funduszy, więc jeśli po przeczytaniu będziesz czuł niedosyt, to koniecznie napisz o tym w komentarzu, sugerując, które typy funduszy zasługują na osobny wpis, w którym opisałbym je dogłębnie. Drugie ważne zastrzeżenie to to, że kategorie opisu będą szerokie, co oznacza, że do „jednego worka” będę wrzucał czasami zupełnie inne ETF-y, a zauważysz to już po pierwszej kategorii, którą teraz przedstawię.
ETF-y aktywne próbujące pokonać indeks akcji
Zacznę od definicji tej kategorii funduszy ETF, bo „próbujące pokonać indeks akcji” brzmi, jakby chodziło tylko o wynik/stopę zwrotu, a niektóre z tych funduszy próbują pokonać indeks akcji w sposób niebezpośredni, czyli wybierając wobec jakiegoś klucza tylko określone spółki z tego indeksu. I nie idzie im to źle, bo w okresie 2020 – 2024 większość z nich, bo 5 z 9 funduszy (COWS, TMFC, SPMO, VFMO i QMOM) faktycznie pobiło indeks S&P 500 Total Return.
Wśród ETF-ów z tej kategorii wyróżniam 3 podgrupy:
- Podgrupa 1: ETF-y aktywne oparte o czynniki fundamentalne (2 z 4 pobiły w ostatnich 5 latach S&P 500 z dywidendami):
- Pacer US Cash Cows 100 ETF (COWZ, US69374H8815): wysokie wolne przepływy pieniężne (free cash flows), czyli spółki, które mają największe wolne środki do dyspozycji,
- VanEck Morningstar Wide Moat ETF (MOAT, US92189F6438): przewaga konkurencyjna (tzw. szeroka fosa), czyli jedno z kolejnych kryteriów inwestowania preferowanych np. przez Warrena Buffetta. Chodzi o to, że firma ma unikalną usługę lub produkt, który trudno powielić,
- Avantis U.S. Equity ETF (AVUS, US0250728856): niskie wyceny, wyższa zyskowność,
- Motley Fool 100 ETF (TMFC, US74933W6012): ETF aktywny (indeks naśladujący wybory analityków The Motley Fool).
- Podgrupa 2: ETF-y aktywne oparte o wskaźniki cenowe/techniczne, np. trend (3 z 4 pobiły w ostatnich 5 latach S&P 500 z dywidendami):
- iShares MSCI USA Momentum Factor ETF (MTUM, US46432F3964),
- Invesco S&P 500 Momentum ETF (SPMO, US46138E3392),
- Vanguard U.S. Momentum Factor ETF ETF Shares (VFMO, US9219355081),
- Alpha Architect U.S. Quantitative Momentum ETF (QMOM, US02072L4095).
- Miks obydwu podgrup (rotacja faktorów/czynników) (ETF przegrał w ostatnich 5 latach z S&P 500 z dywidendami):
- iShares U.S. Equity Factor Rotation Active ETF (DYNF, US09290C1036).
Pełne zestawienie amerykańskich funduszy ETF próbujących aktywnie pokonać indeks akcji znajdziesz poniżej:
Niektórzy z pewnością zauważą, że ETF „MOAT” istnieje także w Europie, ale uwzględniłem jego amerykańską wersję w tym zestawieniu z uwagi na jej znacznie lepsze wyniki wobec wariantu europejskiego.
Gdy analizuję dane przedstawione w tabeli, to pierwszym, co rzuca mi się w oczy, jest wysoka wartość aktywów większości z tych funduszy – 6 z 9 funduszy ma przynajmniej 4 mld dolarów aktywów, a największe 4 mają ponad 13 mld dolarów aktywów, co czyniłoby je jednymi z największych 20 ETF-ów, gdyby te były prowadzone w Europie. Jeśli chodzi o koszty tych funduszy, to na ogół te algorytmiczne oparte o trend (momentum) są najtańsze (około 0,15% rocznie), a te bardziej aktywne i uznaniowo – najdroższe (bliżej 0,3 – 0,5% rocznie).
Co myślę o tej grupie ETF-ów? W Europie też znajdziemy ETF-y o faktorze Momentum (zresztą opisałem je we wpisie „Faktory ETF: Value, Size, Growth, Momentum, Quality, Volatility„, ale ten europejski wypada dość blado na tle amerykańskich. Nie mówiąc o tym, że jest ich tam większy wybór, więc zainteresowany takimi ETF-ami na pewno znajdzie coś dla siebie.
Bardzo ciekawy jest dla mnie ETF TMFC, czyli Motley Fool 100 ETF (US74933W6012), który solidnie pobił w ostatnich latach indeks S&P 500 z dywidendami, ale już nie podołał indeksowi NASDAQ 100, do którego jest dość podobny składem (jednak koszt 0,50% rocznie robi swoje).
W bardzo długim terminie i tak większość funduszy tego rodzaju jest raczej skazana na porażkę (z indeksem), więc ich modne nazwy i profile mogą zawieść inwestora, który wybierze je zamiast szerokiego indeksu. Myślę, że niektóre z tych funduszy są jednak warte sprawdzenia pomimo ich raczej wysokich kosztów. Czas na kategorię, której próżno szukać w Europie, czyli na ETF-y na spółki o rosnących dywidendach.
ETF-y na spółki o rosnących dywidendach (dividend growth)
Inwestowanie dywidendowo-wzrostowe to jeden z moich ulubionych rodzajów inwestowania, o czym świadczy to, że tego rodzaju ETF jest w moim portfelu już od ładnych kilku lat. Opisałem je już kiedyś we wpisie „Jak stworzyć globalny portfel dywidendowy z funduszy ETF? Ranking ETF-ów dywidendowych” wskazując, że próżno szukać w Europie podobnie skutecznych funduszy w kontekście wzrostu nie tylko kursu, ale i dywidend. Obecna oferta ETF-ów dywidendowo-wzrostowych na spółki amerykańskie wygląda następująco:
Najpopularniejszym i największym z ETF-ów jest mało znany w Polsce (wg moich obserwacji) ETF Vanguard Dividend Appreciation Index Fund ETF (VIG, US9219088443), który przyciąga nie tylko prawie 90 mld USD aktywów, ale i niskimi kosztami (0,06% rocznie) i tym, że istnieje od 2006 roku, a więc już od prawie 20 lat. Jeśli chodzi o wzrost dywidend w czasie, to nie odbiega znacząco od konkurencji:
Najsilniejsi konkurenci ETF-u VIG to Schwab U.S. Dividend Equity ETF (SCHD, US8085247976) oraz iShares Core Dividend Growth ETF (DGRO, US46434V6213) i każdy z trzech ETF-ów jest wręcz legendarny w kręgu inwestorów dywidendowych. W internecie znajdziecie mnóstwo dyskusji na temat tego, który z nich jest najlepszy, a ja podpowiem, że warto dokładnie przeanalizować algorytm działania każdego z indeksów i wybrać ten, który najbardziej pasuje do temperamentu (i „poglądów inwestycyjnych”) inwestora.
Powyższe fundusze mają też swoje międzynarodowe odpowiedniki. Przypomnę, że to stale amerykańskie fundusze ETF, a słowo „international” w nazwie funduszy amerykańskich oznacza zwykle „świat bez USA” i w tym przypadku nie ma tutaj żadnego wyjątku. Tak jak my dzielimy świat akcji na „rynki rozwinięte” i „rynki wschodzące”, tak Amerykanie dzielą go na „USA” i „nie-USA”, które nazywają po prostu „international”, czyli akcjami międzynarodowymi. ETF-y dywidendowo-wzrostowe na nie-USA mają już w Stanach znacznie mniejsze aktywa niż ich odpowiedniki na firmy z USA, są droższe oraz istnieją krócej od tych na spółki amerykańskie. Konkurencja toczy się jak zwykle wśród tych samych firm, czyli Vanguard, BlackRock (iShares), Schwab oraz WisdomTree:
W tej konkurencji widać o wiele większą dysproporcję skali uzbieranych aktywów, bo największy z dywidendowych międzynarodowych funduszy ETF (bez USA), czyli Vanguard International Dividend Appreciation ETF (VIGI, US9219468108) ma prawie 7 mld USD aktywów, a 3 konkurencyjne ETF-y – mniej niż 1 miliard USD każdy. Pod względem kosztów negatywnie wyróżnia się tylko ETF WisdomTree International Quality Dividend Growth ETF (IQDG, US97717X1312), który kosztuje prawie 3-krotnie więcej od konkurencyjnych 3 ETF-ów, bo 0,42% wobec 0,14 – 0,15% rocznie. Wzrost dywidend w czasie dla funduszy iShares International Dividend Growth ETF (IGRO, US46435G524) oraz Vanguard International Dividend Appreciation ETF (VIGI, US9219468108) jest dość miarowy, a dla funduszu WisdomTree International Quality Dividend Growth ETF (IQDG, US97717X1312) dość skoczny:
Międzynarodowy odpowiednik popularnego SCHD, fundusz Schwab International Dividend Equity ETF (SCHY, US8085246721) powstał dopiero w 2021 roku, więc na razie nie uwzględniłem go w dywidendowym zestawieniu, ale jak najbardziej monitoruje jego wyniki i coś czuję, że jeszcze omówię go kiedyś w moich dywidendowych zestawieniach. Pora na kategorię dość szczególną, bo jeszcze mało popularną wśród ETF-ów europejskich.
ETF-y na małe spółki wartościowe (small cap value)
Small-Cap Value (SCV) to w przełożeniu na polski „atrakcyjnie wycenione małe spółki”, choć gdy mówimy o USA, to pamiętaj, że słowo „małe” jest względne, bo mediana wielkości spółki z indeksu Russell 2000 to obecnie około 1 miliard dolarów (co w Polsce kwalifikowałoby je do średnich spółek). Prawdziwy boglehead, czyli fan możliwie prostego i pasywnego inwestowania długoterminowego raczej odrzuca koncepcję dodawania SCV do swojego portfela (np. obok MSCI ACWI lub FTSE All-World), uważając je jako „trik marketingowy” branży funduszy inwestycyjnych. Duża liczba inwestorów zostaje jednak skuszona podcastami ekspertów finansowych, którzy chwalą Small Cap Value za historyczne pobijanie wyników indeksu dużych spółek, przez co wzrastająca liczba inwestorów dodaje je do swoich portfeli.
Small-Cap Value nie mają jednak za sobą najlepszego okresu, co tłumaczone jest zwiększającym się udziałem finansowania private equity, a więc tym, że rzekomo najlepsze małe spółki nie są już finansowane publicznie (poprzez IPO), a prywatnie, z pominięciem giełdy. Według tej teorii jedynie „odpady” z grupy małych spółek są notowane na giełdzie, stąd ich dość niskie stopy zwrotu w ostatnich latach. Jednak wielu inwestorów mimo wszystko chce dodać do swoich portfeli małe spółki wartościowe i jeśli są nimi zainteresowani, to w USA bezproblemowo znajdą 3 duże fundusze tego rodzaju:
- Avantis US Small Cap Value ETF (AVUV, US0250728773),
- Dimensional US Small Cap Value ETF (DFSV, US25434V8155),
- SPDR S&P 600 Small Cap Value ETF (SLYV, US78464A3005).
Przy czym ten trzeci (od SPDR) ma najniższe koszty, a ten pierwszy największe aktywa (no i jest dostarczany przez „modną” firmę Avantis). Dla tych, którzy nie znają Avantis ani Dimensional, to są to „giganci inwestowania faktorowego” w świecie amerykańskich funduszy inwestycyjnych. Dimensional jest na rynku amerykańskim od lat (choć w świecie ETF-ów od dość niedawna), a Avantis powstał w 2019 roku jako „spin-off”, gdy część kluczowych pracowników Dimensional odeszła i założyła własną firmę, jaką jest Avantis. Jeśli zobaczysz jedną z tych firm w nazwie ETF-u, to wiedz, że prawie na pewno nie jest to pasywny/indeksowy ETF. Największe fundusze ETF z kategorii SCV zamieściłem w poniższej tabeli:
W ostatnich kilku latach czynnik/faktor value w połączeniu z małymi spółkami faktycznie wygrywa z „czystym” indeksem małych spółek amerykańskich. Wzrost popularności takich funduszy sprawił, że obydwa giganty inwestowania faktorowego stworzyły także ich międzynarodowe wersje, jakimi są:
- Avantis International Small Cap Value ETF (AVDV, US0250728021),
- Dimensional International Small Cap Value ETF (DISV, US25434V7819).
Wyniki tych dwóch funduszy są do siebie tak zbliżone, że w implementacji strategii ich zarządzający jakby „ściągają na klasówce”. Jednak fundusz Avantis jest tańszy (0,36% rocznie wobec 0,42% rocznie), więc to on ma nieco lepsze wyniki, co przekłada się na wyższe aktywa, które uzbierał:
Czy moim zdaniem warto dodawać SCV do portfela? To już kwestia preferencji, ale jeśli już, to nie dodawałbym ich więcej niż stanowi o tym ich kapitalizacja, czyli dla portfela globalnego będzie to niewielki ułamek portfela i coś, czego być może zatem w ogóle nie warto robić. Niemniej jednak uważam, że warto być świadomym ich istnienia, zwłaszcza jeśli przeszkadza nam dominacja największych spółek w indeksach oraz lubimy inwestowanie w wartość.
Szukasz taniego konta maklerskiego do akcji i ETF-ów?
Nota XTB: Inwestowanie jest ryzykowne. Inwestuj odpowiedzialnie.
Chcesz założyć IKE/IKZE z bogatą ofertą ETF-ów?
Mój link obniża prowizję na rynkach zagranicznych z 0,29% do 0,24%.
Szukasz zagranicznego konta maklerskiego?
Pełen ranking kont maklerskich do akcji i ETF-ów znajdziesz tutaj.
ETF-y ograniczające ryzyko portfela akcji
To chyba najciekawsza kategoria dzisiejszego zestawienia, bo omówię tu kilka naprawdę interesujących rodzajów ETF-ów mających na celu ograniczenie ryzyka inwestowania w akcje. Robią to na naprawdę różne sposoby, zatem i tu wyróżnię kilka podgrup dla tej kategorii funduszy:
- Podgrupa 1: ETF-y dodające (na stałe) do portfela akcji „coś innego”:
- Return Stacked U.S. Stocks & Managed Futures ETF (RSST, US88636J8163): 100% akcji + 100% Managed Futures w jednym ETF-ie,
- Return Stacked Global Stocks & Bonds ETF (RSSB, US88636J2042): 100% akcji i 100% obligacji w jednym ETF-ie.
- Podgrupa 2: ETF-y „przełączające” proporcje portfela między akcjami a obligacjami w zależności od trendu (mierzonego prostą średnią kroczącą ceny z ostatnich 200 sesji):
- Pacer Trendpilot US Large Cap ETF (PTLC, US69374H1059) – oparty na indeksie 500 dużych spółek,
- Pacer Trendpilot 100 ETF (PTNQ, US69374H3030) – oparty na NASDAQ 100, czyli indeksie innowatorów.
- Podgrupa 3: ETF-y zabezpieczające przed pewnym poziomem straty (oraz nadmiernym zyskiem ;-)):
- Pacer Swan SOS Fund of Funds ETF (PSFF, US69374H5688) – posiadający różne fundusze „zabezpieczające” przed pewnym poziomem straty (np. do -15%), ale ucinające pewien poziom zysku (np. powyżej +15%) rocznego.
Każda z 3 podgrup ETF-ów jest na swój sposób ciekawa i warta poznania, jednak już konkretne wykorzystanie tych ETF-ów w portfelu wymagałoby głębszej analizy. W ich przypadku pewne są głównie koszty, a te do niskich nie należą, bo ETF-y z tej grupy niosą za sobą koszt roczny pomiędzy 0,36% a 0,98%:
Część z tych „wynalazków” istnieje od dość niedawna (2 ETF-y return stacked istnieją od 2023 roku), a niektóre (te z serii Pacer Trendpilot) są na rynku już od 2015 roku. Przyznam, że jestem bardzo zaciekawiony funduszami z serii trendpilot przez to, że w bardzo prosty sposób próbują wykorzystać zjawisko pędu (momentum) i przełączać się pomiędzy akcjami a obligacjami krótkoterminowymi w zależności od sytuacji na rynku finansowym. Jak można się spodziewać przy silnym trendzie wzrostowym dość mocno ogranicza to stopę zwrotu z indeksu, bo przy każdej korekcie fundusz tymczasowo wychodzi z akcji, wracając do nich, gdy już część wzrostów jest zrealizowana. Jednak znacznie obniża to jego zmienność i sprawia, że inwestor ma obietnicę tego, że w przypadku prawdziwego kryzysu jego straty zostaną znacznie zredukowane wobec osoby, która inwestowała w czysty indeks.
Pytanie tylko, czy wybierający czysty indeks akcji inwestor nie zarobił wcześniej (w ciągu wieloletniej hossy) na tyle dużo, że nawet bardzo głęboka strata nie będzie dla niego problemem i w efekcie zarobi na tym więcej niż na inwestycji w ten „przekombinowany” fundusz o opłacie rocznej wynoszącej 0,60% – 0,65% rocznie. Można jednak podejść do takich funduszy bardziej aktywnie, wybierając je tylko, gdy ryzyko korekty na rynku jest wyższe niż zwykle (jakkolwiek to mierzysz). Równie ciekawy jest fundusz Pacer Swan SOS Fund of Funds (i inne fundusze z grupy Pacer SOS), bo… redukują one „pierwsze” xx% straty w danym okresie 12-miesięcznym. Jako że mógłbym o tym pisać bardzo długo, to chyba tylko otworzę tutaj potencjalną dyskusję, zostawiając Ci w komentarzach miejsce na to, by wyrazić zainteresowanie tą grupą funduszy, a może powstanie osobny, bardziej szczegółowy wpis o nich.
ETF-y na strategie Managed Futures
Tym razem tylko wspomnę o funduszach ETF na strategie Managed Futures, które bardzo kompleksowo opisałem we wpisie „Co to są Managed Futures i czy są alternatywą dla akcji i obligacji?„. Należy im się miejsce w tym materiale, ponieważ stale nie pojawiły się europejskie ETF-y tego rodzaju, więc jedyną opcją dla europejskiego inwestora jest ich zakup na koncie dającym dostęp do ETF-ów amerykańskich. Fundusze tego rodzaju mają na celu przeciwdziałanie dużym spadkom na rynku akcji i generowanie „kryzysowej alfy”, czyli właśnie dobre wyniki w czasach, gdy na rynku leje się krew. Nie są tanie, ale według wielu ekspertów są tego warte, co pozostawiam już Twojej własnej analizie (w której może pomóc Ci mój podlinkowany wyżej wpis).
Jeśli jesteś zainteresowany Managed Futures, ale nie masz dostępu do amerykańskich ETF-ów (lub masz dostęp, ale nie chcesz ich w tej formie kupować), to w niektórych firmach brokerskich (np. w Interactive Brokers) można nabyć fundusze tradycyjne (mutual funds):
- LU2572481948 iMGP DBi Managed Futures R USD Cap – to europejski tradycyjny fundusz inwestycyjny (UCITS Mutual Fund), który jest odpowiednikiem amerykańskiego ETF-u DBMF (to wersja accumulating, więc nie wypłaca dywidend).
- IE00052UETR5 (VIRGFRU) – Virtus GF AlphaSimplex Managed Futures Fund to kolejny fundusz UCITS na strategię Managed Futures.
Także opcje są, ale jeśli po takie ETF-y to tylko do USA.
ETF-y na obligacje o najwyższej duracji
Zostały nam 2 ostatnie kategorie ciekawych funduszy dostępnych tylko w USA. Na pierwszy ogień pójdą fundusze ETF na obligacje amerykańskie o najwyższej duracji (wrażliwości na stopy procentowe), a więc w praktyce na obligacje zerokuponowe o długiej zapadalności (bo im wyższa zapadalność obligacji i im niższe ich oprocentowanie, tym wrażliwsze papiery dłużne są na stopy procentowe). Wśród ETF-ów europejskich mamy dostępne tylko takie do 20+ letniej zapadalności, ale brakuje tych kilku na obligacje o najwyższej duracji (które dobre są zwłaszcza do spekulacji na spadki stóp procentowych, co opisałem m.in. we wpisie „Obligacje (6/6) – Spekulacja na obligacjach czyli ciemna strona obligacji„). Oto 3 ETF-y amerykańskie na obligacje o duracji tak wysokiej, że aż niedostępnej w Europie:
ETF-y tego rodzaju mają zadowalająco wysokie aktywa, długą historię (zwłaszcza EDV, czyli Vanguard Extended Duration Treasury Index Fund ETF – US9219107094 oraz ZROZ, czyli PIMCO 25+ Year Zero Coupon U.S. Treasury Index ETF – US72201R8824) oraz dość niskie koszty (odpowiednio 0,06% oraz 0,15% rocznie). Porównanie ich historycznych wyników do funduszy ETF na obligacje o krótszej zapadalności znajdziesz pod tym linkiem lub na wykresie poniżej:
Już gołym okiem widać, że te ETF-y są mocno spekulacyjne, a ich wahania przypominają trochę rynek akcji. Jest tak, ponieważ zależą one od wielu czynników, ale do głównych z nich należą aktualne stopy procentowe, oczekiwania co do przyszłych stóp procentowych oraz oczywiście wiara w długoterminową wypłacalność Stanów Zjednoczonych. A skoro już przy wierzę jesteśmy, to przedstawię Ci ostatnią kategorię funduszy w tym materiale, jaką są ETF-y na obligacje zabezpieczone długiem.
ETF-y na CLOs (obligacje zabezpieczone długiem)
Choć CLO, czyli obligacje zabezpieczone długiem powstały w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia, to w świecie ETF-ów są od dość niedawna, bo od 2020 roku. CLO słusznie lub nie mogą nam kojarzyć się ze „słynnymi” CDO, które były zapalnikami kryzysu w 2008 roku. Jednak eksperci (np. tutaj i tutaj) przekonują, że choć CLO to produkty dość skomplikowane, to są znacznie bezpieczniejsze od CDO. Prostym językiem: CLO to takie „duże pakiety różnych kredytów/pożyczek (zwykle korporacyjnych)”, które spakowane w „paczki” i podzielone na transze oferują zupełnie inny poziom ryzyka oraz potencjalną stopę zwrotu (rzecz jasna te bezpieczniejsze transze, czyli AAA CLO oferują niższy potencjał zysku niż te mniej bezpieczne transze, czyli BBB-B CLO). Przez to „paczkowanie”, tworzy się taką „syntetyczną obligację”, która złożona z wielu ryzykownych pożyczek staje się obligacją o określonym ryzyku (w zależności od „warstwy”).
CLO mają jedną ciekawą cechę – ich menedżerowie muszą posiadać przynajmniej 5% produktu, co sprawia, że „budowniczy/architekt stoi pod mostem, gdy ten jest po raz pierwszy testowany pod dużym obciążeniem” (tyle że tutaj zarządzający stoi pod mostem cały czas). Sprawia to, że firmy sprzedające takie produkty są ostrożniejsze niż przed kryzysem w 2008 roku i wygląda na to, że wyciągnęli wnioski ze „sprzedawania czegokolwiek” pod płaszczykiem bezpieczeństwa i długu dobrej jakości. Rynek ETF-ów na CLO istnieje od kilku lat i stale rośnie, co znajduje potwierdzenie w rosnącej liczbie takich funduszy oraz ich rosnących aktywach:
Największymi amerykańskimi funduszami ETF tego rodzaju są:
- Janus Henderson AAA CLO ETF (JAAA, US47103U8457), inwestujący w bezpieczniejsze transze CLO. Ważna informacja: w wieloletniej historii istnienia CLO żadna transza AAA nie zbankrutowała.
- PGIM AAA CLO ETF (PAAA, US69344A8348), także wybierający te bezpieczniejsze transze CLO,
- Janus Henderson B-BBB CLO ETF (JBBB, US47103U7533) skupiony na bardziej ryzykownych transzach pakietów długu CLO.
Skąd rosnąca popularność takich rozwiązań? Przede wszystkim stąd, że wielu inwestorów jest skuszona ich wynikami, będącymi w długim terminie widocznie lepszymi od typowych obligacji skarbowych oraz mniej zmiennymi (i zwykle lepszymi) od typowych obligacji korporacyjnych:
Czy CLOs i ETF-y na nie są lepsze od znacznie prostszych, tradycyjnych obligacji? Z jednej strony aż 18 miliardów dolarów uzbierane w największym funduszu ETF tego typu sugeruje, że inwestorzy w nie wierzą, a z drugiej założę się, że większość kupujących te fundusze jest po prostu skuszona ich wysokimi dywidendami i dotychczas stabilnymi notowaniami i tak naprawdę nie „zagląda”, co znajduje się w portfelach takich produktów. Warto śledzić ich dalsze poczynania i mieć świadomość, że coś takiego istnieje, ale wg mnie głównie jako ciekawostkę, a nie jako coś, co może zastąpić obligacje w części bezpiecznej rozsądnego portfela inwestycyjnego.
Obserwuj mnie na Twitterze:
Subskrybuj mój kanał YouTube:
Podsumowanie
Po tym dość dynamicznym i powierzchownym przedstawieniu kilku prawdopodobnie nowych dla Ciebie kategorii funduszy ETF jeszcze raz zadam Ci zestaw kluczowych pytań, czyli:
- Czy wpis się podobał?
- Która kategoria funduszy Ci się spodobała najbardziej?
- O której kategorii funduszy chciałbyś przeczytać osobny wpis-analizę i dlaczego?
Pamiętaj, że jeśli podoba Ci się mój blog i chcesz mnie wesprzeć, to możesz zamówić moją książkę o inwestowaniu „Inwestowanie dla każdego” lub założyć konto maklerskie korzystając z jednego z moich linków afiliacyjnym (wszystkie są w aktualnym rankingu kont maklerskich). A jeśli zaciekawił Cię któryś z dzisiaj przedstawionych tu ETF-ów i już zdecydowałeś się, że mimo ich potencjalnych wad chcesz w nie inwestować, to pamiętaj o możliwości otwarcia konta w Firstrade z mojego linku afiliacyjnego. Z góry serdecznie dziękuję i do zobaczenia w komentarzach pod wpisem!
Zapisz się do mojego newslettera:
Wyraziłeś/-aś chęć zapisu do mojego newslettera. Teraz sprawdź swoją skrzynkę E-mail i potwierdź chęć zapisania się.
Zastrzeżenie
Informacje przedstawione na tej stronie internetowej są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715). Czytelnik podejmuje decyzje inwestycyjne na własną odpowiedzialność. Autor bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam umieszczanych na blogu.