Czy sprawozdania finansowe mogą zaciekawić?
Książek, wpisów na blogach i artykułów o analizie finansowej jest w internecie naprawdę wiele, ale większość z nich „wałkuje” suchą teorię, przedstawiając czytelnikowi mnóstwo bogatej, ale niekoniecznie kluczowej treści. Moją ambicją będzie zatem uproszczenie analizy fundamentalnej do koniecznego minimum, aby pokazać jak analizować akcje spółek w sposób prosty i bezbolesny, ale wystarczający do wykonania pierwszej analizy na własną rękę. Zarówno Benjamin Graham, jak i Warren Buffett, Charlie Munger czy Howard Marks w swoich książkach (znajdziesz je w polecanych) wielokrotnie podkreślali, że sztuką nie jest komplikować metodę analizy spółek giełdowych, a uprościć ją tak bardzo jak to tylko możliwe. Proste metody często bywają najefektywniejsze, więc wprowadzeniem do nich musi być możliwie mało skomplikowany wpis.
Pułapką, którą mało doświadczeni inwestorzy często zastawiają na samych siebie jest niepotrzebne komplikowanie sobie procesu analizy sprawozdań finansowych poprzez wyszukiwanie „na siłę” kilkuset wskaźników i podczas swoich analiz branie pod uwagę ich wszystkich. Gdy w 2012 roku przeprowadzałem swoje pierwsze analizy akcji, zakładałem, że skoro istnieje kilkadziesiąt wskaźników finansowych, to efekt analizy będzie tym bogatszy i dokładniejszy im większej liczby wskaźników użyję. Nic bardziej mylnego, bo inwestowanie jest proste (ale niełatwe) i największym problemem jest właśnie nadmierne komplikowanie sobie procesu, bo „inni tak robią”. Często utrudniając sobie analizę „brzmimy bardziej profesjonalnie”, ale wartość dodana, która za nią idzie jest naprawdę niewielka. Dokładnie z tego powodu w tym wpisie chciałbym Ci zaproponować alternatywę.
W tej serii nie będziemy zatem usiłowali pobić rekordu Guinessa w dokładności analizowania sprawozdań, a zamiast tego podejdziemy do tematu w sposób prosty, praktyczny i możliwie zachęcający do dalszej nauki. W tym wpisie omówimy podstawy czytania sprawozdań finansowych, by przygotować grunt na części 4, 5 i 6 serii, w których przeprowadzimy praktyczne case studies, korzystając z wiedzy, którą nabędziemy, czytając dzisiejszy wpis. Do zrozumienia treści tego tekstu nie będzie potrzebne ani wykształcenie finansowe, ani ekspertyza w księgowości, więc każdemu zainteresowanemu kwestii oceny zdrowia finansowego spółek zalecam po prostu kontynuować czytanie.
Podcast
YouTube
W skrócie
Z tego artykułu dowiesz się:
- Na jakie trzy główne części dzieli się sprawozdanie finansowe spółki.
- Jak czytać rachunek zysków i strat, bilans oraz rachunek przepływów pieniężnych.
- Jakie wskaźniki finansowe pomogą Ci w zrozumieniu sytuacji finansowej analizowanej spółki.
- Na co zwracam uwagę, analizując sprawozdania finansowe i dlaczego.
Powiązane wpisy
- Akcje (1/10) – Jak inwestować w akcje? Czy da się pokonać rynek?
- Akcje (3/10) – Gdzie szukać informacji o spółkach giełdowych? Najlepsze źródła
- Akcje (4/10) – Jak znaleźć dobrą i tanią spółkę? Inwestowanie w wartość
- Akcje (5/10) – Jak szukać spółek z potencjałem? Inwestowanie we wzrost
- Akcje (6/10) – Jak wybierać spółki dywidendowe? Inwestowanie w oparciu o cashflow
- Inwestycyjny wstęp (5/6) – Metody analizy papierów wartościowych
- REIT (3/5) – Jak wybrać najlepszy REIT dostępny na rynku? Analiza REIT-ów
Podstawy analizy fundamentalnej
Zacznijmy od tego, że analiza fundamentalna jest tylko jedną z wielu metod wyceny spółek, a sam preferuję ją ze względu na moje zamiłowanie do liczb i „zaczepienie” w kondycji finansowej firmy, która jest dość łatwo „mierzalna”. Przyznam, że wszystkie sposoby szacowania wartości przedsiębiorstw z perspektywy inżyniera przypominają raczej sztukę niż naukę i „ilu ekspertów, tyle metod”, z których żadna nie gwarantuje oszczędzającemu dobrego wyniku inwestycyjnego. Z moich obserwacji wynika, że większość inwestorów wybiera raczej bardziej miękkie metody analizy akcji, do których należą analiza techniczna i analiza behawioralna. Ta pierwsza polega na czytaniu z wykresów przeszłych zmian cen spółek, zaś ta druga na jak najlepszym „rozpracowaniu” psychologii tłumu i próbie podążania za trendem.
Sam wolę przy analizie akcji nie zapominać, że nie usiłuję wycenić tickera (skrótu giełdowego spółki), zaś „żywy organizm”, jakim jest działające gdzieś na świecie przedsiębiorstwo. Właśnie to jest podstawą mojej metody prostej analizy fundamentalnej, w której tajniki spróbuję Cię wprowadzić w tym i w kolejnych wpisach z tej serii. Często słyszymy, że „większość nie może się mylić”, jednak na giełdzie czasami poprawne byłoby stwierdzenie do niego dokładnie odwrotne. Większość myli się (w krótkim terminie) dosyć często, a ceny akcji podyktowane są głównie emocjami, które mają tendencję do oscylowania między skrajnym pesymizmem a skrajnym optymizmem lub – jak wolisz – między paniką a euforią. W tym całym szaleństwie odrobinę spokoju może zapewnić inwestorowi właśnie analiza fundamentalna.
Polub moją stronę na Facebooku!
Znajdziesz tam mnóstwo przydatnych informacji o finansach i inwestowaniu
Dlaczego analiza fundamentalna?
Dlaczego podczas wyceny domu lub mieszkania pod wynajem naturalnym głównym kryterium jest prognozowana miesięczna, lub roczna stopa zwrotu z inwestycji, a kupując akcje spółki, bardzo często nie zastanawiamy się ile może ona wygenerować dla nas pieniędzy w przyszłości? Dlaczego tak często kupujemy akcje spółek tylko dlatego, że rosną ich ceny na giełdzie? Choć często dynamiczny wzrost ceny akcji spowodowany jest czynnikami fundamentalnymi, a więc np. polepszeniem wyników finansowych lub wzrostem znaczenia spółki w segmencie rynku, to zwykle jest on jednak dyktowany emocjami inwestorów. Wracając do analogii związanej z rynkiem mieszkaniowym: czy kupiłbyś mieszkanie w centrum miasta, gdyby z Twoich kalkulacji wynikało, że przyniesie Ci ono 1% zwrotu rocznie, podczas gdy mieszkanie na przedmieściach gwarantowałoby w kolejnych latach 4% rocznego zwrotu? Prawdopodobnie nie, ale dodajmy tej sytuacji nieco kontekstu.
Celowo nie napisałem wcześniej, że inwestycja w mieszkanie w centrum jest obecnie mało rentowna z uwagi na wysoki, wynoszący ponad 50%, wzrost cen mieszkań w ciągu ostatnich 5 lat. Dodam też, że mieszkania na przedmieściach podrożały w tym okresie jedynie o skromne 20%, więc – z uwagi na to, że ich cena wolniej rośnie – inwestorzy są nimi mniej zainteresowani. Mamy tu więc do czynienia z psychologią tłumu, który mając do wyboru szybki i „pewny” zysk w postaci inwestycji w mieszkanie w centrum zupełnie ignoruje bardziej rentowne w długim terminie, ale niemodne mieszkania w suburbiach. Zbyt często przeszłe zyski wydają się zapowiadać te przyszłe, a zarówno akcje, jak i mieszkania, a nawet kryptowaluty nie dają gwarancji przyszłego zysku, o czym każdy świadomy inwestor powinien pamiętać.
Analiza fundamentalna to narzędzie, które umożliwia inwestorowi znalezienie „wartości wewnętrznej” aktywa, niezależnie czy jest to mieszkanie na wynajem, czy spółka giełdowa. Wybór mieszkania na przedmieściach byłby tym, co w świecie inwestowania nazywamy inwestowaniem w wartość (ang. value investing), które bardziej praktycznie opiszemy w części 4 tej serii. Do analizy fundamentalnej można podchodzić od wielu stron i – jak wcześniej pisałem – jest ona raczej sztuką, niż rzemiosłem i nawet bardzo ambitny i biegły w liczbach analityk uczy się jej przynajmniej przez kilka lat, najczęściej kończąc z metodą prostszą niż ta, z której korzystał na samym początku. W inwestowaniu wszystko jest relatywne, więc warto najpierw rozeznać się w konkretnym segmencie rynku, porównując spółki ze sobą przy zastosowaniu analizy porównawczej.
Czym jest analiza porównawcza?
Jako że nazwałem ten wpis „podstawy analizy fundamentalnej” to pozwolę sobie prezentować pewne pojęcia na przykładach z wymyślonymi przez siebie samego danymi. Weźmy trzy spółki, które działają w tym samym segmencie rynku, przy czym jedna z nich (spółka 1) dopiero zaczyna, a inna (spółka 3) ma już mocną i ugruntowaną pozycję na rynku. W rezultacie zarówno przychody i zysk z działalności spółki trzeciej są zdecydowanie (pięciokrotnie) wyższe niż te, które notuje spółka pierwsza oraz ponad dwukrotnie wyższe od spółki drugiej:
Na tym poziomie wydawać by się mogło, że spółka trzecia stanowi najlepszy materiał inwestycyjny. Ma ona najwyższe przychody, najwyższy zysk, a więc istnieje szansa, że to ona dominuje swój segment rynkowy i to ona ma przed sobą najbardziej świetlaną przyszłość. Wobec tego wydaje się ona na pierwszy rzut oka najlepszą inwestycją, bo inwestycja w większe spółki niesie za sobą zwykle większą dozę pewności i mniejsze ryzyko. Analizy fundamentalnej nigdy jednak nie powinno robić się w sposób równie powierzchowny. Porównując sam przychód i zysk netto firm nie dowiedzieliśmy się o nich niczego poza skalą ich działania, a bardziej doświadczeni inwestorzy wiedzą, że nawet jej nie poznamy jedynie za pomocą tych dwóch wartości. Warto więc zainteresować się analizą wskaźnikową, by porównać trzy omawiane firmy w tym konkretnym momencie ich działalności, sprowadzając je do wspólnego mianownika.
Czym jest analiza wskaźnikowa?
Każdy, nawet mało doświadczony inwestor intuicyjnie czuje, że ciężko analizować spółki bez wzięcia pod uwagę obecnych cen ich akcji. Cena akcji sama w sobie niewiele znaczy, ale po pomnożeniu przez ich liczbę, daje kapitalizację, czyli wartość giełdową spółki. To na tyle inwestorzy giełdowi obecnie wyceniają spółkę, więc warto słowo „kapitalizacja” zrozumieć i zapamiętać.
Alternatywnie, możemy pozostać przy cenie pojedynczej akcji z zastrzeżeniem, że wyniki finansowe spółki (przychody, zysk netto) warto sprowadzić wtedy do poziomu jednego udziału. Otrzymujemy tym sposobem przychód na akcję i zysk na akcję, które w połączeniu z obecną ceną akcji dają już pewien wyznacznik tego czy spółka jest obecnie wyceniana tanio, czy drogo:
Wskaźnik ceny do zysku (C/Z, po angielsku P/E, czyli Price to Earnings) to jeden z najprostszych (ale też najmniej doskonałych) sposobów na określenie czy firma jest obecnie droga, czy tania. Obliczając wskaźnik Cena/Zysk ustalamy ile po obecnej cenie akcji kosztuje nas jeden złoty/dolar/euro zysku netto (wyniku już po zapłaceniu podatków) spółki. Im mniej, tym lepiej, ale zwyczajowo „przyjęło się”, że wszystko w przedziale między 5, a 20 oznacza względnie rozsądnie wycenioną spółkę.
Jak rozumieć C/Z? Dla przykładu spółka 3 oferuje 7 zł obecnego zysku netto po cenie 70 zł za akcję, a więc jej C/Z wynosi 10. Z perspektywy potencjalnego inwestora oznacza to mniej więcej:
Jeśli kupię akcje spółki po dzisiejszej cenie to – zakładając stały zysk netto wynoszący tyle, co w ostatnich 4 kwartałach – spółka zwróci mi się (podwoi swoją wartość) w 10 lat.
W tym miejscu należy zrobić stop, ponieważ nawet przy utrzymaniu zysku na akcję na podobnym poziomie przez kolejne 10 lat inwestor nie ma żadnej gwarancji, że inwestycja w tę spółkę istotnie zwróci mu cały zainwestowany kapitał. By do tego doszło i aby inwestor podwoił pieniądze zainwestowane w spółkę notowaną ze wskaźnikiem C/Z wynoszącym 10, są tylko dwie możliwości:
- Gdyby spółka wypłacała 100% zysku netto w postaci dywidendy, to po 10 latach posiadacz jednej akcji otrzymałby 70 złotych dywidendy brutto, czyli tyle za ile początkowo kupił akcje przedsiębiorstwa. Po podatku Belki byłoby to tylko 81% tej kwoty, czyli 56,70 złotego, więc na pełen zwrot zapłaconej ceny musiałby poczekać nie 10, a około 13 lat.
- Problem #1: szansa na to, że przyszły zysk będzie dokładnie równy temu z ostatnich 4 kwartałów jest praktycznie zerowa.
- Problem #2: spółek, które wypłacają 100% zysku netto w postaci dywidendy w sposób nieprzerwany jest naprawdę niewiele.
- Problem #3: nawet jeśli spółki dzielą się całym zyskiem, to niekoniecznie jest to dobre dla ich rozwoju.
- Jeśli spółka nie wypłaca dywidend, to jedynym sposobem na zwrot 100% zainwestowanych środków jest… sprzedaż jej akcji, gdy podwoją swoją wartość, a więc będą notowane za 140 zł, czyli za dwukrotność ich ceny zakupu przez inwestora.
- Problem #4: jak pewnie się domyślasz: jako inwestor indywidualny masz bardzo niewielki wpływ na cenę akcji, więc pozostaje cierpliwie czekać, by zrealizować kiedyś tak duży zysk.
- Problem #5: nawet jeśli firma osiągnie kiedyś ten pułap notowań, to nie masz żadnej gwarancji, że sprzedaż jej akcji będzie dobrym ruchem. Zanim to zrobisz, musiałbyś przeanalizować „nowe” fundamenty i – przed ewentualną sprzedażą jej akcji – zdecydować czy firma jest przewartościowana.
Czy spółka 3 jest najlepszym zakupem, ponieważ jej obecny wskaźnik C/Z jest najniższy spośród trzech prezentowanych tu firm? Czy firma notowana ze wskaźnikiem ceny do zysku wynoszącym 10 będzie zawsze lepszym zakupem od firmy notowanej z C/Z 15 (spółka 1) lub C/Z 20 (spółka 2)? Oczywiście, że nie, bo poza obecną sytuacją dla inwestora powinien liczyć się także (a może przede wszystkim?) potencjał wzrostu przedsiębiorstwa, który ocenić możemy między innymi na podstawie historii jej działalności.
Czym jest analiza dynamiki?
Mimo że jestem raczej inwestorem w wartość (value) i dywidendy (yield) to zwykle bardzo interesuje mnie wieloletnie ujęcie wyników konkretnej spółki, a nie ich jednorazowy/jednoroczny odczyt. Mimo że przeszłe wyniki nie są najlepszym prognostykiem przyszłości to ,jednak pozwalają nam zobaczyć obecne zyski/straty w pewnym kontekście. W przypadku analizy spółki muszę znać jej historię, by stworzyć sobie odpowiednią narrację pod dalszą analizę, co chyba najlepiej pokazać na przykładzie.
Wróćmy do naszych 3 spółek, z których trzecia wydawała się nie dość, że największa to jeszcze najlepiej (najtaniej) wyceniona. Wielu inwestorów niewiele myśląc, pobiegłoby na zakupy, kupując jej akcje i ciesząc się z „dorwania okazji”. Byłby to ogromny błąd, bo nie wiedzieliby, czy ta „okazja” jest sprzedawana na promocji dlatego, że ludzie o niej nie słyszeli, czy dlatego, że np. jest źle zarządzana i traci swoją pozycję na rynku. Jak sprawdzić, czy przedsiębiorstwa się rozwijają? Najlepiej zestawiając ich wyniki finansowe nie z jednego, a z kilku ostatnich lat:
W swoich analizach zawsze patrzę przynajmniej 5 lat wstecz i nie wyobrażam sobie bazować decyzji o zakupie lub sprzedaży akcji spółki wyłącznie na kilku ostatnich kwartałach. Czy gdy patrzysz na powyższe dane finansowe, to spółka 3 stale wydaje Ci się lepszym zakupem od relatywnie droższej spółki drugiej? Decydując się na zakup spółki trzeciej, kupowalibyśmy za 70 złotych 7 złotych zysku netto, który jednak od 3 lat spadał wraz z przychodami spółki, co może oznaczać kurczenie się jej biznesu lub przejściowe problemy.
Wybierając spółkę drugą, płacilibyśmy za 1 złoty zysku netto dwukrotnie więcej niż w przypadku jej większej konkurentki, ale jej wzrost przychodów i zysku w ostatnich 3 latach wygląda naprawdę imponująco. Warto tę sytuację zapamiętać, by zrozumieć dlaczego inwestorzy czasem płacą za 1 złoty zysku 20 złotych, a innym razem 5, 10, lub 15 złotych. Nie brak na giełdzie spółek, za których 1 złoty zysku płaci się nawet jej 100-krotność, ale dotyczy to zwykle spółek o ogromnym potencjale spekulacyjnym, czyli „gorących firm”, o których wszyscy mówią, które jednak nie zawsze stanowią najlepszy zakup długoterminowy.
Jak analizować akcje spółek?
Dokonując na co dzień wielu analiz sprawozdań finansowych, zawsze starałem się patrzeć szerzej niż na same liczby. Istotnie, sprawdzenie podstawowych wskaźników finansowych spółki bywa dobrym początkiem wyceny jej papierów wartościowych oraz oceny jej potencjału, ale według mnie nigdy nie powinno się kończyć na liczbach. Jeden z moich inwestycyjnych guru i wieloletni partner inwestycyjny Warrena Buffeta – Charlie Munger – w swojej książce (Poor Charlie’s Almanack, trudno dostępna w Polsce) wielokrotnie wspominał jak uczył Warrena wybierać nie tylko spółki tanie, ale także te przyszłościowe.
Myślę, że ostatnie kilka lat na światowych giełdach lepiej niż cokolwiek wcześniej nauczyły mnie, by wyglądać poza sprawozdania finansowe spółek i poza ich fundamentami próbować ocenić też ich potencjał do wzrostu. Świetnie w tym temacie wypowiadał się też prof. Aswath Damodaran w książce (ta akurat jest dostępna w Polsce) „Wycena firmy Storytelling i liczby„, w której prezentuje on proste sposoby na zbudowanie tzw. narracji dla spółki, która ma za zadanie pomóc inwestorowi zrozumieć, z jakim przedsiębiorstwem ma do czynienia. Wzbogacenie analizy historią możliwe jest tylko przy pomocy analizy modelu biznesowego spółki oraz rynku, na którym ta operuje.
Myślę, że omówiliśmy już podstawy podstaw dobrej analizy fundamentalnej i pewnie intuicyjnie czujesz, że jest to zadanie dość czasochłonne. Na szczęście przyjdą nam z pomocą przydatne narzędzia pokroju skanerów fundamentalnych, które pozwolą nam grupę prawie 800 spółek zawęzić do kilkunastu lub kilkudziesięciu. Jedynym problemem w solidnej analizie fundamentalnej jest to, że po takim wstępnym screeningu firm będziemy musieli zanurkować w liczby i przejrzeć ich sprawozdania finansowe oraz trochę poczytać o ich działalności, by zbudować sobie odpowiedni obraz modelu biznesowego spółki.
Czy da się inwestować wyłącznie na podstawie oceny bieżącej i przeszłej sytuacji finansowej spółki (czyli dynamiki jej wyników)? Myślę, że tak, ale z mojego doświadczenia nie jest to właściwe podejście, bo bez zbadania jakości zarządu, działu relacji inwestorskich oraz innych „czynników miękkich” nie sposób jest trafnie określić potencjału do wzrostu spółki. W dzisiejszym wpisie skupimy się na tym jak analizować akcje spółek, począwszy od podstaw analizy sprawozdania finansowego na poziomie szczegółowości tak wysokim, by nie odstraszyć, ale też nie na tyle niskim, by nie zanudzić czytającego ogólnikami.
Jakie są części sprawozdania finansowego?
Sprawozdanie finansowe spółek giełdowych dzieli się na trzy główne części liczbowe. Ich nazwy i opis informacji, które w nich znajdziemy, umieściłem w tabeli poniżej:
Część sprawozdania | Jakie informacje znajdziemy w danej części? |
---|---|
Rachunek zysków i strat (RZiS) | Informacje o przychodach i kosztach spółki przedstawione w różnych kategoriach. Prowadzą do ostatecznej postaci zysku, jaką jest zysk netto, czyli to, ile spółka (księgowo) zarobiła w danym okresie (kwartale, półroczu lub roku) już po zapłaceniu podatku dochodowego. "Księgowo" oznacza, że nie wszystkie przychody wpłynęły na konto spółki, a nie wszystkie koszty zostały poniesione, gdyż RZiS sporządza się zgodnie z metodą memoriałową, zgodnie z którą raportuje się liczby podlegające księgowaniu w danym okresie, a nie te, które wypłynęły lub wpłynęły z kont spółki. Do tych drugich wrócimy jeszcze w rachunku przepływów pieniężnych. |
Bilans | Przedstawia stan bieżący aktywów (własności) przedsiębiorstwa oraz pasywów, czyli źródeł finansowania tych pierwszych. Jest to taki snapshot finansów przedsiębiorstwa i zarazem część sprawozdania, która pozwoli lepiej zrozumieć sposób finansowania spółki (dług czy kapitał własny), to jak bardzo jest zadłużona oraz ile ma gotówki w kasie i czy dobrze zarządza swoim kapitałem. W bilansie znajdziemy również wartość księgową spółki, służącą do liczenia popularnego wskaźnika Ceny/Wartości Księgowej (C/WK). |
Rachunek przepływów pieniężnych | Często pomijany lub bagatelizowany rachunek przepływów pieniężnych "mówi prawdę o sytuacji finansowej przedsiębiorstwa" ukazując jego przepływy pieniężne w danym okresie. Czym różnią się przepływy od raportowanych przychodów i kosztów? Przede wszystkim tym, że zysk netto ustalony przy pomocy metody memoriałowej koryguje się o pozycje, które nie wpłynęły na finanse spółki, uzyskując prawdziwy obraz tego ile spółka zarobiła, lub wydała pieniędzy w segmencie operacyjnym, inwestycyjnym i finansowym. |
Choć rachunek zysków i strat wydaje się zawierać najważniejsze informacje, takie jak przychód oraz koszty rodzajowe spółki, które wpływają na jej ostateczną postać zysku, to nie należy bagatelizować pozostałych części sprawozdania. Wielokrotnie zetknąłem się z osobami, które nigdy nie przeglądały rachunku przepływów pieniężnych, następnie dziwiąc się, że spółka zarabiała tylko na papierze lub wyprzedawała składniki swojego majątku. Oczywiście to drugie da się wyczytać również z bilansu (porównując dane z niego w różnych okresach), ale jest to zdecydowanie łatwiejsze przy analizie rachunku przepływów pieniężnych.
Podobnie ma się rzecz z bagatelizowaniem bilansu, który – przynajmniej jak dla mnie – jest elementem sprawozdania równie ważnym, co rachunek zysków i strat. Nie wspominając już o zależnościach między nimi i wspólnych pozycjach w obydwu częściach (np. zysku/stracie z lat ubiegłych). W szczegóły każdej z trzech części wejdziemy za chwilę, a póki co skupmy się na tym jak często podobne raporty są publikowane i gdzie można je znaleźć.
Kiedy i jak często spółki publikują raporty?
Spółki giełdowe mają obowiązek publikacji raportu okresowego cztery razy w roku w odstępach kwartalnych. Dla spółek notowanych na polskiej giełdzie, które zamykają rok obrotowy 31 grudnia ostateczne terminy na publikację raportu ze sprawozdaniem finansowym to:
- Raport roczny – do 30 kwietnia.
- Raport za I kwartał – do 31 maja.
- Raport półroczny – do 30 września.
- Raport za III kwartał – do 30 listopada.
Czy oznacza to zatem, że analityk finansowy, który potrzebuje świeżego materiału do analizy np. dwóch pierwszych kwartałów danego roku, będzie musiał poczekać do 30 września? Nie, ponieważ duża część spółek publikuje raporty przed tym terminem, co sprawdzić możemy m.in. na Stockwatch i Strefie Inwestorów, które na bieżąco publikują i aktualizują terminy zapowiedzianych publikacji raportów finansowych.
Paradoksalnie, fakt, że spółki mają deadline, a nie wymóg publikacji konkretnego i tego samego dnia nie ułatwia, zaś utrudnia życie analityka akcji. Z jednej strony ma się więcej czasu na spokojne przeanalizowanie raportów interesujących nas spółek, a z drugiej wymaga to aktywnego sprawdzania każdorazowo kiedy spółki na naszej shortliście (liście zainteresowań) zamierzają opublikować kolejny raport. Skoro już wiemy do kiedy można spodziewać się kolejnego raportu spółek z GPW, to omówmy na poziomie nieco bardziej szczegółowym każdą z części sprawozdania finansowego.
Rachunek zysków i strat
Rachunek zysków i strat jest najbardziej oczywistym, a zarazem pierwszym miejscem, w które zagląda większość analityków papierów wartościowych. To tutaj dowiemy się ile przychodu ze sprzedaży swoich produktów, towarów i usług otrzymuje spółka oraz jakie są główne koszty jej działalności. Dowiemy się też, ile (przynajmniej księgowo) zarobiła ona w danym okresie, co zwykle jest głównym kryterium oceny tego czy mamy do czynienia z dobrym kwartałem/półroczem/rokiem, czy wręcz przeciwnie.
Rachunek zysków i strat sugeruję traktować jako dobre miejsce do rozpoczęcia szybkiej analizy, np. poprzez „odsianie” spółek, które przez lata notują stratę. Zaznaczam jednak, że eliminacja spółek stratnych nie będzie właściwym krokiem przy szukaniu spółek wzrostowych (growth). „Polowaniu na jednorożce”, czyli spółki z największym potencjałem poświęciłem całą piątą część cyklu, czyli „Akcje (5/10) – Jak szukać spółek z potencjałem? Inwestowanie we wzrost„, póki co jedynie wspominając, że zwykle nie wymaga się po nich osiągania zysku „od razu”. Poza „przychodami ze sprzedaży” i „zyskiem/stratą netto” mamy w rachunku zysków i strat jeszcze kilka ciekawych pozycji, które chciałbym teraz krótko opisać.
Najważniejsze pozycje RZiS
Problemem wpisu o tym jak analizować akcje spółek za pomocą analizy fundamentalnej jest to, że zbyt łatwo uczynić go nudnym i ciężkostrawnym. Przede wszystkim chciałbym uniknąć przepisywania książek o rachunkowości (mam ich aż 5!), więc celowo nie będę opisywał tu wszystkich, zwłaszcza tych najbardziej szczegółowych pozycji sprawozdania finansowego. Przekazywanie wszystkich niuansów polskiej i zagranicznej sprawozdawczości finansowej jest największym „odstraszaczem” przed nauką analizy fundamentalnej, a więc w tym wpisie jedynie wyjaśnię podstawowe pojęcia, które warto przyswoić.
W tworzeniu rachunku zysków i strat firmy posługują się metodą memoriałową, wedle której istotny jest dzień zaksięgowania przychodu lub kosztu, a więc data na fakturze, a nie dzień kiedy spółka faktycznie otrzymała lub wydała pieniądze. O tym drugim informacje znajdziemy w raporcie przepływów pieniężnych, który opiszę za chwilę, a póki co pochylmy się na moment nad strukturą rachunku zysków i strat w polskich warunkach:
Rachunek zysków i strat można przygotować w wariancie kalkulacyjnym oraz porównawczym, a powyższa tabela prezentuje ten pierwszy, kwalifikujący koszty względem ich „miejsc powstawania”. Wyróżnione pogrubioną czcionką pozycje to wszystkie postaci zysku firmy, które warto zrozumieć choćby ogólnikowo, dlatego sugeruję się nad tabelą pochylić chociaż na chwilę.
Dla analityka papierów wartościowych najważniejszymi pozycjami będą przychody i poszczególne rodzaje kosztów, ale sugerowałbym ich sprawdzanie nie w formie statycznej (jedno sprawozdanie), lecz w dynamicznej, przedstawiającej przynajmniej kilkanaście kwartałów (a więc kilka lat) historii. Dlaczego tak bardzo skupiam się na kosztach w każdej kategorii i ich historycznych poziomach? Uważam, że warto wiedzieć czy spółka zarządzana jest w sposób rozsądny i czy koszty, np. pracowników i zarządu nie rosną z dynamiką większą od wzrostu przychodów. Żeby nie odstraszyć czytelnika, nie będę się w tym wpisie więcej pochylał nad RZiS-em, bo we wpisach praktycznych (4, 5, 6) z pewnością do niego wrócimy.
Bilans przedsiębiorstwa
Najważniejsza rzecz do zapamiętania o bilansie przedsiębiorstwa to to, że zawiera on dane o jego majątku i źródłach ich finansowania przedstawione w sposób statyczny. Oznacza to, że bilans jest sporządzony dla konkretnego momentu w czasie, a nie – jak pozostałe części sprawozdania finansowego – dla okresów 3-, 6- lub 12-miesięcznych. Oczywiście bilanse z różnych kwartałów można, a wręcz należy ze sobą porównywać, ale sposób, w jaki są one przedstawione jest zawsze statyczny i opisuje jeden moment w czasie życia spółki.
Czym jest bilans przedsiębiorstwa i co w nim znajdziemy? Są tam informacje o wartości aktywów, czyli majątku firmy przedstawione w sposób skategoryzowany. Przeglądając bilans, możemy prosto znaleźć np. jaką wartość majątku trwałego (budynków, pojazdów, urządzeń) posiada przedsiębiorstwo czy ile posiada w kasie gotówki. Nazwa „bilans” oznacza, że dwie części się bilansują (równoważą), gdzie aktywa (majątek) porównujemy ze źródłami majątku (pasywami), które dzielą się na kapitały własne (właścicieli) oraz kapitały obce (dług w różnej postaci). Zacznijmy od opisu tych pierwszych.
Aktywa w bilansie
Do aktywów zaglądamy, chcąc poznać prawdziwą (a przynajmniej rynkową/godziwą) wartość firmy. Popularny wskaźnik Ceny/Wartości Księgowej (C/WK, ang. Price to Book Value, P/BV) liczy się właśnie w oparciu o aktywa, które firma deklaruje w swoim bilansie, korzystając z różnicy jej aktywów i zobowiązań. Poza tym tzw. suma bilansowa to nic innego jak łączna wartość aktywów firmy, którą możemy porównać do jej kapitalizacji, czyli wartości giełdowej, aby zobaczyć jak szczodrze wyceniają ją inwestorzy. Nie zapomnijmy jednak o tym, że część (często nawet ponad połowa!) firmy może być finansowana długiem, stąd licząc wskaźnik C/WK używa się wartości aktywów pomniejszonej o łączną kwotę zadłużenia.
Wśród aktywów wyróżniamy te rzeczowe, a więc najbardziej namacalne i zwykle najprostsze do wycenienia oraz te niematerialne, które zazwyczaj wycenić nie jest już tak prosto. Ogólna zasada mówi, że aktywa trwałe to te, które posłużą spółce dłużej niż 1 rok, zaś aktywa obrotowe to te, które spółka wykorzysta ekonomicznie w ciągu roku. Z tego powodu w tej drugiej kategorii „lądują” zapasy, gotówka oraz należności z tytułu dostaw i usług, których termin wymagalności wynosi zwykle do kilku miesięcy.
Analiza aktywów daje inwestorowi lepszy pogląd na to jak wiele majątku spółka potrzebuje, by móc kreować wartość dla swoich klientów, a więc zarabiać pieniądze. Dla analityka równie (a może jeszcze?) ciekawszym jest analiza źródeł finansowania tego majątku, do której konieczne będzie sprawdzenie również pasywów w bilansie przedsiębiorstwa.
Pasywa w bilansie
Pasywa tłumaczą pochodzenie majątku spółki, informując analityka między innymi o tym jak bardzo jest ona zadłużona i jaki jest termin zapadalności jej długu. Klasycznie, czyli „za czasów Grahama” konserwatywne przedsiębiorstwa nie zadłużały się zbytnio, posiłkując się długiem jedynie w przypadku szansy na znaczne przyspieszenie ich rozwoju. W dzisiejszych czasach spółki, których zadłużenie przekracza 50% majątku, nie są już niczym szczególnym (tak fundowane jest około 240 spółek na GPW i NewConnect), a takie finansowanie jest często pożądane z uwagi na jego niższy koszt od kapitału własnego.
Poza zobowiązaniami w pasywach znajdziemy też kapitały własne, do których zalicza się początkowy kapitał właścicieli oraz ten wniesiony później poprzez np. emisję nowych udziałów. W przypadku zdrowych spółek kapitał własny zwiększa się również organicznie, bo jedną z pozycji jest tutaj wynik finansowy z bieżącego roku i nierozdysponowana część wyniku z lat ubiegłych. Jeśli spółka zarabia, to rośnie jej kapitał własny, za pomocą którego ta zwiększa aktywa, trzyma go w gotówce lub nim obraca i inwestuje. Podstawową postać części pasywów w bilansie załączyłem poniżej:
Zrozumienie struktury pasywów to dla przyszłego analityka papierów wartościowych konieczność, więc sugeruję to trochę poćwiczyć na prawdziwych spółkach. Dobrym początkiem będzie przejrzenie pasywów gigantów pokroju PKN Orlen czy LPP, by dowiedzieć się, jak duża część swoich biznesów finansują one kapitałem zewnętrznym i jakiego typu jest to kapitał (pożyczki, kredyty, obligacje?). Do tematu aktywów i pasywów jeszcze w tej serii wrócimy, a póki co omówmy najgorzej rozumianą z trzech części, czyli rachunek przepływów pieniężnych.
Obserwuj mnie na Twitterze:
Subskrybuj mój kanał YouTube:
Rachunek przepływów pieniężnych
Raz jeszcze przypomnę, że rachunek przepływów pieniężnych może posłużyć inwestorowi do lepszego zrozumienia prawdziwej sytuacji majątkowej przedsiębiorstwa. Tworzy się go, korygując wynik netto przedsiębiorstwa o pozycje, które zaburzają jego finalny kształt, dla przykładu dodając amortyzację, będącą stratą tylko księgową, która powoduje, że w rzeczywistości spółka zarobiła więcej pieniędzy, niż jest to pokazane w ramach zysku netto w rachunku zysków i strat.
Z drugiej strony zysk netto spółki z danego okresu może zawierać należności księgowe, które inny podmiot ma obowiązek zapłacić, ale jeszcze tego (fizycznie) nie zrobił, a więc spółka zysk ma póki co jedynie „na papierze”. Informację o przepływach pieniężnych z działalności operacyjnej uzyskujemy właśnie, korygując wynik końcowy rachunku zysków i strat o kilka pozycji, dowiadując się ile (gotówki) pozyskano z głównej działalności firmy w danym okresie sprawozdawczym. Poza przepływami operacyjnymi w rachunku przepływów pieniężnych znajdziemy także przepływy z działalności inwestycyjnej oraz finansowej:
Czym różnią się trzy kategorie przepływów? Uwaga! Spróbuję prostymi słowami:
- Przepływy pieniężne z działalności operacyjnej są zdecydowanie najważniejsze i najlepiej, żeby były dodatnie, bo oznacza to, że spółka zarabia „na tym, na czym powinna zarabiać”, czyli na swojej głównej działalności.
- Przepływy pieniężne z działalności inwestycyjnej, gdy ujemne (-), oznaczają, że firma wydaje pieniądze na inwestycje, co zwykle uznawane jest za pozytywne i pożądane. Dodatnie przepływy pieniężne z działalności inwestycyjnej oznaczają jednak, że spółka pozbywa się inwestycji, co dla większości firm oznacza pozbywanie się własnego majątku, a więc restrukturyzację. Napisałem „dla większości”, bo w przypadku holdingów sprzedaż akcji spółek portfelowych to zupełnie normalna rzecz, więc nie należy bać się (+) dodatnich przepływów inwestycyjnych w przypadku każdej spółki, a – zamiast tego – analizować co stoi za taką wartością w kontekście tego, czym zajmuje się firma.
- Przepływy pieniężne z działalności finansowej w idealnym świecie byłyby negatywne, gdyż oznaczają wtedy, że spółka spłaca swoje zobowiązania. Dodatnie przepływy finansowe oznaczają zadłużanie się spółki, co w czasach dzisiejszych jest częste dla wielu, nie tylko niewielkich przedsiębiorstw.
Analizę rachunku przepływów pieniężnych znacznie ułatwia tzw. matryca przepływów, którą Ci teraz przedstawię.
Ocena matrycy przepływów
W matrycy przepływów istotne są nie tyle, co wielkości poszczególnych pozycji, ale ich znaki. Dla przykładu: jeśli spółka ma dodatnie przepływy operacyjne, ale ujemne inwestycyjne i finansowe to zwykle radzi sobie na tyle dobrze (operacyjne +), by inwestować (inwestycyjne -) i spłacać swoje zobowiązania (finansowe -). Dwa minusy nie zawsze są złe, ale tak długo jak idą w parze z plusem z najistotniejszej dla akcjonariuszy działalności operacyjnej.
Co by się stało, gdyby zamiast + – – mielibyśmy do czynienia z konfiguracją – + +? Prawdopodobnie mielibyśmy do czynienia ze spółką w kłopotach, która chwilowo nie zarabia pieniędzy na swojej głównej działalności i „ratuje się” pożyczkami (finansowe +) oraz sprzedażą majątku (inwestycyjne +). W tym przypadku dwa plusy nie świadczą o spółce zbyt dobrze, więc kluczowe jest dokładne zrozumienie nie tyle znaków przy poszczególnych wartościach, ile zależności pomiędzy nimi.
Matryca przepływów pieniężnych jest w teorii bardzo przydatnym narzędziem do szybkiego „skanowana” w jakiej sytuacji znalazła się spółka i na czym naprawdę zarabia pieniądze. Może się bowiem wydarzyć, że firma notuje zyski, ale biorą się one nie z działalności operacyjnej, zaś ze sprzedaży majątku czy innych, często jednorazowych zdarzeń. Dlatego w analizie fundamentalnej – podobnie jak w innych sferach życia – warto, a wręcz należy nauczyć się jej porządnie, bo niewłaściwie rozumiana może spowodować więcej złego, niż dobrego. W celu ułatwienia sobie analizy sprawozdań finansowych wymyślono tzw. wskaźniki finansowe, które mają za zadanie uproszczenie formy prezentacji danych dotyczących spółki lub grupy spółek.
Najważniejsze wskaźniki finansowe
W finansach istnieje ich kilkadziesiąt, ale te podstawowe dobrze pogrupowała i opisała społeczność Wikipedii. Zadaniem wskaźników finansowych jest „obrobienie” liczb ze sprawozdań w taki sposób, by stały się one bardziej zrozumiałe dla człowieka. Wskaźniki zwiększają również czytelność raportów, sprawiając, że przedsiębiorstwa jest prościej do siebie porównać.
O czym mówią przykładowe wskaźniki? Niektóre próbują określić rentowność spółki, badając marżę, z którą udaje jej się operować. Inne z kolei pomagają obliczyć wartość godziwą spółki oraz porównać ją do bieżącej wyceny giełdowej przedsiębiorstwa w celu ustalenia, czy jest ono sprzedawane drogo czy okazyjnie. Jeszcze inne wskaźniki finansowe pomagają zbadać płynność spółki, a więc jej możliwość regulowania (spłacania) zobowiązań, czyniąc je niezwykle przydatnymi dla analityka o każdym poziomie „wtajemniczenia”.
Zanim przejdziemy dalej, chciałbym Cię jednak ostrzec przed nadmiernym poleganiem na wskaźnikach finansowych. Częstym „błędem nowicjusza”, który dopiero uczy się analizy fundamentalnej jest ślepe liczenie wskaźników i gubienie w nich sensu oryginalnych danych. Im więcej analiz w życiu przeprowadzałem, tym bardziej „doceniałem” proste metody bezwskaźnikowe lub takie, gdzie analityk zaczyna od „przeskanowania” całości oryginalnych danych ze sprawozdania, dobierając wskaźniki do swoich potrzeb, a nie odwrotnie.
Wskaźniki rentowności spółki
Wskaźniki rentowności spółki to absolutna podstawa, a słyszał o nich na pewno każdy zainteresowany finansami lub księgowością. Ich głównym zastosowaniem – jak sama nazwa wskazuje – jest określenie czy spółka jest zyskowna i jak wiele „nowego” kapitału potrafi ona wygenerować ze swoich aktywów, czy z samego kapitału własnego. Do tej grupy wskaźników należą między innymi:
- ROE (ang. return on equity) – wskaźnik rentowności kapitału własnego. Liczymy go, dzieląc zysk netto z danego okresu (RZiS) przez wartość kapitału własnego (bilans -> pasywa).
- ROA (ang. return on assets) – wskaźnik rentowności aktywów. Jak wyżej, ale z uwzględnieniem kapitału obcego (pożyczonego). ROA liczy się, dzieląc zysk netto (RZiS) przez wartość aktywów (bilans -> aktywa) lub pasywów, bo są one jednoznaczne (przypomnienie: aktywa = pasywa).
- ROS (ang. return on sales) – wskaźnik zyskowności sprzedaży. ROS określa zyskowność spółki, dzieląc jej zysk netto na przychody.
Wskaźniki rentowności są przydatne zwłaszcza w ujęciu czasowym, gdyż ich dynamika i wieloletnie zmiany bardzo dobrze pokazują polepszenie lub pogorszenie się jakości sposobu zarządzania kapitałem w spółce. Osobiście bardziej jednak doceniam wskaźniki płynności, które przydają się nie wtedy, gdy jest dobrze, zaś wtedy, gdy jest nieciekawie, sprawdzając zdolność firmy na przetrwanie kryzysu.
Wskaźnik płynności finansowej
Jeśli nigdy nie zetknąłeś się z pojęciem płynności finansowej, to oznacza ona prostym językiem wypłacalność spółki i zdolność do regulowania jej zobowiązań. W praktyce zapewnia ona możliwość do np. wypłacania wynagrodzeń i płacenia swoim dostawcom bez konieczności spieniężania aktywów trwałych nawet gdy główną działalność spółki trapić będą chwilowe problemy. Wyróżniamy trzy główne wskaźniki płynności finansowej:
- Płynność bieżącą, czyli CR (ang. current ratio) sprawdzającą, czy spółka może pokryć zobowiązania krótkoterminowe za pomocą aktywów obrotowych. Sprawdzamy tu, czy wykorzystując gotówkę w kasie, pozbywając się zapasów, towarów oraz otrzymując należności, spółka byłaby w stanie spłacić swoje zobowiązania o rocznej zapadalności. Siłą rzeczy przyjmuje ona najwyższą wartość z trzech wskaźników płynności finansowej.
- Płynność szybką, czyli QR (ang. quick ratio, acid-test ratio), w której „dokręcamy śrubę” wymagając od spółki nieco więcej. Zakładamy tu bowiem, że spółka musi pokryć zobowiązania krótkoterminowe samą gotówką i należnościami i nie może do tego użyć zapasów i rozliczeń międzyokresowych. Naturalnie przyjmuje on niższą wartość od wskaźnika płynności bieżącej.
- Płynność gotówkową, czyli CR (ang. Cash Ratio) liczy czy spółka byłaby w stanie pokryć swoje zobowiązania do 12 miesięcy samą gotówką. Jego wartość powyżej 1 oznacza, że spółka zarządzana jest bardzo konserwatywnie i nie zawsze oznacza optymalne wykorzystanie jej kapitału.
Wskaźniki płynności finansowej są zwykle bardzo łatwe do policzenia, dzięki czemu znajdują zastosowanie w praktycznie każdym rodzaju analizy (t.j. value, growth i yield). Jedynym minusem jest ich interpretacja, ponieważ intuicyjnie powinny być jak najwyższe, ale „nie do przesady”, którą ciężko jest zdefiniować i zbyt łatwo „przestrzelić”. W celu filtracji spółek „w kłopotach” warto sięgnąć też po wskaźniki zadłużenia/wypłacalności.
Wskaźniki zadłużenia i wypłacalności
Ta kategoria wskaźników jest chyba najprostsza do zrozumienia. Liczymy je bazując na bilansie, co doświadczeni inwestorzy często robią „podświadomie”, porównując w głowie wysokość zadłużenia do całych pasywów lub kapitału własnego spółki. Należą do nich między innymi:
- Wskaźnik ogólnego zadłużenia (ang. Debt Ratio), o którym pisałem wcześniej. Obliczamy go dzieląc zobowiązania spółki przez całość pasywów. Wartości bliżej 0 są konserwatywne (ale rozsądne) i oznaczają, że spółka prawie nie korzysta z „lewara” w postaci zadłużenia. Wartości bliżej 1 mogą zapalić lampkę, że spółka posiłkuje się długiem nadmiernie, co może zagrozić jej działalności przy nagłym spadku przepływów operacyjnych.
- Wskaźnik zadłużenia kapitału własnego (ang. debt to equity, D/E) to porównanie zadłużenia do kapitału własnego. Jest ono wariantem powyższego i zwykle wybiera się 1 z 2, bo niesie identyczną informację.
Poszukiwacz okazji giełdowych najlepiej czuje się jednak licząc wskaźniki cenowe, zwane także giełdowymi, których omówieniem zamkniemy ten (niestety) mocno teoretyczny wpis.
Wskaźniki cenowe/giełdowe
Gdy zaczynałem „zabawę w inwestowanie” na giełdzie to najwyższą wagę przywiązywałem do wykrywania potencjalnych okazji. Będąc uczniem Grahama, który wielokrotnie przeczytał zarówno „Inteligentnego Inwestora„, jak i o wiele bardziej złożone „Security Analysis„ było i jest dla mnie niezwykle istotne, by nie przepłacać za dolar (złoty) zysku firmy. Wskaźniki cenowe pomagają inwestorowi zrozumieć czy spółka (lub rynek, bo część z nich liczymy także dla indeksów) są obecnie wyceniane szczodrze, rozsądnie, czy „tanio jak barszcz”, co sprawia, że wielu inwestorów swoją analizę zaczyna właśnie od nich:
- C/Z, czyli P/E (ang. price/earnings ratio) – wskaźnik ceny do zysku, który wyjaśniłem na początku wpisu.
- CAPE, zwane też P/E Shillera, będące wariantem C/Z, w którym zamiast zysku z ostatnich 4 kwartałów pod uwagę bierzemy średni zysk z ostatnich 10 lat dla indeksu lub spółki. Niezwykle zyskał on na popularności jako ten „bardziej obiektywny” i mniej podatny na chwilowe skoki lub dołki w zysku, który notuje spółka.
- C/WK, czyli P/BV (ang. price/book value) – wskaźnik ceny rynkowej do wartości księgowej na jedną akcję. Uzyskujemy go, dzieląc kapitalizację spółki (liczba akcji x cena akcji) przez wartość księgową (z bilansu: aktywa – zobowiązania) spółki.
Poza wskaźnikami cenowymi możemy policzyć też dobrze znane fanom wpisów o dywidendach wskaźniki:
- Stopa wypłaty dywidendy, czyli DPR (ang. dividend payout ratio), którą liczymy, dzieląc kwotę wypłacanej dywidendy przez zysk netto z poprzedniego okresu sprawozdawczego (zwykle poprzedniego roku, bo głównie z niego wypłaca się dywidendy). Im wyższy, tym bardziej „serio” firma podchodzi do wypłacania dywidend lub tym mniej pomysłu ma na pożytkowanie zarobionej gotówki w przedsiębiorstwie.
- Stopa dywidendy, czyli DY (ang. dividend yield), którą uzyskujemy dzieląc kwotę wypłacanej dywidendy na akcję przez cenę akcji. Zwykle w granicach 2-6% oznacza to ile dywidendy „wycisnęlibyśmy” kupując akcje spółki po obecnej cenie. Im więcej, tym lepiej, ale rzadko zdarzają się okazję typu 10% i więcej.
Na dzisiaj wystarczy. Przedstawiłem Ci dzisiaj „podstawy podstaw” analizy fundamentalnej, które w połączeniu z narzędziami, które przedstawię w kolejnym wpisie, pozwolą nam z kopyta ruszyć z analizą w częściach 4, 5 i 6 cyklu. Mam nadzieję, że się podobało i że udało mi się nie zanudzić czytelnika na śmierć, wzbogacając suchą teorię dużą liczbą wstawek i komentarzy „od siebie”.
Szukasz taniego konta maklerskiego do akcji i ETF-ów?
Nota XTB: Inwestowanie jest ryzykowne. Inwestuj odpowiedzialnie.
Chcesz założyć IKE/IKZE z bogatą ofertą ETF-ów?
Mój link obniża prowizję na rynkach zagranicznych z 0,29% do 0,24%.
Szukasz zagranicznego konta maklerskiego?
Pełen ranking kont maklerskich do akcji i ETF-ów znajdziesz tutaj.
Podsumowanie
W tym momencie mamy już za sobą absolutne podstawy czytania sprawozdań finansowych i liczenia najprostszych wskaźników finansowych, ale braknie dotychczas praktyki. Poza przykładem z trzema spółkami, którym celowo rozpocząłem ten wpis, nie wykonywaliśmy jeszcze żadnej z analiz, do czego potrzebujemy jeszcze znajomości narzędzi i źródeł danych, które przedstawię w kolejnym wpisie z tej serii. Daj znać czy pierwsze dwie części się podobały i zarysowały temat na tyle dobrze, że z niecierpliwością czekasz na te kolejne.
Czego możesz spodziewać się po kolejnych wpisach? Oczywiście konkretów, bo tak zwanego „mięsa” będzie w częściach 4, 5 i 6 pod dostatkiem. Wykonamy tam serię minianaliz fundamentalnych w kontekście polskiej giełdy i inwestora, którego interesują podstawy inwestowania aktywnego. Nie mógłbym jednak wydać części praktycznych bez odpowiedniego zarysowania teorii, stąd w częściach 1, 2 i 3 pozwalam sobie na większe niż zwykle teoretyzowanie, by w końcu przejść do praktyki, na którą czytelnicy będą (mam nadzieję) przygotowani. Dziękuję za uwagę i do następnego!
Zapisz się do mojego newslettera:
Wyraziłeś/-aś chęć zapisu do mojego newslettera. Teraz sprawdź swoją skrzynkę E-mail i potwierdź chęć zapisania się.
Zastrzeżenie
Informacje przedstawione na tej stronie internetowej są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715). Czytelnik podejmuje decyzje inwestycyjne na własną odpowiedzialność. Autor bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam umieszczanych na blogu.