Po co został wprowadzony program 500+?
Zacznijmy od małej powtórki dotyczącej oryginalnego celu, dla którego w 2016 roku rząd PiS wprowadzał w Polsce prorodzinny program o nazwie Rodzina 500+. W archiwach internetu znalazłem cytat wyjaśniający sens wprowadzania ustawy o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci, który początkowo brzmiał następująco: „Celem programu jest zmniejszenie obciążenia finansowego rodzin związanego z wychowywaniem dzieci, a tym samym zachęcenie do podejmowania decyzji o posiadaniu większej liczby dzieci”. Artykuł, który właśnie czytasz ma na celu sprawdzenie czy program Rodzina 500+ w ciągu pierwszych pięciu lat od jego wprowadzenia spełnia swoją rolę w zakresie dzietności i wsparcia finansowego rodzin. Poza tym przyjrzymy się temu, jaki wywarł on wpływ nie tyle na polskie rodziny, ile na całe nasze społeczeństwo w sferach jego zamożności i ogólnego zadowolenia. Nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał o tym, że nie tak dawno temu, bo w roku 2019 na stronie Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej zmienił się opis programu Rodzina 500+… wliczając w to jego cele.
Najlepsze, że nie było to wcale zmiana kosmetyczna, a częściowe przepisanie misji programu. Cytuję: „Program Rodzina 500+ realizuje trzy podstawowe cele: wpływa na wzrost liczby urodzeń (współczynnik dzietności wzrósł z 1,29 w 2015 roku do 1,45 w 2017 roku) ogranicza ubóstwo, w szczególności wśród dzieci (w latach 2015-2017 ubóstwo skrajne spadło z 6,5 do 4,3 proc.) oraz stanowi inwestycję w rodzinę”. Mam z tym cytatem mały problem, ponieważ jego autor porównuje liczby od stycznia 2015 roku, podczas gdy program wszedł w życie w kwietniu 2016 roku. Oznacza to, że jego pierwsze realne efekty mogliśmy zaobserwować gdzieś od stycznia 2017 roku, czyli po 9 miesiącach od jego wprowadzenia i chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego akurat wtedy :). Nie mówiąc już o tym, że wspomniane wskaźniki zmieniały się w latach 2017-2018 w sposób negatywny, a więc pogarszały wobec założeń, o czym również napiszę w tym tekście.
Jako płacący podatki obywatel chciałbym sprawdzić, czy nasze pieniądze z podatków pożytkowane są w zgodny z celem programu sposób i faktycznie wpływają pozytywnie na dzietność i sytuację materialną polskich rodzin, redukując ubóstwo w Polsce. Pora sprawdzić, w jakim stopniu powyższe tryumfy są efektami wprowadzenia programu Rodzina 500+, a jak dalece jest to myślenie życzeniowe polityków, którzy po prostu szukają wyjaśnienia, dla którego ten popularny program jest stale utrzymywany. We wpisie, poza zestawieniem oryginalnych celów programu z jego efektami, pokażę Ci też szereg innych ciekawych i często niespodziewanych efektów ubocznych programu, których ustawodawca być może nie przewidział. Mam nadzieję, że przedstawione tu dane Cię zaciekawią i zmotywują do dyskusji o celowości utrzymywania programu, który choć wspiera polskie rodziny to nie w tym zakresie, dla którego był tworzony.
Podcast
YouTube
W skrócie
Z tego artykułu dowiesz się:
- Dlaczego wprowadzono program Rodzina 500+, czyli w jak dużych demograficznych tarapatach znajduje się Polska.
- Jakie były trzy oryginalne cele programu prorodzinnego Rodzina 500+.
- Które województwa i gminy notują najwyższy, a które najniższy przyrost naturalny.
- Jak świadczenia z programu 500+ wpłynęły na zamożność polskich rodzin.
- Jak program 500+ wpłynął na redukcję ubóstwa wśród Polaków.
- Jakie są negatywne, a jakie pozytywne skutki uboczne programu.
- Czy program 500+ w ogólnym rozrachunku spełnia swoją rolę.
Powiązane wpisy
- Jak zainwestować pieniądze z 500+? Obligacje rodzinne ROS i ROD
- Czy Polska zbankrutuje? Dług publiczny i jego struktura
- Skąd państwo polskie ma pieniądze?
- Na co państwo polskie wydaje pieniądze?
- Ile przeciętny Polak płaci podatków?
- Ile zarabia przeciętny Polak?
- Ile wydaje przeciętny Polak?
- Inwestowanie rodzinne, czyli mąż, żona, dzieci, akcje i obligacje
Wpływ 500+ na dzietność w Polsce
Od kilku lat, czyli właściwie od momentu wprowadzenia programu Rodzina 500+ w mediach aż huczy na temat jego możliwego wpływu na dzietność Polek. Podczas gdy prorządowe media starają się za wszelką cenę ukazać statystyki jako przychylne ich programowi, dobierając narrację do zebranych danych statystycznych, opozycja krytykuje program, choć świadoma jego popularności wśród Polaków… mimo to obiecuje go utrzymać w przyszłości. O stronie politycznej programu można by napisać całą serię artykułów, ale w tym wpisie skoncentruję się na jego stronie ekonomiczno-demograficznej, sprawdzając czy odnosi on zamierzone przez swoich pomysłodawców efekty. W tym rozdziale skupię się na ocenie wpływu programu na demografię, czyli dzietność i liczbę urodzeń żywych w Polsce, a więc poszukam odpowiedzi na pytanie czy program Rodzina 500+ uchroni nas od nadciągającej katastrofy demograficznej. Zacznijmy od poznania naszego miejsca na świecie jeśli chodzi o liczbę ludności i przyrost naturalny wraz z jego trendem w Polsce i w innych krajach świata.
Demografia w Polsce i na świecie
W rozdziale o dzietności warto zacząć od tego ile w ogóle nas, Polaków obecnie żyje w ojczyźnie i jaką część świata jeśli o ludność chodzi, stanowimy. Z blisko (obecnie) 7,8 miliarda mieszkańców naszej planety, Polacy stanowią niecałe 0,5%, a dokładniej 0,48% przy stale malejącej liczbie ludności. W 1999 roku było nas 38,56 milionów, a dziś, 22 lata później, jest nas już około 37,84 milionów, a więc w ciągu dwóch dekad „ubyło” nas prawie 700 tysięcy. Oczywiście wynika to w dużej mierze z migracji do innych krajów UE (źródło: GUS), ale nie należy ignorować wpływu ujemnego przyrostu naturalnego, który sprawił, że w 2019 roku na terytorium Polski urodziło się o 35 tysięcy mniej dzieci, niż zmarło obywateli ogółem. Na dzień dzisiejszy pod względem ludności stanowimy w skali świata ten mały, oznaczony czerwoną ramką prostokąt o zielonym tle po prawej stronie diagramu:
Powyższy diagram daje solidną perspektywę do tego gdzie w przyszłości (a może nawet gdzie obecnie?) warto będzie inwestować pieniądze. Oczywiście liczba ludności to nie wszystko, ale w połączeniu z technologicznym know-how i ciężko pracującymi obywatelami w długim terminie to właśnie ona warunkuje sukces i bogactwo społeczeństwa. Gdy w roku 1999 na Ziemi żyło ok. 6 miliardów ludzi, Polacy stanowili około 0,65% jej populacji, ale z uwagi na pogłębiający się kryzys demograficzny prawdopodobnie nigdy już nie wrócimy do bycia prawie 1% obywateli całego globu. Niestety, Polska jest jednym z nielicznych krajów świata, w którym już w 2015 roku ubywało obywateli. Wszystkie kraje, których populacja z roku na rok zmniejsza się portal populationpyramid.net oznaczył na poniższej mapie kolorem niebieskim:
Bycie w nielicznym gronie krajów, w których ubywa ludności, raczej nie powinno nas cieszyć. Z jednej strony oceniając mapę widać, że „nie jesteśmy najgorsi”, gdyż w 2015 roku Estonia, Rumunia czy Grecja, czy Syria traciły ludność jeszcze bardziej dynamicznie. Z drugiej strony każdy spadek populacji jest zły, zwłaszcza w kontekście, że pod względem ekonomicznym klasyfikuje się nas dalej jako „rynek wschodzący”, a te powinny cechować się raczej wzrostem liczby obywateli, który mógłby wpłynąć pozytywnie na wzrost produktywności naszego narodu i jego gospodarczy rozwój ogółem. Program 500+, o którym traktuje ten wpis miał za zadanie uchronić nas przed czarnym scenariuszem i sprawić, że wrócimy do grona „wzrostowych” państw oznaczonych na powyższej mapie kolorem czerwonym. Póki co dzietność Polek wzrosła na tyle nieznacznie, że nie spowodowała odwrócenia fatalnego trendu i z roku na rok dalej tracimy obywateli. Jaką przyszłość przepowiadają dla nas autorzy „piramid demograficznych”, jeśli ta negatywna tendencja utrzyma się w kolejnych latach?
Piramida wieku Polski w latach 2020, 2040 i 2060
Na pewno słyszałeś już o piramidzie wieku, która jest graficznym sposobem na ukazanie ile obywateli danego kraju znajduje się w danych przedziałach wiekowych. Wszystkie grafiki, które przedstawię w tym akapicie pochodzą z portalu populationpyramid.net, który w sposób dość wiarygodny (ale na pewno nie precyzyjny, bo bazuje tylko na przewidywaniach) dokonuje predykcji wieku społeczeństwa każdego kraju świata. Oto jak obecnie wygląda przekrój wiekowy naszego społeczeństwa w zależności od płci:
Już sama nazwa „piramida” sugeruje, że diagram powinien w swojej domyślnej postaci przybierać kształt piramidy, czyli być najszerszym u swojej podstawy, a najwęższym na samej górze. Jest to właściwe założenie, bo z natury ludzi młodszych powinno być przy wzrostowej demografii więcej niż ludzi starszych, którzy od pewnego wieku robią się coraz bardziej podatni na choroby, a więc ich pozostała przewidywalna długość życia z roku na rok maleje. Polska struktura płci i wieku z 2020 roku piramidy raczej nie przypomina, chyba że za jej podstawę przyjmiemy przedział wiekowy 35-39 lat. Maksima pod względem liczby ludności przypadają na osoby, które są obecnie w wieku 60-69 lat oraz te będące teraz w wieku 30-44 lat. W dużym uproszczeniu są to pokolenia X oraz Y (tzw. millenialsów), przy czym Ci drudzy nie „spowodowali” podobnej fali urodzeń w obecnym przedziale 5-14 lat. Oznacza to, że przy utrzymaniu takiej tendencji, w ciągu 20 lat w Polsce ubędzie około 2,5 miliona obywateli z pokolenia X, którzy niekoniecznie będą „zastąpieni” nowymi urodzeniami:
Piramida populacji przewiduje, że w roku 2040 pokolenie millenialsów, choć już w wieku między 50, a 65 lat, będzie stanowić ponad 40% wszystkich Polaków. Za 20 lat przechodzący na emerytury millenialsi raczej nie będą mogli liczyć na wysokie świadczenia emerytalne, gdyż pokolenie, które obecnie wychowują, będzie o wiele mniej liczne od nich samych. Jeśli tendencja spadkowa liczby urodzeń się utrzyma to za 40 lat, czyli w roku 2060 możemy spodziewać się prawdziwej demograficznej katastrofy i kraju, w którym „większość będzie starcami”, a piramida stanie się dziwaczną kolumną przypominającą raczej odwróconą piramidę:
Jeśli wierzyć prognozom to za 40 lat będzie nas o 7 milionów, czyli o prawie 20% mniej niż obecnie. Jest to problem nie tylko gospodarczy, ale też polityczny, bo siła kraju pośrednio i bez zależy od jego liczby ludności, a więc cele programu Rodzina 500+ były w 2016 roku jak najbardziej uzasadnione. Pytanie, które sobie teraz zadamy brzmi zatem „czy program Rodzina 500+ wpływa korzystnie na dzietność w Polsce?” i czy „ustawowo” da się w ogóle zachęcić obywateli do rozmnażania się.
Dzietność w Polsce w ostatnich 100 latach
Zacznijmy od najważniejszego, czyli od definicji dzietności. Dzietność oznacza liczbę dzieci, które urodziłaby przeciętnie każda kobieta w trakcie okresu rozrodczego, obecnie przyjmowanego jako 15-49 lat. Prostym językiem: współczynnik dzietności mierzy potencjalny przyszły wzrost lub spadek populacji danego kraju. Historycznie Polska była krajem o dosyć wysokim współczynniku dzietności, który aż do lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku wynosił około 2,5 dziecka na kobietę. Nie dziwi zatem, że w okresie powojennym populacja Polski wzrosła z około 25 mln do prawie 40 mln ludzi. Jak pokazuje wykres, niestety tendencja ta się obecnie odwraca, a współczynnik dzietności nieuchronnie zbliża się ku wartości 1, która nie dość, że nie zapewnia wzrostu demograficznego, to wręcz obiecuje dynamiczny spadek liczby ludności kraju:
Podobny spadek dzietności kobiet dotyczy nie tylko Polski, a występuje w większości tzw. krajów rozwiniętych. Sęk w tym, że Polsce bardzo daleko do takiego określenia, gdyż PKB na osobę brutto jest u nas dwu-, a nawet trzykrotnie niższe niż w krajach Europy Zachodniej. Nie wspomnę nawet o średnich zarobkach w Polsce, które porównałem z zagranicznymi we wpisie „Gdzie wyjechać, by zarobić najwięcej? Porównanie krajów europejskich„. Jako kraj, mamy więc kombinacje relatywnie niskiego PKB per capita, malejącej dzietności i wcale nie tak szybkiego wzrostu gospodarczego. Wróćmy do pytania postawionego w tytule wpisu i oceńmy program Rodzina 500+ pod kątem zmiany dzietności obywatelek Polski w ostatnich 4 latach.
Czy 500+ zachęca do posiadania dzieci?
Gdy w roku 2016 ówczesna premier Beata Szydło wprowadzała program Rodzina 500+, miał on na celu „zachęcenie do podejmowania decyzji o posiadaniu większej liczby dzieci”. Są to oryginalne słowa opisujące program, a sformułowanie „większej liczby dzieci” odnosi się do tego, że oryginalnie socjalne świadczenie przyznawano na drugie i każde kolejne dziecko w gospodarstwie domowym. W teorii zatem program Rodzina 500+ miał zachęcić Polaków, którzy już posiadali jedno dziecko do rozszerzenia swoich rodzin przynajmniej o jedno kolejne. „Na papierze” dzietność Polek wzrosła między rokiem 2016, a 2017 o około 7%, czyli o 0,1 dziecka na kobietę, ale tylko po to, by powoli rozpocząć ścieżkę w dół, którą zobaczysz, analizując lata 2017-2019 na poniższym wykresie:
Próbując bronić program Rodzina 500+ można by zauważyć, że PiS ogłosił go jeszcze w roku 2015, a więc niektórych mógł on już wtedy zachęcić do prokreacji. Będąc realistą, śmiem jednak wątpić, że jakakolwiek rodzina mogła zaplanować poczęcie kolejnego dziecka, bazując wyłącznie na obietnicach polskich polityków. Z tego powodu uważam, że wpływ tego prorodzinnego programu na dzietność Polek powinno się mierzyć dopiero od połowy 2016 roku, czyli od momentu, gdy dzietność wynosiła już około 1,4 dziecka na każdą kobietę w wieku produkcyjnym. Między średnią wartością współczynnika dzietności z 2017 roku a wspomnianym 1,4 jest zatem delikatny wzrost (wynosi on dokładnie 0,06 dziecka na kobietę), ale „ginie on” w statystyce lat 2018 i 2019, w których dzietność „wróciła” do poziomu 1,42.
Można również polemizować, że tendencja wzrostowa współczynnika dzietności rozpoczęła się w 2015 roku ze względu na dynamicznie rosnące płace w gospodarce narodowej, a nie na zapowiedź programu socjalnego. Mam w tym względzie mieszane uczucia, bo nawet jeśli ten tymczasowy i delikatny wzrost dzietności z lat 2016/2017 spowodowany został wprowadzeniem programu Rodzina 500+ to już jego rozszerzenie na każde dziecko w lipcu 2019 roku prawie na pewno nie spowodowało dalszego wzrostu dzietności. Myślę, że twórcy programu, pisząc jego początkowe cele i założenia, liczyli przynajmniej na wzrost dzietności Polek do średniej unijnej, wynoszącej w 2018 roku 1,55 dziecka na kobietę, która i tak nie zapewnia wzrostu liczby ludności, a jedynie spowalnia dynamikę jej spadku w czasie. Przypominam też, że dopiero dzietność w przedziale 2-2,15 gwarantuje pełną zastępowalność pokoleń, a do takich poziomów jest nam obecnie bardzo daleko. Skoro wiesz już, że w skali kraju ludności ubywa, to jako ciekawostkę przedstawię Ci teraz, kilka województw i gmin, które starają się nieco „wyłamać”, będąc demograficznymi „zwycięzcami”.
Przyrost naturalny w województwach
Informację o przyroście naturalnym w każdym z województw Polski zamieszczam tu raczej jako krótki przerywnik i ciekawostkę, że nie wszystkie regiony Polski tracą obywateli. Wynika to oczywiście z faktu migracji młodych z mniejszych do większych aglomeracji, czego skutkiem jest większa liczba urodzeń żywych na 1000 osób niż w innych województwach. Województwami, które między lipcem 2019 roku a lipcem 2020 roku wykazały największą liczbę urodzeń żywych na 1000 osób, są nieprzypadkowo województwa, w których masowo powstają nowe miejsca pracy tworzone przez migrujące do Polski międzynarodowe koncerny. Tendencję tę dość wyraźnie widać na poniższym wykresie:
Czytając wykres, można zmartwić się wysoką liczbą regionów z ujemnym współczynnikiem przyrostu naturalnego, który dotyczy zwłaszcza województw: Świętokrzyskiego, Łódzkiego i Śląskiego. Drugim niepokojącym spostrzeżeniem jest to, że w województwach „wzrostowych” skala wzrostów jest znacznie (przynajmniej trzy- lub czterokrotnie) niższa niż skala spadków populacji w województwach „spadkowych”. Oznacza to, że „wzrostowe” województwa rosną raczej ze względu na wewnętrzną migrację ludności, a nie wynalezienie „cudownego leku na niską dzietność” przez ich lokalnych włodarzy. Przeanalizujmy jeszcze które miasta i/lub gminy są w Polsce najbardziej, a które najmniej dzietne, aby sprawdzić czy na szczeblu jeszcze bardziej lokalnym udaje się zwyciężyć z demograficznym problemem.
Najbardziej i najmniej dzietne gminy
Prawdopodobnie przewidziałeś to, że kłopoty demograficzne nie dotyczą jednakowo każdego miasta i gminy w Polsce i wygląda na to, że niektóre radzą sobie z tym problemem lepiej od innych. Jako kolejną ciekawostkę zamieszczam więc miasta i gminy w Polsce, w których notuje się obecnie najwięcej oraz najmniej urodzeń żywych na 1000 osób:
Warto zauważyć, że gdyby polska średnia dzietność zbliżyła się do tej z Siechnic, Leśnicy czy Sierakowic to zamiast średniej dzietności na poziomie 1,43 prezentowalibyśmy teraz liczby bliższe 2,5-3, stając się rekordzistami pod względem dzietności w całej Europie. Warto by przyjrzeć się dlaczego akurat w tych miejscowościach i gminach dzietność jest tak wyraźnie wyższa od średniej w Polsce, ale ze względu na złożoność takiej analizy, wezmę to pod lupę w osobnym wpisie. Skoro wpływ programu Rodzina 500+ na liczbę urodzeń żywych w Polsce jest co najmniej niejasny to może zachęcił on chociaż Polaków do zawierania większej liczby małżeństw?
Liczba zawieranych w Polsce małżeństw
Choć wiadomo, że program Rodzina 500+ w żaden bezpośredni sposób nie zachęca do zawierania małżeństw, to często idą one w parze, a właściwie poprzedzają decyzję o spłodzeniu dziecka lub dzieci. Z tego powodu uznałem, że warto by zerknąć na statystykę dotyczącą zawieranej liczby małżeństw i rozwodów w polskich miastach i wsiach, którą teraz przedstawię, a następnie krótko omówię:
Pierwszą obserwacją jest to, że między rokiem 2019, a 2018 nastąpił lekki spadek zawieranej liczby małżeństw, co zupełnie nie dziwi, biorąc pod uwagę coraz mniejszą liczbę osób wchodzących w wiek produkcyjny. W miastach, bo to właśnie je prezentuję na powyższym wykresie, postępuje od wyraźna tendencja wzrostowa w liczbie rozwodów, a te na pewno nie sprzyjają przyszłemu przyrostowi naturalnemu wśród Polaków. Trochę lepiej wygląda podobna statystyka dla wsi, dla których proporcja zawartych małżeństw do liczby rozwodów wygląda znacznie lepiej niż w miastach:
Może i proporcja zawartych/zerwanych małżeństw wygląda na wsi znacznie lepiej niż w mieście to spadek dynamiki zawartych związków małżeńskich i wzrost dynamiki branych rozwodów jest niezaprzeczalny także dla tych mniejszych jednostek terytorialnych. W tym momencie chciałbym podkreślić, że wysoka i ciągle rosnąca liczba rozwodów świadczy o tym, że często pochopnie dobieramy życiowego partnera lub partnerkę, co z kolei nie wpływa najlepiej na dzietność w naszym kraju. Poza pochopnością dostrzegam tutaj też wpływ nowoczesnego, zachodniego stylu życia, w którym małżeństwo jest umową, a nie świętością i dopuszczalne jest jego zerwanie w dowolnym momencie, podczas gdy to jednostka jest najważniejsza.
Jak widzisz, program 500+ nie wpłynął pozytywnie także na liczbę zawieranych małżeństw i (to akurat chyba nikogo nie dziwi) nie zredukował liczby rozwodów w naszym kraju. W tym rozdziale próbowałem ocenić program 500+ pod kątem jego efektów na dzietność Polek. Niestety ze względu na bardzo krótki okres od jego wprowadzenia jest to trudne o ile nie niemożliwe do jednoznacznej oceny. Słowem podsumowania: brakuje jednoznacznych przesłanek o efektywności programu Rodzina 500+ w zakresie wzrostu dzietności Polek, co sprawiło nawet, że przepisane zostały jego cele, a wzrost dzietności został wykreślony. Szkoda, że pracując w sektorze prywatnym nie można wykreślać celów projektu, gdy wszystkie znaki na niebie wskazują, że te nie zostaną osiągnięte, ale jak widać, jest na to przyzwolenie w polskiej polityce. O wiele prościej będzie mi ocenić wpływ socjalnego dodatku na redukcję ubóstwa w Polsce, która była drugim głównym celem programu, gdy był on po raz pierwszy przedstawiony szerokiej publice w 2015 roku.
Polub moją stronę na Facebooku!
Znajdziesz tam mnóstwo przydatnych informacji o finansach i inwestowaniu
Wpływ 500+ na zamożność rodzin
Rozdział ten dotyczył będzie „zmniejszenia obciążenia finansowego rodzin związanego z wychowywaniem dzieci oraz ograniczenia ubóstwa wśród dzieci„, które – poza wzrostem dzietności – były kolejnymi dwoma celami flagowego programu prorodzinnego obecnej partii rządzącej. Co ciekawe, choć w tym zakresie obserwujemy od kilku lat poprawę, to z samych danych nie da się jednoznacznie określić jak dalece bierze się ona z tego, że Polacy więcej zarabiają, a w jakim stopniu z działania programu Rodzina 500+. Mimo to postanowiłem przyjrzeć się także temu z bliska, zaczynając od analizy zasięgu ubóstwa w naszym kraju.
Zmiana zasięgu ubóstwa w Polsce
Mówiąc o ubóstwie w Polsce, możemy rozmawiać o trzech zupełnie odmiennych wskaźnikach i zanim przejdziemy do analizy, warto je sobie najpierw wyjaśnić. Pod pojęciem „ubóstwo” kryć się mogą następujące terminy:
- Ubóstwo relatywne – kwota równa 50% średnich miesięcznych wydatków gospodarstwa domowego w danym kraju.
- Ubóstwo ustawowe – kwota, która zgodnie z ustawą o pomocy społecznej uprawnia o aplikowania o przyznanie świadczenia pieniężnego (innego od 500+).
- Ubóstwo skrajne (minimum egzystencji) – wartość koszyka dóbr, niezbędnych do podtrzymania funkcji życiowych człowieka i sprawności psychofizycznej. Uwzględnia on jedynie te potrzeby, których zaspokojenie nie może być odłożone w czasie, a konsumpcja niższa od tego poziomu prowadzi do biologicznego wyniszczenia i zagrożenia życia.
Niestety nie sprecyzowano konkretnie który rodzaj ubóstwa miał zostać zredukowany dzięki programowi Rodzina 500+, ale obstawiałbym zwłaszcza ubóstwo relatywne i ubóstwo ustawowe. O tym jak środki z programu 500+ wpłynęły na zasięg ubóstwa najlepiej stanowi poniższy wykres, na którym GUS przedstawia procentowe zmiany gospodarstw domowych, które w kolejnych latach wpadały w trzy progi ubóstwa:
Podobnie jak w przypadku zmiany dzietności, tutaj też mamy do czynienia z sytuacją dosyć niejasną. Po pierwsze, trend spadkowy, zwłaszcza dotyczący ubóstwa skrajnego, widoczny był już od 2014 roku, a wprowadzenie świadczenia 500+ być może go lekko przyspieszyło, ale z pewnością nie zapoczątkowało. Po drugie, dynamika między latami 2018, a 2017 była wzrostowa, a to był pierwszy pełny rok, w którym powinny zacząć działać efekty programu 500+. Może to świadczyć między innymi o tym, że ubóstwo w Polsce dotyczy nie tyle rodzin z dziećmi, co np. ludzi starszych i/lub bezdzietnych, a więc programem 500+ nie „atakuje się” problemu ubóstwa w Polsce, a jedynie zwiększa zamożność rodzin z dziećmi.
Wspieranie polskich rodzin, zwłaszcza tych z dziećmi jest bardzo chwalebne, ale warto by się zacząć zastanawiać czy świadczenie pieniężne jest odpowiednim nośnikiem takiej pomocy. Ci bardziej świadomi finansowo wiedzą, że w praktyce poprzez odbiór świadczenia z programu Rodzinna 500+, pracujący Polacy jedynie otrzymują częściowy zwrot zapłaconych przez siebie podatków. W osobnym wpisie, który planuję w przyszłości napisać, przedstawię Ci system izraelski, w którym w zależności od liczby dzieci w gospodarstwie domowym, pracujący otrzymują coraz wyższe zwolnienie z podatku dochodowego, wpadające w końcu w tzw. ujemny podatek dochodowy, sprawiający, że państwo dokłada się procentowo do pensji pracującego z rodziny wielodzietnej. System izraelski notuje rekordową skuteczność i w połączeniu z konserwatywnym społeczeństwem sprawia, że jego wzrost demograficzny jest nie tyle, ile gwarantowany, co praktycznie nieunikniony i bardzo dynamiczny. Poza danymi liczbowymi z GUS warto również przeanalizować wyniki ankiet dotyczących zamożności gospodarstw domowych przeprowadzanych corocznie przez CBOS, w których efekty programu 500+ będą bardziej widoczne niż w „twardych danych” z Głównego Urzędu Statystycznego.
Zmiana zamożności gospodarstw domowych
Choć badanie, którego wyniki cytuję, przeprowadzone było na małej próbce, wynoszącej 875 wybranych losowo osób to uważam, że i tak warto przedstawić tutaj jego wyniki. Będzie to świetne uzupełnienie twardych danych, które corocznie publikuje GUS, bo efekty działania programu Rodzina 500+ ujawnią się głównie w… nastrojach społecznych. Zapytani w marcu 2020 roku o swój sposób gospodarowania pieniędzmi Polacy w większości odpowiadali, że „żyją średnio” albo „żyją dobrze”, a odpowiedzi „żyjemy skromnie” udzieliło tylko 13% ankietowanych. „Bardzo biednie” oraz „bardzo dobrze” żyje niewielki odsetek Polaków i – jak pokazuje tabela – mało który ankietowany udzielił w ankiecie jednej z tych skrajnych odpowiedzi:
W kontekście oceny wydajności programu 500+ warto by wskazać zwłaszcza stale malejący odsetek osób, które żyją skromnie lub bardzo skromnie. Między rokiem 2004, a 2015, czyli tuż przed wprowadzeniem programu Rodzina 500+, odsetek osób, które prowadzą skromne życie zmniejszył się z 48 do 23% respondentów. Wprowadzone w 2016 roku 500+ być może wpłynęło na jego dalszy spadek, bo w marcu 2020 roku wynosił on już 14%, czyli o kolejne 9 punktów procentowych mniej niż zaledwie pięć lat temu. Tę długoletnią tendencję doskonale widać na poniższym wykresie z wynikami tego badania począwszy od roku 1993:
Pytanie brzmi: jak bardzo na malejący odsetek osób odpowiadających, że żyją skromnie lub bardzo skromnie wpłynął program prorodzinny partii rządzącej? Pewną poszlaką może być dla nas wskaźnik stopy bezrobocia, który jest więcej niż skorelowany z odsetkiem osób deklarujących skromne życie, co bardzo dobrze obrazuje poniższy wykres:
Domniemywać więc można, że ubóstwo redukowane jest aktywizacją zawodową Polaków, o której świadczy malejąca stopa bezrobocia, a nie jakimkolwiek dodatkiem socjalnym. Zwłaszcza że ten dodatek i tak nie pokrywa całych kosztów utrzymania i wychowania dziecka, a jedynie ich drobną część, a więc większość rodziców i tak wykonuje pracę, by utrzymać swoje rodziny. Skoro ciężko znaleźć dowód na korelację między wprowadzeniem programu 500+ a zwiększeniem zamożności rodzin to może chociaż spowodował on polepszenie nastrojów gospodarstw domowych?
Obserwuj mnie na Twitterze:
Subskrybuj mój kanał YouTube:
Nastroje gospodarstw domowych
Nastroje gospodarstw domowych to nie tyle, ile odczucie dotyczące obecnej sytuacji, ale raczej ocena perspektyw rodziny na przyszłość. Ze wszystkich wskaźników, które omawiam w tym artykule, jest to chyba najbardziej widoczny efekt wprowadzenia programu 500+, gdyż w latach 2016-2019 wzrost respondentów, którzy odpowiedzieli, że są spokojni o swoją przyszłość, był rekordowy w całej historii badania. Równie dynamiczny był w latach 2016-2018 spadek liczby ankietowanych, którzy odpowiadali, że obawiają się o przyszłość swoich gospodarstw domowych, co doskonale widać na poniższym wykresie:
Choć nie jest to twarda statystyka, a jedynie rezultat anonimowych ankiet przeprowadzonych na dosyć ograniczonej „próbce” ludności to jednak jednoznacznie pokazuje on bogacenie się naszego społeczeństwa. Wrócę do tego jeszcze w podsumowaniu na końcu wpisu, gdzie będzie to potencjalnie najlepiej obrazujący pozytywny wpływ świadczenia 500+ na kondycję rodzin ze wszystkich omawianych tutaj wskaźników. Pora omówić zaobserwowane przeze mnie skutki uboczne wprowadzenia programu 500+, a więc jego efekty, które niekoniecznie przewidział ustawodawca.
Efekty uboczne programu 500+
Program Rodzina 500+ ma według niektórych ekonomistów szereg skutków ubocznych, którymi jeszcze do niedawna opozycja atakowała partię rządzącą. Należą do nich: zmniejszenie aktywności zawodowej Polek, wzrost inflacji, znaczny wzrost wydatków państwa oraz niewłaściwe pożytkowanie dodatku, który zamiast na dzieci, „wydawany jest” na zwykłą konsumpcję. W tym rozdziale przyjrzymy się po kolei każdemu z „oskarżeń”, próbując dowieść lub zaprzeczyć temu, że program Rodzina 500+ jest chociaż częściowo odpowiedzialny za każde z nich.
Mniejsza aktywność zawodowa Polek
Pierwsze z oskarżeń przeciwników programu prorodzinnego będzie chyba najprostsze do odparcia. Spadek aktywności zawodowej Polek między rokiem 2016, a 2020 wynosi niecałe 1%, a liczba pracujących Polek zmniejszyła się z 7,3 mln do trochę ponad 7,2 mln. Z poniższego wykresu można zatem wnioskować, że przez program 500+ pasywne zawodowo stało się maksymalnie 100 tysięcy Polek. Byłby to argument dość nietrafiony, bo drugi kwartał wpłynął negatywnie również na zatrudnienie mężczyzn, a efekt wzrostu pasywności zawodowej można przypisać raczej epidemii choroby COVID-19, a nie rozleniwieniu społeczeństwa związanym z programem 500+.
Spadek aktywności zawodowej wśród kobiet był najbardziej wyraźny po rozszerzeniu programu 500+ na każde dziecko w lipcu 2019 roku. Był to spadek tak niski, że ciężko jest jednoznacznie stwierdzić, czym był wywołany i czy w ogóle nastąpił, bo liczby, które przedstawiłem na powyższym wykresie są bardzo cykliczne, przy czym aktywność obydwu płci z uwagi na dorywcze prace wakacyjne jest znacznie większa w okresie letnim niż zimowym. Spadek tej aktywności w lecie 2019 roku można więc przypisać wielu czynnikom, np. gorszym zbiorom rolnym niż w poprzednich latach, a nie działaniu programu Rodzina 500+, więc trudno mi tutaj wyrokować. Pomówmy więc o galopującej ostatnimi czasy inflacji i tego, czy dołożyło się do niej rządowe „rozdawnictwo” w postaci programu 500+.
Wpływ 500+ na wzrost inflacji
To, że w Polsce inflacja gwałtownie rośnie, zauważył w ciągu ostatniego roku prawie każdy, ale pewnie mało kto zastanawia się, skąd te wzrosty się biorą. Przypisanie winy jedynie programowi 500+ byłoby krótkowzrocznością, o ile nie głupotą, ale niewątpliwie dokłada on swoją „cegiełkę” do wzrostu cen towarów i usług, który w tym roku może średnio wynieść nawet 3,3%. Galopującą inflację przedstawiłem na zaczerpniętym z GUS-u wykresie, na którym narysowano jej dynamikę rok do roku dla każdego z ostatnich 22 miesięcy:
Według analityków rynku i ekonomistów na drastyczny wzrost inflacji składa się wiele czynników, m.in.:
- Wzrost popytu na towary i usługi (tu „kryje się” 500+, generujące wzrost konsumpcji Polaków).
- Zaniedbania w polityce klimatycznej, powodujące nieurodzaje.
- Unijne „kary” za emisje dwutlenku węgla, powodujące wzrost cen usług transportowych i wzrost cen prądu, a drożejący prąd powoduje wzrost cen niemal wszystkiego.
- Kiepska polityka zarządzania odpadami, która spowodowała wzrost cen wywozu śmieci, które stanowią część koszyka służącego do obliczania wskaźnika dynamiki zmian inflacji CPI.
Ciężko powiedzieć jak bardzo „dokłada się” do wzrostu dynamiki inflacji w Polsce program socjalny 500+, ale pewne jest, że przez nią oryginalna „pięćsetka” będzie wkrótce warta „dawne” 400 złotych. O inflacji jednak nikt nie mówi, bo ciężko jest zbadać jej dokładne przyczyny, ale politycy PiS wspominają często inny, rzekomo pozytywny wpływ programu na polskie społeczeństwo. Chodzi o argument, że program Rodzina 500+ zredukował nierówności społeczne, co bardzo łatwo możemy sprawdzić badając zmianę wartości Współczynnika Giniego dla Polski w ostatnich latach.
Brak wpływu na zróżnicowanie społeczne
Zapewne słyszałeś kiedyś o Współczynniku Giniego, który przyjmując wartości od 0 do 1, używany jest jako miara nierówności społecznych. Mierzy on nic innego jak odchylenie standardowe od średniego wynagrodzenia w danym kraju, w efekcie dając wartość 0 dla społeczeństwa, w którym każdy zarabia tyle samo, zaś wartość 1 dla bardzo zróżnicowanego pod względem zarobków społeczeństwa. Wskaźnik ten dla Polski sukcesywnie spadał od roku 2013 do roku 2016 tylko po to, by później…znów zacząć rosnąć, co doskonale widać na wykresie poniżej:
Oceniając spadek wartości Współczynnika Giniego przed wprowadzeniem programu, a tuż po jego wprowadzeniu można dojść do tylko jednego wniosku. Program Rodzina 500+ nie wpłynął w żaden sposób na zmniejszenie nierówności społecznych, które od 3 lat w ujęciu całego kraju sukcesywnie rosną. Jeśli o skutki uboczne programu 500+ chodzi, to jeden z nich jest niezaprzeczalny. Chodzi o jego cenę, którą płacimy wszyscy, a są nią znacznie zwiększone wydatki państwa, o których przeczytasz w kolejnym akapicie.
Znacznie zwiększone wydatki państwa
Wszyscy wiemy, że nie ma nic za darmo, jednak na co dzień zapominamy skąd rząd bierze pieniądze, które później do niektórych z nas wracają. Odpowiedź jest bardzo prosta: rząd nie ma swoich pieniędzy, a to, co oddaje w formie 500+ musiał wcześniej pobrać w różnorakich podatkach i „składkach”. Najprostszym do udowodnienia negatywnym wpływem programu 500+ jest jego koszt dla budżetu, który z roku na rok – głównie ze względu na ciągłe rozszerzanie programu – dynamicznie rośnie (uprzedzając pytania, przedstawione dane pochodzą z ustaw budżetowych ze strony Ministerstwa Finansów):
Ciekawym jest fakt, że w roku 2016, gdy świadczenie dotyczyło zazwyczaj drugiego i każdego kolejnego dziecka, a wypłacane było jedynie przez 9 miesięcy roku, koszt programu wyniósł jakieś 5% wszystkich wydatków państwa. W planie na 2020 rok było to już niemal 10% wszystkich jego wydatków, co jest wartością kolosalną, gdy weźmiemy pod uwagę inne wydatki naszego systemu. Jeśli interesuje Cię tematyka budżetu państwa, to o wszystkich jego wydatkach przeczytasz we wpisie „Na co państwo polskie wydaje pieniądze?„, a póki co spróbujmy dociec na co kierowane są środki beneficjentów programu 500+.
Świadczenie 500+ jest wydawane na konsumpcję
Choć prezentowane poniżej dane pochodzą z GUS, to podchodzę do nich z lekkim dystansem. Wykres, który zaraz zobaczysz, zawiera informacje o strukturze wydatków gospodarstw domowych, które pobierają świadczenie 500+ wobec tych, które jego nie pobierają. W praktyce bada ono zatem wydatki rodzin posiadających dzieci wobec tych, które dzieci nie posiadają, więc w oczywisty sposób będzie się różniło strukturalnie. Możemy mimo to spróbować odczytać z wykresu na co idą dodatkowe środki z programu 500+, choć będzie to raczej spekulacja niż dokładna analiza.
Największą różnicę między dwoma typami gospodarstw widać w kategoriach „odzież i obuwie” oraz „rekreacja i kultura”, w których beneficjenci programu 500+ wydają po kilka punktów procentowych więcej ze swojego budżetu od tych, którzy świadczenia nie pobierają. Tak jak wspomniałem – trudno jest tutaj udowadniać, że środki z programu 500+ są „niewłaściwie użytkowane”, zwłaszcza że jako zwolennik wolności osobistej raczej nie chciałbym zaglądać jego beneficjentom do portfeli i zastanawiać się jaki robią z niego pożytek. Czas na podsumowanie wpisu, czyli odpowiedź na pytanie czy program Rodzina 500+ spełnia swoją rolę.
Czy program Rodzina 500+ spełnia swoją rolę?
Dzięki wnikliwej analizie, której dokonaliśmy w tym wpisie, powinniśmy być w stanie dosyć jednoznacznie ocenić wpływ programu 500+ na szereg kryteriów, które miał on początkowo poprawić. Poniższa tabela podsumowuje najważniejsze liczby, które przedstawiłem we wpisie i to na niej oprzemy końcowy werdykt:
Gdy przygotowując ten wpis szukałem danych, od samego początku miałem mieszane uczucia. Gdybyśmy patrzyli jedynie na lata 2016 – 2019 to wygląda na to, że program Rodzina 500+ „sprawdził się” w każdym zakładanym początkowo kryterium. Zwiększyła się dzietność Polek, zmniejszył poziom ubóstwa oraz odsetek gospodarstw domowych, które opisują się jako „biedne” i negatywnie patrzą w przyszłość. W podobnym przedstawieniu wniosków jest jednak jeden szkopuł w postaci krótkowzroczności i celowego pominięcia okresów poprzedzających.
Gdy spojrzymy na wartości zmiennych dla roku 2013, a potem zestawimy je z rokiem 2016, czyli wtedy, gdy Rodzina 500+ zaczęła działać w swojej początkowej postaci, szybko spostrzeżemy pewną prawidłowość. Mianowicie: skutki, które przypisuje się programowi Rodzina 500+ dało się zaobserwować mocniej jeszcze przed jego wprowadzeniem, a więc w latach 2013-2016. Dwa główne założenia programu, czyli wzrost dzietności Polek i spadek ubóstwa zmieniały się bardzo dynamicznie jeszcze przed wprowadzeniem tego programu, więc być może powinniśmy przypisać te skutki naturalnemu i organicznemu wzrostowi zamożności Polaków, a nie jakiemukolwiek rządowemu programowi.
Z drugiej strony program Rodzina 500+ mógł nieco zredukować odsetek gospodarstw domowych, które nazywają same siebie „biednymi” oraz niegdyś oceniały swoje perspektywy na przyszłość w sposób negatywny. Program 500+ jest więc elementem polityki podatkowej, a nie prorodzinnej, gdyż częściowy zwrot podatku dla rodzin z dziećmi zwiększył głównie ich odczucia co do własnej zamożności. Uważam zatem, że na rodziny wywarł on w pewnym sensie pozytywny wpływ, ale był on zupełnie inny od zamierzonego i daleki od zwiększenia dzietności wśród Polek, ale jedynie czas pokaże czy miałem rację i logicznym byłoby wykonywanie podobnej analizy pod koniec każdego roku trwania programu.
Podsumowanie
Jak widzisz, jednoznaczna ocena konkretnego programu socjalnego w tak złożonym organizmie, jakim jest cały kraj, jest trudna, o ile nie niemożliwa. Jasne jest to, że program Rodzina 500+ posiada zarówno wady, jak i zalety, ale w kontekście politycznym jest on obecnie trudny, a może nawet niemożliwy do wycofania. Beneficjenci tak przyzwyczaili się do comiesięcznego przelewu, że raczej nie wybaczyliby żadnej, nawet swojej ulubionej partii, gdyby ta zdecydowała się na jego redukcję lub całkowite anulowanie. A szkoda, bo program ten jest kompletnie nieefektywny jeśli chodzi o wzrost dzietności u polskich kobiet i jak tak dalej pójdzie, będzie nas za 40 lata o prawie 20% mniej niż dzisiaj, niezależnie czy program Rodzina 500+ będzie działał, czy nie.
Nie powinniśmy też zapominać, że malejąca populacja kraju ma wiele skutków, które Amerykanie określiliby mianem collateral damage. Rykoszetem oberwą ceny mieszkań, o których pisałem w tekście „Kiedy ceny mieszkań w Polsce zaczną spadać?” oraz wysokość emerytur, którą poruszyłem we wpisie „Jak działa ZUS? Gdzie trafiają Twoje składki?„. Niezależnie czy się ze mną zgadzasz, czy uważasz, że niewłaściwie interpretuję dane, to chciałbym zaprosić Cię do konstruktywnej dyskusji w komentarzach. Mam nadzieję, że ten artykuł otworzy oczy nie tylko zwolennikom, ale i przeciwnikom programu, bo prawda w tym przypadku leży gdzieś pośrodku, a obiektywna ocena tak kompleksowych programów nigdy nie jest prosta do wykonania.
Zapisz się do mojego newslettera:
Wyraziłeś/-aś chęć zapisu do mojego newslettera. Teraz sprawdź swoją skrzynkę E-mail i potwierdź chęć zapisania się.
Źródła danych
- GUS, raport „Ludność. Stan i struktura ludności oraz ruch naturalny w przekroju terytorialnym” (stan w dniu 30.06.2020)
- GUS, Rocznik Demograficzny 2020
- GUS, Urodzenia i dzietność 2018
- GUS, Zasięg ubóstwa ekonomicznego w Polsce w 2019 roku
- CBOS, Warunki życia rodzin w Polsce
- Eurostat – Całkowita dzietność w państwach Europy
- Piramida demograficzna Polski
- Demographics of Poland, Wikipedia