Czy jest tak źle, jak mówią eksperci?
Właśnie tymi słowami podsumowałbym kończący się właśnie 2022 rok na giełdzie. Aby dojść do odpowiedzi na pytanie, w co inwestować, musimy najpierw przeanalizować ubiegły rok. Zaczęło się od spadków indeksów giełdowych, które najpierw spowodowała rosnąca rentowność obligacji, dzięki której te wydawały się lepszą od akcji alternatywą, a kolejno inflacja, która dodała niepewności do działalności światowych spółek. Niektórzy ogłosili już bessę, inni się z takim wyrokowaniem powstrzymują, a jeszcze inni wierzą w powrót do hossy i prędkiego zredukowania inflacji do akceptowalnego minimum. Wielu zadaje sobie zatem pytanie, w co inwestować w 2023 roku, czyli roku dużej niepewności, ale i dużej nadziei i optymizmu.
Inwestor w wartość (a ja do takich należę) naprawdę nie ma ostatnio powodów do narzekania. Wyceny większości indeksów giełdowych spadły w 2022 roku do akceptowalnych poziomów, obligacje (stałoprocentowe) płacą coraz wyższe kupony, a inflacja wydaje się jakby stabilizować, czego nie brałbym jednak za pewnik. W tym artykule, jak w każdym z wpisów portfelowych (tu znajdziesz wszystkie historyczne teksty tego rodzaju), które wydaję co pół roku, skupię się na rynkach, otoczeniu gospodarczym, ale i mojej strategii inwestycyjnej i wynikach mojego portfela za 2022 rok, a także tym jak ewoluowało moje podejście do inwestowania w kontekście nieco bardziej filozoficznym, niż zwykle sobie na to tutaj pozwalam.
W co inwestować w 2023? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie, by Twój kapitał mógł się zwiększyć w nadchodzącym roku. Skoro odwiedzasz mój blog o oszczędzaniu, to zapewne interesuje Cię nie tylko oszczędzanie, ale i inwestowanie oraz zarabianie. Każdą z tych kwestii staram się poruszać w sposób merytoryczny i rzetelny, ale przy tym zrozumiały, abyś mógł lub mogła z przyjemnością czerpać z nich wiedzę.
Gotowy? Zaczniemy jak zwykle od podsumowania roku 2022 na rynkach, co pozwoli nam chociaż trochę lepiej przygotować się do 2023 roku i niespodzianek, które może on przynieść światowym inwestorom.
Podcast
YouTube
W skrócie
Z tego artykułu dowiesz się:
- Jak zmieniła się wartość indeksów akcji, towarów i kryptowalut w 2022 roku.
- Jak drogie są obecnie światowe akcje.
- Jaki wynik inwestycyjny osiągnął mój portfel w 2022 roku.
- Jak działa moja strategia inwestycyjna i dlaczego jest ona do mnie świetnie dopasowana.
- W co inwestować w 2023 roku i w kolejnych latach.
Powiązane wpisy
- W co inwestować w 2024 roku? Wielki kryzys czy wielka euforia?
- W co inwestować w drugiej połowie 2023 roku?
- W co inwestować w czasie inflacji? Mój portfel na drugą połowę 2022 roku
- W co inwestować w 2022? Mój portfel na 2022 rok
- W co inwestuję w drugim półroczu 2021 roku? Mój portfel inwestycyjny
- Kiedy kupić ETF na indeks polskich obligacji TBSP?
- Jakie konto do ETF-ów? Ranking kont maklerskich do inwestowania
W co inwestować w 2023 roku?
Podobne pytanie zadaje sobie wielu światowych inwestorów, ale jest w nim zaszyty fundamentalny problem inwestowania aktywnego, jakim jest brak planu działania i konkretnej i sparametryzowanej strategii inwestycyjnej. Jeśli co roku zadajesz sobie pytanie, w co inwestować w kolejnym, to oznacza to, że prawdopodobnie nie odrobiłeś pracy domowej i że dalej „miotasz się” gdzieś pomiędzy inwestowaniem aktywnym, pasywnym, a liczeniem na łut szczęścia i opinie internetowych guru. Pod koniec wpisu być może pomogę Ci trochę w ułożeniu strategii inwestycyjnej „pod siebie”, inspirując Cię moją historią i opisem działania mojego sposobu na ustalanie proporcji portfela.
W co inwestować 2023? Zanim do tego przejdziemy, chciałbym już tradycyjnie poświęcić kilka rozdziałów na opis zmian poziomów indeksów, zmian cen towarów i kryptowalut oraz na szczególnie bliskie memu inwestycyjnemu sercu – wyceny spółek na światowych giełdach. Nie sposób odpowiedzieć na pytanie „w co warto inwestować w 2023” bez solidnego podsumowania kończącego się właśnie roku 2022, który na giełdach obfitował w niepewność, emocje (i to niekoniecznie te pozytywne) oraz prawdziwy wysyp śmiałych tez głoszonych przez internetowych guru inwestowania. Rozważania o ulokowanie kapitału lub oszczędności można też dowolnie rozszerzać. W co inwestować pieniądze, małe i duże kwoty, jakie akcje kupić w 2023 itd. Warto zastanowić się na początku roku, w którym kierunku chcesz rozwijać swoje inwestycje.
Na tych ostatnich nie będę się specjalnie koncentrował, ale z pewnością część z Was słyszała już o „gwarantowanej” cenie Bitcoina za X lat, prognozie kursu dolara na 2024 rok lub o zapowiedzi końca inwestowania pasywnego. Wszystkie te prognozy i przewidywania są dla mnie niczym więcej niż krzykliwymi hasłami mającymi na celu zdobycie popularności, na którą takie osoby niekoniecznie zasługują swoją pracą i postawą moralną. Do sedna więc, począwszy od zmian cen światowych indeksów akcji w ostatnich miesiącach.
Polub moją stronę na Facebooku!
Znajdziesz tam mnóstwo przydatnych informacji o finansach i inwestowaniu
Jak mocno staniały indeksy akcji?
Ostatnie 12 miesięcy mogło okazać się dla przyzwyczajonych do ciągłych wzrostów nowych inwestorów dosyć bolesne, ponieważ większość światowych giełd skończyła je (w ujęciu dolarowym) na minusie. Jak pisałem w ostatnim wpisie portfelowym, czyli w „W co inwestować w czasie inflacji? Mój portfel na drugą połowę 2022 roku” spadki na niektórych indeksach przekraczały miejscami nawet 30% od szczytu, co mogło być potraktowane jako swoisty „test bojowy” kohorty nowych inwestorów.
Rynki akcji zatem po raz kolejny przypomniały nam o swojej zmienności, boleśnie karząc zbyt chciwych i reagujących emocjonalnie, a doceniając cierpliwych, zachowawczych i tych, którzy trzymają się swoich strategii. Co do głównych indeksów akcji to jedynym, który w 2022 roku nie stracił, jest brytyjski FTSE 100, który jednak rósł w poprzednich latach zauważalnie mniej od innych światowych indeksów akcji, co zapewniło mu w tym roku dość miękkie lądowanie. Do nielicznego grona indeksów, które „straciły, ale dość nieznacznie” należą też Indie, Francja i Kanada, zamykając ten rok na -15% lub na mniejszej stracie. Większość indeksów akcji z zestawienia straciła w ciągu roku więcej niż 15%, co doskonale widać w poniższej tabeli:
W ujęciu dolarowym rynki rozwinięte poradziły sobie zdecydowanie lepiej od rynków wschodzących, które nie mają w ostatnich kilku latach zbyt dobrej passy. Temat rynków wschodzących i rozwiniętych poruszyłem w poprzednim wpisie na blogu, czyli w „ETF na cały świat czy na rynki rozwinięte i wschodzące osobno?„, a tym, którzy jeszcze go nie czytali, sugeruję jego nadrobienie, bo zawiera on mnóstwo ciekawych informacji o indeksach od MSCI.
Trendem jest jak zawsze to, że indeksy zbiorcze (światowe), czyli MSCI ACWI, MSCI World i MSCI EM pomagają uśrednić stopy zwrotu z konkretnych rynków wchodzących w ich skład, dowodząc skuteczności dywersyfikacji geograficznej w inwestowaniu. Które rynki finansowe kończą rok 2022 na największym minusie? Sektor technologiczny USA, Rosja oraz (niestety) Polska, zwłaszcza kiedy w zestawieniu bierze udział nasz flagowy indeks o dość wątpliwej sławie, czyli WIG20.
Jeśli skala spadków indeksów akcji Cię przeraża, to oddalając o kilka lat ich wykresy giełdowe, dostrzeżesz, że większość z omawianych rynków jest w ujęciu pięcioletnim na przynajmniej dwucyfrowym plusie. Sceptyk i giełdowy niedźwiedź podsumuje tę sytuację tak, że dalej „jest z czego spadać” i że skala spadków mogłaby być jeszcze głębsza, by nastroje inwestorów giełdowych naprawdę się ochłodziły. Sam jednak preferuję kierować się logiką i wyceną akcji, zawsze omawiając w tych wpisach nie tylko ceny (poziomy indeksów), ale i wyceny światowych rynków finansowych, czyli to, ile kosztują spółki w indeksach, wobec tego, ile „zarabiają” one w skali roku.
Czy giełda w USA jest droga u progu 2023?
Jako że spółki z samego indeksu S&P 500, czyli największe 500 firm notowanych na giełdzie w USA, stanowią obecnie ponad 60% wartości światowych firm, to właśnie na badaniu ich wycen lubię skupiać się na samym początku. Dodajmy do tego, fakt, że około 40% przychodów spółek z S&P 500 pozyskiwane jest poza USA i mamy powód, dla którego niektórzy inwestorzy patrzą tylko na wyceny spółek notowanych na NYSE i NASDAQ. A wyceny te wyglądają obecnie znacznie bardziej umiarkowanie niż pod koniec 2020 oraz 2021 roku z wyprzedzającym C/Z (Forward P/E) na poziomie między 16 a 17, co w porównaniu do ponad 22 w latach 2020 i 2021 wydaje się poziomem dosyć rozsądnym.
Chciałbym jednak zwrócić uwagę na dwa ostatnie wiersze tabeli, zawierające odczyty z czerwca i z grudnia 2022 roku, a dokładniej na różnicę w prognozowanych zyskach firm z indeksu, która po raz pierwszy od początku 2020 roku prezentuje dynamikę spadkową. Prostym językiem: analitycy największych banków inwestycyjnych w USA spodziewają się tego, że w ciągu kolejnych 12 miesięcy spółki zarobią nieco mniej, niż prognozowali oni jeszcze niedawno. Widmo recesji, problematyczna inflacja, której dynamika niby spada, ale dalej jest w ujęciu rocznym na dużym plusie oraz fakt, że obligacje skarbowe stają się coraz bardziej rentowne, nie pomaga też cenom akcji, które od czerwca tego roku ani drgnęły.
Do inflacji i rentowności obligacji w wybranych krajach wrócimy za kilka akapitów, a ja chciałbym na chwilę skupić się na wysokiej rozpiętości cen (MIN/MAX) indeksu S&P 500 w 2022 roku. Maksimum notowań tego indeksu wyniosło 4818 USD, a minimum 3491 USD, sprawiając, że zmienność indeksu była znacznie wyższa niż w przeciętnym roku jego notowań. Choć obecnie jesteśmy na poziomie około 3800 USD, czyli bliżej rocznego minimum, niż rocznego maksimum, to fakt, że co miesiąc eksperci korygują prognozy zysków w dół, sprawia, że wyprzedzające C/Z rośnie, a nie spada, bo od czerwca wzrosło ono z poziomu 15,8 do 16,7.
Jak prosto podsumować tę sytuację? Mimo że obserwowaliśmy już poziomy indeksu niższe od czerwcowego 3785, to robi się pod względem wyprzedzającej wyceny coraz drożej, bo tempo redukcji prognoz zysku jest większe od tempa spadku cen akcji. Wiem, że czytelnicy mojego bloga interesują się nie tylko rynkiem finansowym w USA, więc omówię teraz obecne i historyczne wyceny kilku innych indeksów giełdowych świata, włączając w to trzy główne indeksy globalne.
Jak drogie są inne rynki akcji u progu 2023?
Znajdująca się od kilku kwartałów na poziomie 16-18 wyprzedzająca cena do zysku (forward P/E) amerykańskich indeksów akcji jest w ujęciu historycznym stale dość wysoka, ale bardzo daleka od nazwania tego rynku „bańką inwestycyjną”. Po niemal 25% ochłodzeniu cen akcji w USA, rynek ten może nie jest jeszcze okazją inwestycyjną, ale już nie „parzy” inwestorów tak, jak robił to w latach 2020 i 2021, osiągając wyprzedzające C/Z wyższe od 22 i będąc wtedy (razem z Indiami) jednym z najdroższych rynków finansowych świata.
Giełda w USA jest ze swoim forward P/E wynoszącym 17,5 jedną z najdroższych giełd świata także teraz (zaraz za Indiami, które „kosztują” ponad 22 wyprzedzającego C/Z), ale każdemu, kto wyciągnie tutaj pochopne wnioski, przypomnę, że jest to także rynek bardzo perspektywiczny. Wyceny spółek ze Stanów Zjednoczonych są zatem nieco wyższe od spółek japońskich, kanadyjskich czy europejskich dlatego, że inwestorzy spodziewają się tego, że ich zyski rosnąć będą w przyszłości szybciej od firm z innych wymienionych tu krajów.
A jak drogie są obecne globalne indeksy akcji, czyli MSCI ACWI (cały świat), MSCI ACWI ex-US (świat bez USA) oraz MSCI EM (rynki wschodzące)? Wyprzedzające C/Z indeksów globalnych znajduje się teraz na bardzo akceptowalnym poziomie wynoszącym 14,9 dla MSCI ACWI, 12,2 (!) dla jego wersji bez USA oraz 11,6 dla MSCI Emerging Markets, które nie wygląda już na tle Niemiec, Japonii czy Wielkiej Brytanii tak tanio, jak jeszcze rok czy dwa lata temu.
Wycenę indeksu rynków wschodzących (MSCI EM) „ciągną” stale bardzo entuzjastycznie wyceniane Indie, które stanowią aż 15% tego indeksu, jednocześnie sprawiając, że nie można całego koszyka nazwać obecnie „bardzo tanim” na tle bardziej rozwiniętych rynków z wyłączeniem USA. Jako że w ostatnich miesiącach otrzymywałem mnóstwo maili z pytaniami typu „czy to dobry moment na rozpoczęcie inwestowania pasywnego?” lub „czy to dobry moment na zakup indeksu akcji?”, to wiem, że powyższa tabela powinna dać inwestorom przynajmniej trochę otuchy.
Przynajmniej tym inwestorom, którzy (jak ja) zakładają kontynuację długofalowego wzrostu gospodarczego światowych gospodarek, a nie armageddon, bo osobom zakładającym koniec świata, jaki znamy, (mentalnie) pomogą tylko kruszce, surowce i kryptowaluty, które już tradycyjnie omówię zaraz po akcjach.
Jak radzą sobie surowce i kryptowaluty?
Nagłaśniane przez wielu jako remedium na inflację kruszce, surowce i kryptowaluty nie mają za sobą zbyt dobrego roku. 2022 stał się dla krypto kolejnym (po 2014 i 2018) rokiem ochłodzenia nastrojów oraz weryfikacji tezy o tym, że technologia blockchain istotnie jest przyszłością światowego pieniądza i systemu finansowego. Choć kryptoentuzjastów dalej nie brakuje i wielu z nich głosi śmiałe tezy o tym, że Bitcoin będzie wart milion dolarów jeszcze przed końcem dekady, to patrząc trzeźwo na zagadnienie, widzę tylko bardzo zmienny instrument finansowy o dość ograniczonej przydatności.
Dorzuć do tego fakt, że Bitcoina nie da się wycenić (poza miarą trudności wykopania/pozostałych do wykopania Bitcoinów) i masz doskonałą receptę na instrument, który czasem rośnie kilkukrotnie, a czasem spada o 70-80% w ciągu roku. Napiszę po raz wtóry, że nie mam nic przeciwko osobom inwestującym w kryptowaluty, tak długo jak nie prezentują tych inwestycji jako „antyinflacyjne” lub „ratujące przed bankierami centralnymi”, zamiast tego przyznając się do tego, że inwestycja w kryptowaluty jest zwykłą spekulacją. Wskazuje na to zwłaszcza ich zmienność w ostatnich latach, przez którą nie da się kryptowalut „pomylić” z towarami i surowcami:
Jeśli zatem nie przeszkadza Ci instrument, który traci czasami 80% wartości od szczytu, to – śmiało, inwestuj – ale czytelnikom moich tekstów będę odradzał „pakowanie” w to więcej niż 10% swojego majątku. O tym, jak antyinflacyjne są surowce, doskonale opowiada cena miedzi, stali i ropy w 2022 roku, które po sporych wzrostach lat 2020 i 2021 wreszcie zahamowały, pokazując inwestorom, że ich rosnąca cena była raczej motorem, niż remedium na inflację.
Gospodarka zwalnia, popyt słabnie, więc i ceny towarów i surowców maleją. Właśnie dlatego także kontrakty na kruszce i surowce należy widzieć jak cykliczne i zmienne bardziej od akcji instrumenty finansowe, a nie jako magiczną odpowiedź na skuteczną walkę z inflacją, której te wcale nie oferują. Jak już przy inflacji jesteśmy, to warto poświęcić jej (i obligacjom, które są zwykle najlepszą odpowiedzią na walkę z inflacją) w tym wpisie cały kolejny rozdział.
Niepokój, czyli co dalej z inflacją w 2023?
Inflacja jest w ostatnich miesiącach największym „boogeymanem” (straszakiem) wśród inwestorów i jako że wystąpiła ona globalnie, a nie lokalnie, to nad jej przyczynami rozmyślają całe sztaby mądrych głów w firmach analitycznych, bankach i funduszach inwestycyjnych. Jednak to nie przyczyny inflacji są dla czytelników blogów finansowych najciekawsze, bo o wiele bardziej interesuje nas „zabawa w przewidywanie” tego, kiedy inflacja ustąpi, wracając do akceptowalnego przez państwa i ich obywateli poziomu 2,5-3% rocznie.
Prawda jest jednak taka, że nikt nie wie, kiedy inflacja ustąpi i jedyne, czym kierują się inwestorzy to kolejne odczyty m/m, sprawdzając, czy jej dynamika przypadkiem nie spada, zapominając, że tak długo, jak roczna inflacja będzie na dużym (a zwłaszcza na dwucyfrowym) plusie, tak długo waluta danego kraju będzie tracić na wartości. Tracący na wartości pieniądz to prawdziwe piekło dla inwestorów, których nagle bardziej niż zwykle „parzy gotówka”, co sprawia, że inwestują bardziej ryzykownie i nie zawsze w sposób spokojny i przemyślany. Ironia jest taka, że to właśnie spirala inflacyjna jest w stanie na dobre schłodzić gospodarki, sprawiając, że inwestorzy po raz kolejny przypomną sobie powiedzenie „cash is king”, czyli pieniądz jest królem (w kryzysach i panice na giełdzie).
Inflacja na świecie u progu 2023
Dlaczego inflacja i obligacje zasługują moim zdaniem na osobne parę akapitów? Po pierwsze dlatego, że obligacje są, były i raczej będą bardzo ważnym składnikiem mojego portfela inwestycyjnego, który od lat prowadzę w myśl „zarabiania głównie na akcjach, ale odcinania zysków i lokowania ich również w bezpieczniejszych obligacjach”. Obligacje skarbowe zmieniają się na naszych oczach z nudnych i nisko oprocentowanych instrumentów, którymi nikt się nie interesuje (lata 2018-2021) w wysoko zyskowne papiery o solidnym zabezpieczeniu, jakim jest wypłacalność państw i zaufanie w nich pokładane.
Zanim jednak opiszemy kwestię emitowanych przez państwa obligacji, zobaczmy, jak w ostatnich miesiącach zmieniały się ceny konsumpcyjne (potocznie inflacja, CPI) w wybranych krajach świata:
W tabeli znajdziemy miesięczne (m/m) zmiany cen koszyka towarów i usług przedstawionych w walucie danego kraju, czyli potocznie inflację miesięczną. Prezentuję to w taki sposób (a nie „standardowe” r/r), by lepiej pokazać trendy inflacyjne dla krótszych okresów miesięcznych. Pierwszy rzut oka na tabelę pozwala sądzić, że problem inflacji jest już za nami, bo odczyt z listopada jest dla kilku krajów ujemny, a dla większości z nich niższy od odczytu październikowego.
Uważałbym jednak na zbyt pochopne wyciąganie wniosków, bo problem spirali inflacyjnej jest nie do zbagatelizowania. Świetną robotę zrobili autorzy raportu History Lessons: How “Transitory” Is Inflation?, w którym przyjrzeli się danym dotyczącym historycznej inflacji, dochodząc do następujących wniosków:
- O ile spadek inflacji z 4-6% o połowę często zajmuje tak krótko, jak pół roku, to po przekroczeniu poziomu inflacji wynoszącego 8% zaczynają się prawdziwe schody.
- Badanie dowodzi tego, że inflacja wyższa od 8% prawie nigdy nie jest tymczasowa, a powrót z ponad 8% do 3% zajmuje krajom często nawet między 6 a 20 lat.
Powyższe pozwala sądzić, że detaliczne obligacje antyinflacyjne będą rozsądnym motorem do przechowania środków nie tylko w kolejnym roku czy dwóch, ale może nawet w ciągu całej trwającej dekady. Z inflacją dość dobrze wydaje radzić sobie USA i Kanada, a trochę gorzej kraje typu Indie czy Polska oraz Wielka Brytania. Sprawdźmy zatem, jak zmieniała się rentowność obligacji skarbowych w różnych zakątkach świata, której wzrost powinien zachęcić ludzi do inwestowania (a więc zaprzestania lub chociaż ograniczenia dalszej konsumpcji).
Rentowność obligacji skarbowych na świecie
Wzrastająca rentowność obligacji skarbowych kraju jest symptomem jednej z 2 rzeczy:
- Rosnących stóp procentowych i oczekiwań dotyczących przyszłego wzrostu stóp procentowych w danym kraju. Na „chłopski rozum” wystarczy to drugie, bo jeśli inwestorzy spodziewają się, że niebawem państwo będzie emitować dług oprocentowany na 10% rocznie, to obligacje „płacące” 3-5% rocznie mocno stracą na wartości, by „dostosować swoje rentowności” do nowych, lepszych emisji, których spodziewają się inwestorzy.
- Spadających cen obligacji, które mogą wynikać z oczekiwań inflacyjnych i tych dotychczących polityki monetarnej kraju, ale też z wyprzedawania takich obligacji na giełdzie i uciekania w inne klasy aktywów.
W przypadku większości krajów z zestawienia mamy do czynienia z reakcją w postaci podnoszenia stóp procentowych, co oczywiście odbija się pozytywnie na rentowności ich obligacji w ostatnich miesiącach:
Czy ktoś spodziewał się w 2020 roku tak nagłych podwyżek stóp procentowych na świecie? Pewnie nie, bo wielu czytelników tego bloga zarzuca mi, że w wydanym w kwietniu 2020 roku wpisie „Jak ochronić oszczędności przed inflacją?” nie dokonałem żadnych prognoz wzrostu inflacji. Zauważcie jednak, że zostawiłem tam kilka bardzo trafnych uwag dotyczących obligacji COI i EDO, przy czym te drugie, kupione w tamtym okresie, przyniosłyby inwestorom dotychczas prawie 22% zwrotu (!) brutto (2,7% w 1 roku, 5,8% w drugim i obecnie trwające 13,9%), nie mówiąc o kolejnym okresie odsetkowym, który z dużym prawdopodobieństwem zamrozi ich oprocentowanie na kolejny rok na jeszcze wyższym poziomie.
Obligacje stałoprocentowe których państw oferują teraz znacznie wyższą rentowność niż w 2020 roku? Prym wiedzie tu Polska, ale obligacje USA, Wielkiej Brytanii i Australii także „płacą” znacznie więcej niż jeszcze 2 lata temu. Wygląda też na to, że w wielu regionach nie jest to jeszcze koniec podwyżek stóp procentowych, więc – jak pisałem w „Kiedy kupić ETF na indeks polskich obligacji TBSP?” warto zachować ostrożność w „przepinaniu” się z obligacji antyinflacyjnych na obligacje stałoprocentowe.
Niektórych na pewno ucieszy fakt, że jestem w trakcie pisania wpisu „EDO kontra TBSP”, w którym porównam perspektywę inwestycyjną obligacji stałoprocentowych z indeksu TBSP z perspektywą dotyczącą obecnych emisji detalicznych obligacji antyinflacyjnych. Obligacje są i będą ważnym składnikiem mojego portfela, więc krótki akapit należy się także im.
W które obligacje inwestować w 2023 roku?
Choć trudno mi dać uniwersalną poradę co do wyboru obligacji, to dzięki ponad dekadzie inwestowania w te aktywa mogę spróbować opisać to, które z nich wybierałbym w zależności od inflacji oraz stóp procentowych. Coś podobnego próbowałem kiedyś stworzyć we wpisie „Obligacje (5/6) – Jak poprawnie inwestować w obligacje niezależnie od koniunktury?” który stale pozostaje (moim zdaniem) najlepszym wpisem o obligacjach, który dotychczas wydałem na blogu.
Zanim wydam osobny wpis na temat tego, „które polskie obligacje kupić?”, załączę tu prostą instrukcję, którą rozsądny inwestor może kierować się, wybierając obligacje. Jak każda instrukcja, także ona ma swoje wady, ale może być dobrym drogowskazem dla osób pogubionych w skomplikowanym świecie obligacji. Zacznijmy zatem od czasu w rodzaju roku 2019 lub 2020, w którym stopy procentowe były niskie oraz inflacja była niewielka. W okresie niskich stóp procentowych i niewielkiej inflacji najbezpieczniejszym zakupem okażą się obligacje zmiennoprocentowe o rozsądnej marży (np. obligacje korporacyjne z Catalyst z zastrzeżeniem, że wybieramy duże spółki i unikamy zbyt wysokich marż).
Dlaczego obligacje zmiennoprocentowe są najlepsze w okresie niskich stóp procentowych i niskiej inflacji? Nie dotyczy ich ryzyko stóp procentowych, bo w najgorszym wypadku wzrośnie WIBOR i zaczną one płacić wyższe odsetki, przez co ich cena na giełdzie – w przeciwieństwie do ceny obligacji stałoprocentowych – nie spadnie. Pozostańmy przy niskich stopach procentowych, tym razem zakładając rosnącą powyżej 3% inflację. To dobry moment, by podmienić obligacje zmiennoprocentowe na obligacje antyinflacyjne (indeksowane inflacją), które mają szansę na pobicie tych pierwszych w okresie kilkuletnim. Tak długo, jak stopy procentowe są niskie, wstrzymywałbym się nawet od myślenia o zakupie obligacji emitowanych ze stałym oprocentowaniem.
Kiedy zatem powinniśmy preferować obligacje stałoprocentowe? W dwóch sytuacjach: gdy stopy procentowe są wyższe od inflacji albo gdy zaczynamy zauważać spadkową tendencję inflacji, którą potwierdzają odczyty z przynajmniej kilku miesięcy. Dokładny opis mojej strategii związanej ze spekulacją na indeksie polskich obligacji stałoprocentowych znajdziesz we wpisie „Kiedy kupić ETF na indeks polskich obligacji TBSP?” do którego lektury serdecznie zachęcam wszystkich zainteresowanych tematem maksymalizacji stopy zwrotu z części obligacyjnej portfela. Warunki przedstawione w tym wpisie zostały niedawno spełnione, więc wszyscy mogą się już domyślać, w które obligacje obecnie inwestuję.
W każdym innym przypadku, czyli przy bardzo wysokiej inflacji bez tendencji spadkowej lub umiarkowanej inflacji i niskich stopach procentowych, powinniśmy kupować detaliczne obligacje antyinflacyjne, które oferują wtedy świetny stosunek potencjalnego zysku do ryzyka inwestycji.
Z moich obserwacji wynika, że niekiedy osoby rozpoczynające przygodę z inwestowaniem, nie rozróżniają pojęcia akcji i obligacji. Są to dwie zupełnie różne formy istniejące na giełdzie papierów wartościowych. Zapewne jest to temat na dłuższy wpis, więc dodam tylko, że powyższe rozważania dotyczą tylko obligacji, a nie odpowiadają na pytanie „W jakie akcje inwestować w 2023?”. Weź to pod uwagę podczas tworzenia strategii inwestowania.
Jak już zapowiadałem – jednym z kilkunastu kolejnych wpisów na blogu będzie EDO kontra TBSP, w którym jeszcze bliżej przyjrzę się temu zagadnieniu, więc na razie przejdźmy do podsumowania mojego portfela za cały 2022 rok.
Szukasz taniego konta maklerskiego do akcji i ETF-ów?
Nota XTB: Inwestowanie jest ryzykowne. Inwestuj odpowiedzialnie.
Chcesz założyć IKE/IKZE z bogatą ofertą ETF-ów?
Mój link obniża prowizję na rynkach zagranicznych z 0,29% do 0,24%.
Szukasz zagranicznego konta maklerskiego?
Pełen ranking kont maklerskich do akcji i ETF-ów znajdziesz tutaj.
Wyniki mojego portfela za 2022 rok
Żaden inwestor nie lubi przyznawać się do porażek, ale w moim przypadku, gdybym 1 stycznia 2022 roku zamienił całe swoje środki na gotówkę i otworzył dowolną lokatę w banku, wyszedłbym na tym lepiej niż na moim inwestowaniu, które rok 2022 zakończyło na bardzo niewielkim plusie. Jednak ani przez chwilę nie żałuję tego, jak prowadzę mój portfel, bo rok 2022 był świetnym testem mojej dość zachowawczej strategii, dzięki której zadowoleni są zarówno siedzący we mnie inwestor w wartość (value investor), jak i spekulant, bo poziom ryzyka jest zawsze odpowiedni.
Przypomnę jeszcze, że po pierwszym półroczu 2022, które zamknąłem wpisem „W co inwestować w czasie inflacji? Mój portfel na drugą połowę 2022 roku„, mój portfel był o ponad 5% na minusie wobec początku roku, więc w ciągu ostatnich kilku miesięcy zdołał on nawet trochę odrobić. Przyjrzyjmy się jego składowi i wynikom nieco bliżej.
Wyniki za 2 półrocze 2022
Dla wielu będzie to nieintuicyjne, ale w czasie, gdy spadały ceny (oraz wyceny) światowych indeksów, to ja, zamiast uciekać z akcji, dokupywałem je do swojego portfela. Najważniejszą zmianą w moim portfelu między grudniem 2022 a grudniem 2021 roku jest znaczne zwiększenie udziału akcji (z około 43% do ponad 57%) wykonane równolegle ze zwiększeniem udziału akcji zagranicznych (20% portfela -> 40% portfela). Akcji w moim portfelu przybyło kosztem obligacji oraz ETC na kruszce, które w 2022 roku sukcesywnie „wymieniałem” na bardziej ryzykowne akcje, których ceny stawały się dla mnie coraz bardziej akceptowalne.
Przybliżony (do pełnych 5%) skład mojego portfela w każdym z ostatnich 12 kwartałów znajdziesz w górnych wierszach tabeli poniżej. Jeśli chodzi o ich wyniki, to zawarłem je dla każdej części portfela w dolnych wierszach tabeli, której zrozumienie może być na pierwszy rzut oka dość niełatwe, ale „przyzwyczaisz się” do tego formatu, bo zamierzam go używać także w przyszłości :). W całym 2022 roku akcje stanowiły przeciętnie większość mojego portfela, co zaszło głównie dlatego, że C/Z indeksu S&P 500 spadło między grudniem 2021 a grudniem 2022 z 26 do około 18, co sprawiło, że aktywowała się strategia „pętli histerezy”, o której Ci zaraz przypomnę.
Zanim do pętli histerezy przejdziemy, opiszę jeszcze wyniki poszczególnych składników portfela i moje rozumowanie w dobieraniu tych składowych. Głównym celem 2022 roku było pozbycie się ogromnego home biasu (czyli przeważania instrumentów finansowych ze swojego kraju), który objawiał się tym, że przez długie lata większością mojej części akcyjnej były tak bliskie memu sercu spółki dywidendowe z GPW i NewConnect. Bliskie memu sercu, bo co roku przygotowuję rankingi dywidendowe, a w takie firmy inwestuję z dobrym skutkiem już od lat, stąd tyle o nich piszę (wszystkie takie wpisy znajdziesz w tej części spisu treści bloga). Cel ten udało się zrealizować świetnie, uzupełniając portfel nowymi wpłatami, które praktycznie w 100% „szły” na zakupy ETF-ów na akcje zagraniczne.
Drugim celem było stopniowe pozbywanie się z portfela ETC na złoto i srebro, których przecież nie zamierzałem trzymać w nim permanentnie. Pod koniec 2022 roku jest w moim portfelu prawie 2-krotnie mniej ETC na złoto i srebro, pomimo tego, że przyniosły mi one w tym roku dość dobrą stopę zwrotu, ale sądzę, że ich potencjał do wzrostu jest obecnie znacznie niższy niż lekko przecenionych akcji. Co z obligacjami w moim portfelu? Jest ich obecnie stale ponad 30% (około 32%), a ze zmiennoprocentowych obligacji korporacyjnych, które przyniosły solidne 11,5% stopy zwrotu w 2022 roku, zamierzam stopniowo przechodzić w indeks stałoprocentowych obligacji skarbowych notowanych na giełdzie, czyli TBSP, a częściowo także może też w antyinflacyjne EDO, które od lat aktywnie na moim blogu promuję.
Jeśli to wszystko wydaje Ci się zagmatwane i trochę niejasne, to w kolejnym akapicie wytłumaczę, dlaczego proporcja akcji / nie-akcji w moim portfelu zmienia się w czasie.
Wyjaśnienie strategii pętli histerezy wartości
Choć starałem się to możliwie prosto wyjaśnić w poprzednim wpisie portfelowym, czyli „W co inwestować w czasie inflacji? Mój portfel na drugą połowę 2022 roku„, to pozostał mi po nim pewien niedosyt, spowodowany tym, że wiele osób pisało do mnie wiadomości z prośbą o lepsze wyjaśnienie mojego sposobu działania. Zacznijmy od filozofii: jestem „Buffetowcem”, czyli inwestorem w wartość, więc kompletnie nie uznaję inwestowania w akcje, gdy ich wyceny są niebotycznie drogie. Właśnie dlatego mój portfel inwestycyjny był w połowie 2020 roku tak zachowawczy, mieszcząc w sobie tylko 25% akcji, co było odpowiedzią na bardzo wysoki wskaźnik C/Z indeksu S&P 500, który wynosił wtedy między 29 a 32 (w zależności od źródeł).
Inwestowanie pasywne ma dla mnie coraz większy sens i mimo że przez lata inwestowałem w 100% aktywnie, to w ciągu ostatnich 24 miesięcy „kombinuję” nad tym, jak zautomatyzować proces przepinania proporcji mojego portfela, by ryzykować najwięcej wtedy, gdy na giełdzie jest tanio i jak najmniej, gdy na giełdzie robi się drogo. Olśniło mnie, gdy w pewnej chwili przypomniałem sobie o tzw. pętli histerezy, mającej swoje zastosowanie w chemii, czy w automatyce, którą ponad dekadę temu studiowałem. Pętla histerezy pozwala powiązać strukturę portfela (udział akcji/obligacji) z dowolnym parametrem w sposób nieliniowy i zależny od kierunku zmian, więc odrębnie dla wzrostu oraz dla spadku wskaźnika ceny do zysku, jak na wykresie poniżej:
Jak interpretować powyższy wykres? To prostsze, niż się wydaje, co wyjaśnię na kilku przykładach:
- Załóżmy, że inwestor zaczyna swoją przygodę z inwestowaniem, gdy C/Z (Trailing P/E) indeksu S&P 500 wynosi około 15. Zgodnie ze strategią, chce on wtedy prowadzić klasyczny buffetowski portfel 90/10, czyli 90% akcji i 10% obligacji.
- Z czasem akcje w indeksie robią się droższe, a C/Z rośnie do około 22,5. Jest to moment, w którym inwestor „wchodzi na” rosnący zielony fragment pętli, która sugeruje mu, by powoli przepiąć się na proporcje portfela wynoszące (dla przykładu) 80/20.
- Powiedzmy, że na giełdzie panuje euforia, więc indeks dalej drożeje, by po chwili osiągnąć poziom C/Z równy 28. Inwestor chce mieć wtedy 60% akcji i 40% obligacji, co sugeruje dalsza część zielonej krzywej.
- Na giełdzie się ochładza, a wycena akcji mierzona klasycznym C/Z spada z 28 do 23. (Ważne!) inwestor niczego nie robi, bo do „dotknięcia” czerwonej krzywej jeszcze daleko.
- Kiedy wystąpiłby sygnał obniżenia udziału nie-akcji w portfelu? Dopiero przy C/Z wynoszącym około 20, czyli gdy portfel 60/40 (oznaczony 40% na osi pionowej) „dotknąłby” czerwonego przebiegu po lewej stronie wykresu.
Mechanizm pętli histerezy pozwala nie zmieniać proporcji portfela zbyt często i zachować spokój, kiedy wyceny zmieniają się bardzo dynamicznie. Skoro już przy przykładach jesteśmy, to oto jak działałaby taka pętla dla inwestora, który przepięć proporcji dokonuje co pełne 5 punktów procentowych zmiany na krzywej w okresie między grudniem 2021 a grudniem 2022 roku:
Liczby w powyższej tabeli bardzo obrazowo wyjaśniają, jak działa taka pętla histerezy. Idąc od góry w dół:
- Zaczynamy od C/Z wynoszącego 26, które spadało z okolic 34, więc już od kilku kwartałów znajdywaliśmy się na krzywej spadkowej (tej czerwonej) wykresu. Inwestor ma wtedy (jeszcze) 45% akcji i 55% nie-akcji (powinny tu być głównie obligacje).
- C/Z spada poniżej 25, więc inwestor zwiększa udział akcji w portfelu do 50%.
- Gdy C/Z spada poniżej 22, to inwestor zwiększa udział akcji do 55%. Drobne wzrosty C/Z w międzyczasie nie mają znaczenia, bo do zielonej krzywej jest bardzo daleko.
- Gdy C/Z spada poniżej 20, to inwestor zwiększa udział akcji w portfelu do 60%. Nie grałoby teraz roli to, że C/Z wzrosłoby powyżej 20, ponieważ do zielonej krzywej brakowałoby mu jeszcze około 7 punktów (a tylko tam „wolno mu” zmniejszać udział akcji w portfelu).
To teraz małe ćwiczenie:
- Co powinien zrobić inwestor, jeśli w 2023 roku C/Z indeksu S&P 500 wzrosłoby do 25?
- Co powinien zrobić inwestor, jeśli w 2023 roku C/Z indeksu S&P 500 spadłoby do około 14?
Te pytania pozostawię chętnym i zainteresowanym tematem do dyskusji w komentarzach, dzięki której przy okazji sprawdzę, czy wyjaśniłem temat wystarczająco łatwo. Tak prostym językiem: prowadzę teraz dość zachowawczy portfel o proporcji (mniej więcej) 60% akcji i 40% nie-akcji, ale jeśli akcje taniałyby dalej (C/Z <13), to w pewnym momencie mógłbym mieć nawet 90% akcji i 10% obligacji, które trzymałbym aż do momentu, w którym te podrożałyby dość znacząco (C/Z >22). Wiem, że dla części osób wyda się to przekomplikowane, ale dla mnie jest naprawdę świetnym sposobem na balansowanie pomiędzy aktywnym value investing, a pasywnym stay the course w kwestii samych proporcji portfela. Wątek będę kontynuował w akapitach o moim planie na inwestowanie w 2023 roku.
Inwestycyjny plan na 2023
Niestabilność kilku ostatnich lat na giełdzie bardzo dobitnie udowodniła, że każdy inwestor potrzebuje planu na swoje inwestowanie. Dla większości inwestorów wystarczająco dobrym planem będzie ustalenie proporcji portfela i trzymanie się ich niezależnie od sytuacji na rynkach, bo proste DCA (uśrednianie ceny zakupu) wygrywa z większością strategii aktywnych, zwłaszcza tych w pełni uznaniowych. Przewagę DCA nad „łapaniem spadków” udowodniłem we wpisie „Strategia kupowania w dołkach, czyli po korektach i obsunięciach indeksu„, który uważam za lekturę obowiązkową dla osób wierzących w to, że indeks pokonać można tylko za pomocą pomiaru skali spadków indeksu.
I tu wchodzą strategie aktywne, z których jedną z najszerzej opisywanych w internecie inwestycyjnych jest niewątpliwie GEM (Global Equity Momentum), która jednak opiera się na trendzie, nie będąc czymś, na bazie czego byłoby mi prosto trzymać się strategii. Tu wchodzą kwestie mentalne i moja samoświadomość tego, że strategia jest skuteczna tak długo, jak inwestor jest w stanie się jej trzymać, nawet gdy sygnały wydają się nielogiczne lub sprzeczne z jego filozofią inwestycyjną. Właśnie dlatego wymyśliłem sobie „swoją” strategię aktywną, która pozwala mi ograniczyć ryzyko, gdy na rynkach jest drogo, ale nigdy nie wypychać mnie całkowicie poza rynek akcji. W toku jest jednak ustalanie konkretnych parametrów strategii, co teraz opiszę na przykładach.
Dogrywanie szczegółów działania strategii
Odbiorca tego materiału powinien zrozumieć, że strategia jest w fazie testów, a jej dokładne parametry nie są jeszcze dobrane „co do milimetra”. Oto lista rzeczy, które „dopinam”:
- Częstotliwość „próbkowania” C/Z, a więc to, jak często w ogóle sprawdzać C/Z indeksu, skłaniając się do opcji raz na miesiąc lub raz na kwartał.
- Dokładność „przepięć” proporcji portfela, którą ustawiłem obecnie na próg 5 punktów procentowych (co tyle będę dokonywał przeszacowań mojego portfela).
- Wartości C/Z na osi x, które są największą zagwozdką, dlatego, że historycznie wartość C/Z powyżej 26-27 występowała niezwykle rzadko, a w ostatnich latach wydaje się stawać „nowym standardem”, występując coraz częściej.
- Zawartość „koszyków” akcji i nie-akcji, czyli to, co ma się znajdować pod aliasem „akcje” oraz „nie-akcje” na wykresie histerezy.
W przeszłości – jak większość początkujących inwestorów – trochę błądziłem się w kwestii dywersyfikacji geograficznej oraz sposobu inwestowania (spółki/ETF-y). Dlatego duży udział w planowaniu 2023 roku w moim portfelu ma proces, który nazywam „inwestycyjnym dojrzewaniem”, który obserwuję nie tylko u czytelników bloga, ale także u siebie.
Moje inwestycyjne dojrzewanie
Ostatnio temat ten poruszyłem we wpisie „Na szlaku do finansowej niezależności – aktualizacja 2022„, w którego „części inwestycyjnej” wyraźnie zaznaczyłem, że inwestuję coraz bardziej pasywnie i coraz bardziej globalnie. Jako że praca i blog pochłaniają blisko 55% mojego typowego dnia, czyli 13 z 24 godzin (pozostałe 5 godzin idzie na relaks, a 6 godzin na sen), to (paradoksalnie) czasu na analizy finansowe mam coraz mniej. Będąc tego świadomy, staram się „przemycać” analizy w postaci wpisów na blogu, dzięki czemu łączę przyjemne z pożytecznym, będąc w stanie prowadzić blog o inwestowaniu oraz inwestować (w miarę) aktywnie jednocześnie. Chcesz wiedzieć, jak wygląda moje inwestycyjne dojrzewanie (z podziałem na klasy aktywów)? Oto ono:
- Część akcyjna mojego portfela:
- (Kiedyś) 45 (w porywach 50) spółek notowanych tylko na 1 giełdzie świata (GPW/NC). Był to zatem bardzo trudny w zarządzaniu portfel o wysokim ryzyku walutowo-geograficznym. Nie da się inaczej podsumować portfela, z którego wszystkie spółki „mieszczą się” w jakimś 0,05% – 0,10% światowej kapitalizacji (wartości wszystkich notowanych firm na światowych giełdach).
- (Okres przejściowy) Kilka ETF-ów i 20 spółek z Polski i zagranicy.
- (Teraz) Dosłownie 2 ETF-y (jeden globalny, a drugi skoncentrowany na USA i dywidendowy) i około 10 spółek z Polski i 5 z zagranicy. I coś czuję, że z czasem będzie coraz prościej, bo nigdy już nie chcę wracać do bardzo skomplikowanego portfela 50 spółek (wszak, od czego mamy ETF-y!).
- Część nie-akcyjna mojego portfela:
- (Kiedyś) 30 emisji przynajmniej 15 emitentów obligacji korporacyjnych.
- (Okres przejściowy) Redukcja liczby emisji do 15 przy zachowaniu przynajmniej 10 emitentów obligacji korporacyjnych. Dodanie tu ETC na złoto, srebro oraz ETF na koszyk surowców.
- (Teraz) Przygotowanie do podmianki „tego wszystkiego” na jeden ETF (zgadnij który) lub (ewentualnie) kilka pojedynczych emisji obligacji z preferencją na stałoprocentowe (a więc skarbowe, bo w Polsce nie ma wielu stałoprocentowych obligacji korporacyjnych).
Im jestem starszy oraz im dłużej zajmuję się inwestowaniem, tym bardziej doceniam piękno prostoty i tym mniej chce mi się „komplikować życie” za pomocą egzotycznych klas aktywów i zbyt wielu spółek i emisji obligacji w portfelu. Podobnych wniosków życzę każdemu, kto chciałby mieć więcej czasu na inne życiowe kwestie, jednocześnie nie rezygnując zupełnie z ekscytacji związanej z procesem inwestowania, którą powinieneś czuć tak długo, jak inwestowanie jest Twoją pasją (a nie tylko metodą na pokonanie inflacji). Pora na podsumowanie, którym zamknę ten rok swojego inwestowania.
Obserwuj mnie na Twitterze:
Subskrybuj mój kanał YouTube:
Podsumowanie
Stali bywalcy mojego bloga pamiętają pewnie, że kiedyś publikowałem tego rodzaju wpisy (wszystkie znajdziesz w tej sekcji spisu treści) nie co pół roku, ale co kwartał, a więc 4 razy w ciągu roku. Zauważyłem jednak, że jest to częstotliwość zbyt wysoka i że nie chcę, by 1 z 10 wpisów na blogu był wpisem tego rodzaju. Zmianę częstotliwości ich publikacji z 4/rok na 2/rok oceniam więc na tyle pozytywnie, że zastanawiam się powoli nad tym, czy nie publikować ich tylko raz na 12 miesięcy.
Wiem, że wpisy portfelowe – bo tak je nazywam – są dla wielu osób jednym z głównych powodów, dla których zaglądają na moją stronę, więc chciałbym poddać także to pod dyskusję. Czy uważasz, że tego rodzaju wpisy powinny ukazywać się co kwartał, co pół roku czy co roku? Jeśli masz opinię w tej sprawie, to proszę, uzasadnij ją w komentarzach. Każda opinia jest dla mnie cenna, więc śmiało komentuj, co myślisz o częstotliwości publikowania wpisów portfelowych na moim blogu.
W co inwestować w 2023 roku? Moim zdaniem (jak zwykle) w jak najlepiej zdywersyfikowany koszyk akcji i obligacji. Ważniejsze może być jednak to „jak inwestować w 2023 roku?”, na co odpowiedziałbym jednym zdaniem: „przede wszystkim nie panikować, nie popadać w euforię i trzymać się obranego przez siebie planu (jaki by nie był), ewentualnie doskonaląc go z czasem”. Najgorszym typem inwestowania jest kopiowanie 1:1 innych ludzi, które często kończy się brakiem zrozumienia składników swojego portfela inwestycyjnego, zwalaniem winy na innych oraz po prostu „kurczeniem się, a nie rozwijaniem” w roli inwestora giełdowego. Dlatego życzę Ci w 2023 roku upraszczania, a nie komplikowania portfela oraz ustalenia i wprowadzenia w życie dopasowanej w 100% do Ciebie strategii inwestycyjnej, jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś.
Zapisz się do mojego newslettera:
Wyraziłeś/-aś chęć zapisu do mojego newslettera. Teraz sprawdź swoją skrzynkę E-mail i potwierdź chęć zapisania się.
Zastrzeżenie
Informacje przedstawione na tej stronie internetowej są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715). Czytelnik podejmuje decyzje inwestycyjne na własną odpowiedzialność. Autor bloga nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam umieszczanych na blogu.